11. Rozdział jedenasty - Choć próbuję wydostać cię z własnej głowy, prawda jest taka, że bez ciebie się gubię. Jestem połową serca bez ciebie.

od autorki: no i jestem! po ponad miesięcznej przerwie w końcu udało mi się coś wytworzyć. nie jestem zadowolona z tego rozdziału, wyobrażałam to sobie nieco inaczej, jednak jest jak jest i mam nadzieję, że nie będzie tak źle. mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się już szybciej. zapraszam do czytania, Szkraby. 


1.

     Kątem oka zerkałam na Collina, idąc tuż obok niego i uśmiechając się pod nosem. Okazało się, że decyzji, którą podjęłam, nie można było uznać za złą. Chłopak faktycznie sprawił, że mój humor nieco się poprawił, a już na pewno po części zapomniałam o wszystkim, co do tej pory się wydarzyło.
    Od ponad dwóch godzin chodziliśmy po mieście, przyglądając się z zachwytem wielkim budynkom i szukając równocześnie odpowiedniego miejsca, gdzie moglibyśmy usiąść i zjeść coś dobrego. W końcu wybór padł na niewielką kawiarenkę przy głównej ulicy, gdzie zamówiliśmy sobie po wielkim pucharze lodów z bitą śmietaną.
    Pomimo tego, że do tej pory nasze kontakty były dosyć ograniczone, dzisiejszy dzień różnił się od pozostałych, które spędziliśmy w swoim towarzystwie. Puck wydawał się zmieniony – wciąż co jakiś czas rzucał żartami, ale tym razem nie starał się do mnie zbliżyć, co przyjęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że chłopakowi przeszło całe zauroczenie do mojej osoby, dzięki czemu będziemy mogli po prostu stać się zwykłymi, dobrymi znajomymi.
    - Jak czuje się Charlie? – spytałam w pewnym momencie. Naprawdę martwiłam się o przyjaciela. Byłam pewna jego miłości do Martiny, więc to, co się stało, musiało na niego wpłynąć.
    Puck wzruszył jedynie ramionami i utkwił wzrok w swojej porcji lodów. Zawsze podziwiałam przywiązanie tej dwójki braci. Oprócz tego, że łączyły ich wspólne więzy krwi, byli także najlepszymi przyjaciółmi. Musiałam przyznać, że było to dosyć urocze.
    - Jest trochę przybity tym wszystkim – odpowiedział w końcu chłopak, kierując wzrok na mnie. – Ale poradzi sobie.
    Kiwnęłam głową ze zrozumieniem, po czym dokończyliśmy deser w ciszy. Kiedy zapłaciliśmy należyty rachunek i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, pomyślałam sobie, że jest jeszcze jedno miejsce, w którym chłopak na pewno nie był.
    - Nie byłeś jeszcze na plaży, prawda? – spytałam, posyłając mu uśmiech, który Collin od razu musiał rozpoznać. W dawnych czasach, kiedy spędzaliśmy wspólnie czas całą czwórką, razem z brunetem byliśmy tymi, którzy zawsze mieli najbardziej kreatywne pomysły. Dlatego kiedy tylko taki uśmiech – nieco zadziorny – pojawiał się na naszych twarzach, wszyscy wiedzieli, że wpadł nam do głowy kolejny pomysł.
    Puck pokręcił powoli głową, a na jego twarzy pojawiało się rozbawienie. Momentalnie chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam za sobą, kierując się w stronę jednego z wejść na plażę, które wychodziły z centrum.
    - No to nie ma na co czekać – krzyknęłam do niego, lekko zagłuszona wielkim samochodem ciężarowym przejeżdżającym obok. – Takiej plaży nie spotkasz w Nowym Jorku!
    Usłyszałam śmiech chłopaka, który już po chwili dorównał mi kroku i razem zmierzaliśmy w stronę szumu ludzkich głosów dobiegającego znad wody. Kiedy dotarliśmy, znaleźliśmy sobie wolne miejsce i usiedliśmy na piasku, po czym zaczęliśmy obserwować przechadzających się wokół ludzi. Wystarczyła nam krótka chwila, by rozpocząć komentowanie min, stroju czy sposobu poruszania się większości z nich. Kiedyś robiliśmy to bardzo często, razem z Marti i Charliem, i zawsze przynosiło nam to pełno zabawy. Tak było także i tym razem.
    W pewnym momencie poczułam, jak Collin niby przypadkiem łapie mnie za rękę i cały dobry nastrój pękł we mnie niczym mydlana bańka. Delikatnie wysunęłam swoją dłoń z jego, na co chłopak posłał mi pełne wyrzutów spojrzenie.
    - Myślałem, że… - zaczął, po czym wzruszył ramionami, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku. – Tak dobrze dziś się razem bawimy. Możemy robić to częściej.
    Westchnęłam, kręcąc niemal niewidocznie głową. Najwyraźniej moje przypuszczenia co do tego, że chłopakowi już przeszło, okazały się nieprawidłowe. Była to po części moja wina, ponieważ myślałam, że znów możemy być po prostu przyjaciółmi i nieco zmieniłam swoje zachowanie.
    - Collin, wiesz, ze z tego nigdy nie wyjdzie nic więcej – powiedziałam cicho, na co chłopak opuścił wzrok. – Przepraszam.
    Przez chwilę między nami panowała niezręczna cisza. Nagle jednak chłopak energicznie uniósł głowę, po czym bez żadnego ostrzeżenia pochylił się i przywarł swoimi ustami do moich. Gwałtownie odepchnęłam go od siebie i zerwałam się na równe nogi.
    - Nigdy więcej tego nie rób! – warknęłam, po czym odwróciłam się na pięcie i niemal biegiem ruszyłam w stronę domu.
    Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę miał czelność to zrobić. Byłam wściekła i jedyne, czego teraz chciałam to wrócić tam i przyłożyć mu prosto w twarz. Jak można być aż tak bezczelnym!
    Kiedy w końcu dotarłam do domu, zatrzasnęłam za sobą drzwi, ominęłam zdziwioną ciocię i udałam się od razu do pokoju, który zajmowałam.
    - Mówiłam ci już, że naprawdę go nienawidzę?! – Skierowałam słowa w stronę Martiny, która siedziała na łóżku i teraz patrzyła na mnie z niezrozumieniem. Westchnęłam i opadłam na miejsce tuż obok niej. – Mówię o Collinie! Przez chwilę naprawdę myślałam, że mogę się z nim znów zaprzyjaźnić. Ale to był błąd! Wiesz, co ten bezczelny idiota starał się zrobić? Pocałować mnie! Czy ty potrafisz to zrozumieć?
    Marti przez jakiś czas patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a potem jakby nigdy nic uśmiechnęła się tak szeroko, jak tylko ona potrafiła. Zmarszczyłam brwi i posłałam jej pytające spojrzenie.
    - Z czego się tak cieszysz?
    - Znów ze mną rozmawiasz.
    Zaniemówiłam, uświadamiając sobie, że dziewczyna ma rację. Przez to wszystko zapomniałam o wszystkich tych skomplikowanych sprawach z One Direction. Nawet o tym, że dziewczyna mnie okłamała.
    Prawda była taka, że nie potrafiłam się na nią zbyt długo gniewać. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i chcąc nie chcąc, byłam w stanie wybaczyć jej wszystko. Potrzebowałam jej i wiem, że ona także potrzebowała mnie. Popełniła ogromy błąd, ale przecież każdy je popełnia. Teraz moim zadaniem było po prostu przetrwanie z nią tego wszystkiego.
    Westchnęłam, po czym przysunęłam się bliżej blondynki i mocno ją przytuliłam. Dziewczyna wtuliła się we mnie i po chwili usłyszałam jej cichy szloch. Przymknęłam oczy, oddychając powoli i głaszcząc ją przy tym po włosach.
    - Przepraszam Domi. – Dobiegł mnie jej stłumiony szept. – Tak bardzo cię przepraszam. Nigdy nie chciałam zranić nikogo z was. To nie tak, że potrzebowałam ich obojgu. Nie potrafiłam jednak z żadnym z nich się rozstać, nie zadając im przy tym bólu. Wiem, że to takie głupie i widzę to zbyt późno. Nawet nie wiesz, jak bardzo przykro jest mi z tego powodu.
    Przez koleją godzinę siedziałyśmy wspólnie przytulone, popłakując w swoje ramiona. Opowiedziałam jej o rozmowie z Louisem i o całej sytuacji z Collinem. Potem między nami panowała po prostu cisza. Wystarczyło nam nasze własne towarzystwo; słowa były w tym przypadku zbędne.
    Nie mogłam pogodzić się z tym, jak wszystko się zmieniło. Jak wiele straciłyśmy i że przez to już nic nigdy nie będzie takie samo.


2.

    Dwa dni później maszerowałyśmy z Domi przez ulice Los Angeles, popijając zimne koktajle, zakupione w przydrożnej budce. Krążyłyśmy po mieście bez żadnego konkretnego celu, po prostu łapiąc promienie słoneczne, które delikatnie ogrzewały naszą skórę.
    W pewnym momencie przechodziłyśmy obok tylnego wejścia do centrum handlowego i postanowiłyśmy zajść, aby zjeść coś w jednej z wielu restauracji, które znajdowały się w budynku.
    Kiedy tylko znalazłyśmy się w środku, od razu było wiadomo, że coś jest nie tak. Wokół nas było niewiele ludzi, jednak wyraźnie słyszałyśmy dochodzące skądś piski i krzyki. Zdziwione spojrzałyśmy na siebie i ruszyłyśmy w stronę, z której dobiegał hałas.
     W końcu wielki transparent uświadomił nas, co się dzieje. One Direction zorganizowało darmowe podpisywanie książek, płyt i innych najróżniejszych rzeczy, które przyniosły ze sobą fanki.
    Moje serce przyśpieszyło swoje tempo, kiedy uświadomiłam sobie, że Zayn znajduje się tak blisko mnie. Chciałam podbiec tam, przecisnąć się przez ten cały tłum i po prostu się do niego przytulić. Tylko o tym teraz marzyłam.
    Wiedziałam jednak, że nie jest to możliwe. Chłopak mnie nienawidził i prawdopodobnie to już nigdy nie ulegnie zmianie.
    Posłałam Domi spojrzenie, ta jednak wpatrywała się smutno w transparent, by zaraz chwycić mnie za rękę i pociągnąć w stronę podekscytowanego tłumu.
    - Chodź, znajdziemy wyjście i znikamy stąd – powiedziała, przeciskając się pomiędzy kolejnymi zapłakanymi dziewczynami.
    Rozglądałam się dookoła, obserwując reakcje fanek, kiedy nagle mój wzrok padł na długi stół, przy którym siedziała piątka chłopaków i stanęłam jak wryta.
    Wyglądał pięknie. Biała koszulka i jasna, dżinsowa kurtka kontrastowały z jego ciemną karnacją i postawionymi włosami. Uśmiechał się do jednej z fanek w swój magiczny sposób, a ja zapragnęłam, by chociaż przez chwilę raz jeszcze uśmiechnął się tak do mnie.
    Poczułam jak Domi mocniej ciągnie mnie za moją dłoń, jednak nie byłam w stanie się poruszyć. Czułam się sparaliżowana, trudno nawet było mi wziąć oddech. W moich oczach pojawiły się łzy i naprawdę musiałam walczyć sama ze sobą, aby nie wyciekły na moje policzki.
    Jego widok sprawił, że poczułam się jeszcze gorzej, a błąd, który popełniłam, przytłoczył mnie ze zdwojoną siłą. Coś we mnie pękło i nagle uświadomiłam sobie, jaka jest prawda.
    Byłam w nim zakochana.
    Byłam zakochana w jego oczach, w jego uśmiechu, w jego głosie, w jego słowach, czynach, w nim całym. To dlatego jego nieobecność sprawiała mi taki ból.
    - Marti, powinnyśmy stąd iść – usłyszałam głos przyjaciółki i poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mnie z głębokiego snu. – Niall patrzy w naszą stronę.
    Przeniosłam wzrok na Irlandczyka, który faktycznie patrzył prosto na nas, a po chwili nieśmiało machnął nam dłonią. Powiedział coś do dziewczyny, która akurat przed nim stała i wstał z miejsca, po czym zaczął przeciskać się za plecami reszty zespołu. Patrzyłam na to zdumiona, zastanawiając się, czy chłopak naprawdę chce do nas podejść. W pewnym momencie powstrzymał go jednak Paul, którego kiedyś nam przedstawili. Blondyn zaczął gestykulować, a jego twarz wykazywała niezadowolenie. W końcu jednak posłał mężczyźnie spojrzenie i wrócił na swoje miejsce, wcześniej jeszcze pochylając się nad Zaynem i szepcąc mu coś do ucha.
    W jednej chwili odskoczyłam w bok i ruszyłam w stronę wyjścia, pociągając za sobą Domi. Jeśli Niall powiedział Mulatowi, że mnie widział, chciałam uciec stąd jak najszybciej. Nie chciałam, aby Zayn znów patrzył na mnie z takim bólem i nienawiścią.
    Niestety, nie dane nam było pokonać zbyt dużej odległości, ponieważ niespodziewanie przed nami pojawiło się kilka dziewczyn, które zagrodziły nam drogę.
    - Hej, to wy jesteście tymi dziewczynami, z którymi ostatnio przyłapywano Zayna i Louisa, prawda? – powiedziała jedna z nich, przypatrując nam się uważnie. – Poznaję was ze zdjęć.
    Posłałam Domi niespokojne spojrzenie, które odwzajemniła, po czym ponownie przeniosłam wzrok na stojące przed nami fanki zespołu. Wysoka brunetka szeptała coś swojej koleżance na ucho, na co ta kiwała tylko głową. Nic nie mówiąc, chciałyśmy po prostu je minąć, jednak one przesunęły się równo z nami, ponownie zagradzając nam przejście.
    - Przepraszam, chciałybyśmy… - zaczęła Domi, jednak brunetka, która pierwsza się do nas odezwała przerwała jej, podchodząc kilka kroków bliżej.
    - Naprawdę radzę wam zostawić tych chłopaków w spokoju.
    Rozszerzyłam oczy, zdziwiona słowami dziewczyny. Nie za bardzo docierało do mnie to, co przed chwilą usłyszałam. I zdecydowanie była to jedna z najdziwniejszych scen, jakie kiedykolwiek przeżyłam.
    - Nie jesteście warte nawet ich jednego spojrzenia – kontynuowała brunetka, patrząc na nas nienawistnie. Domi chwyciła jej ramię i delikatnie pchnęła w bok, aby zrobić nam miejsce, jednak ta chwyciła moją przyjaciółkę za nadgarstek i potrząsnęła nią z całej siły. – Macie dać im święty spokój, bo inaczej was zabiję!
    - Drogie panie, nie wydaje mi się, aby kłótnie były konieczne.
    Odwróciłam się na pięcie, doskonale rozpoznając głos Liama. Zamarłam, widząc przed sobą wszystkich chłopaków z One Direction, którzy przypatrywali się nam uważnie. Dziewczyny, które nas zaatakowały, głośno zaczęły piszczeć i przekrzykiwać siebie nawzajem. Chwilę potem, cały tłum, który zgromadził się, aby zobaczyć swoich idoli, otoczył nas dookoła. Przez kilka pierwszych sekund panowała kompletna cisza, aż w końcu gromada rozszalałych fanek rzuciła się w naszą stronę, chcąc zrobić wszystko, aby znaleźć się jak najbliżej swoich idoli.
    Poczułam, jak ktoś ciągnie mnie za ramię, przeciskając się pomiędzy ludźmi. Miałam wrażenie, że czas nagle przyśpieszył. Najpierw byłam pomiędzy rozszalałym tłumem, by chwilę potem znaleźć się w samochodzie z przyciemnianymi szybami, siedząc obok Domi. Za kierownicą dostrzegłam Louisa, a zaraz obok niego Zayna. Chłopak patrzył przed siebie, mocno zaciskając wargi. Spojrzałam zdezorientowana na swoją przyjaciółkę, jednak na wzruszyła tylko ramionami i odwróciła wzrok.
    Czułam się tak, jakbym znalazła się w zupełnie innym świecie. W samochodzie panowała kompletna cisza, a ja nie wiedziałam, co to wszystko oznacza.


3.

half a heart

    Kiedy weszliśmy do domu zespołu, wciąż nikt nie odezwał się ani słowem. Nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć. Obecność Louisa i Zayna onieśmielała mnie, chociaż jeszcze nie tak dawno temu czułam się przy nich tak swobodnie. Wciąż jednak miałam w głowie moment, kiedy Tomlinson postanowił zakończyć naszą znajomość, a wszystko w relacjach Zayna i Martiny rozsypało się na drobne kawałeczki.
    Przeszliśmy do salonu, gdzie razem z przyjaciółką zajęłyśmy jedną z kanap, czując się jak w zupełnie obcym domu. Louis mruknął coś o herbacie i wyszedł do kuchni, natomiast Zayn zajął fotel naprzeciwko. Głucha cisza, która panowała wokół nas powoli doprowadzała nas do szału.
    - Będziecie mieli kłopoty – mruknęłam, a Mulat spojrzał na mnie uważnie. – Za to, że stamtąd uciekliście.
    Chłopak wzruszył tylko ramionami i znów zaczął przyglądać się swoim dłoniom. Westchnęłam cicho i zerknęłam na Marti, która ze łzami w oczach przyglądała się osobie, którą tak bardzo zraniła. Wiedziałam, że tego żałuje. Znałam ją i byłam pewna, że błąd, który popełniła, rozrywał ją od środka. Jako jej najlepsza przyjaciółka nie mogłam na to patrzeć i chciałam zrobić wszystko, aby jakoś jej pomóc.
    - Wiesz Zayn, nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak bardzo zraniony teraz się czujesz – zaczęłam, a mój głos drżał od zdenerwowania. Malik spojrzał na mnie zdziwiony, a z boku poczułam lekkie uderzenie w ramię, które zapewniła mi Martina. – Marti popełniła najgłupszy błąd, jaki tylko mogła, to prawda. Ale zastanów się przez chwilę, co sam byś zrobił, gdybyś był na jej miejscu. To miały być po prostu zwykłe wakacje, Zayn. Po trzech miesiącach miałyśmy wrócić do domu i kontynuować nasze zwykłe życie. Stało się jednak tak, że na naszej drodze pojawiliście się wy i… wszystko się zmieniło. Nasze życie uległo diametralnej zmianie, bo miałyśmy okazję poznać kogoś takiego, jak ty i reszta zespołu. To było wspaniałe, ale żadna z nas nigdy nie pomyślałaby, że możecie zacząć znaczyć dla nas o wiele więcej, że mogłybyśmy… - przerwałam i zerknęłam na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, po czym znów przeniosłam wzrok na Mulata. - … że mogłybyśmy się w was zakochać. To stało się tak nagle, tak nieprzewidywalnie… Wyobraź sobie, że jedziesz na wakacje kochając jedną osobę i nagle pojawia się ktoś, kto całkowicie to zmienia i sprawia, że twoje serce zaczyna zależeć do kogoś innego. Nigdy nie mógłbyś zrozumieć, jak to jest…
    Urwałam, kiedy zrozumiałam, że po moich policzkach płyną łzy. Zayn wciąż na mnie patrzył, jednak po wyrazie jego twarzy nie mogłam odczytać, o czym teraz myśli. Wzięłam głęboki wdech, wstałam z miejsca i zrobiłam krok w jego stronę.
    - Jeśli z twojej strony to już naprawdę koniec, proszę, po prostu każ nam stąd wyjść.
    Nie wiedziałam, jak postąpi chłopak. Modliłam się jednak w duchu, aby to, co powiedziałam, jakoś na niego wpłynęło.
    Mulat patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, a potem powoli, delikatnie pokręcił przecząco głową. Odetchnęłam z ulgą i otarłam łzy z twarzy, podczas gdy chłopak przeniósł spojrzenie na Martinę. Od razu zrozumiałam, że to jest właśnie ten moment, kiedy zostaną podjęte najważniejsze decyzje.
    Mruknęłam ciche „przepraszam” i wyszłam z salonu, kierując się w stronę kuchni. Kiedy stanęłam w jej progu, dostrzegłam Louisa, który stał nad czterema filiżankami zalanej herbaty i wpatrywał się w nie ze spuszczoną głową, opierając dłonie na blacie.
    Jeśli mogłam naprawić jedne relacje, wiedziałam, że jest to ostatni moment, aby spróbować zrobić to samo w swoim życiu.
    Odchrząknęłam, na co szatyn gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Kiedy dostrzegł, że to ja, nieśmiało wskazał na przygotowane napoje i już chciał coś powiedzieć, jednak szybko mu przerwałam.
    -  To prawda, że  w końcu będę musiała wrócić do domu – zaczęłam cicho, robiąc mały krok w jego stronę. – Rozumiem, czego się boisz. Ale jestem tu i teraz, i nigdzie się nie wybieram, Louis. Nie chcę pozwolić ci odejść, ponieważ…
    Nie dokończyłam, bojąc się, że to, co powiem, może jedynie przestraszyć chłopaka. Uważnie wpatrywałam się jednak w jego niebieskie oczy, mając nadzieję, że wszystko co do niego czuję, wyczyta z wyrazu mojej twarzy.
    I wtedy szatyn odbił się od blatu i kilkoma krokami dotarł do mnie, po czym chwycił moją twarz w dłonie i przycisnął swoje wargi do moich.
    W tym momencie poczułam, jak wielkie szczęście rozlewa się po całym moim ciele i wreszcie wiedziałam, że teraz może być już tylko lepiej.

15 komentarzy:

  1. http://1d-she-diary-beautiful-butterfly.blogspot.com <--- zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia, jak bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że pojawił się tutaj nowy rozdział. Czekałam na niego z wielką niecierpliwością. Przeczytałam kilka minut temu, ale dalej z mojej twarzy nie znika ten szeroki uśmiech, który mi zaoferowałaś dzisiaj! Dziękuję. Ale może rozpiszę się, zaczynając od początku...
    Domi i Collin naprawdę spędzali ze sobą wspaniały czas, dziewczyna nawet uwierzyła, że mogliby odnowić te cieplejsze relacje. No w końcu chłopak nie robił nic, co mogłoby ją zaniepokoić. Bardzo ucieszyłam się z tego faktu, bowiem pamiętam, że pod poprzednim rozdziałem panikowałam, że coś strasznego może się zdarzyć podczas tego spaceru, a co gorsza myślałam, że nagle na horyzoncie pojawi się Louis. Chwała Bogu i przede wszystkim Tobie, że nie poprowadziłaś tego w taki sposób. Chyba dostałabym zawału, a moje wrażliwe serce nie zdołałoby tego wytrzymać. Ale wracając... Sama nawet skłaniałam się ku tej ich znajomości, nawet skarciłam się w myślach za to, że niepotrzebnie z góry oceniłam Collina. A tutaj co się dzieje chwilę później? Ten palant na siłę całuję Domi! To jest niedopuszczalne zagranie, szczególnie w takiej sytuacji. Przecież dziewczyna jasno i wyraźnie powiedziała mu, że między nimi nie ma szans na zrodzenie się czegoś więcej. Czy do niego trzeba mówić wielkimi literami? No zachował się po prostu bezczelnie. Dobrze, że dziewczyna natychmiast stamtąd uciekła i szukała pocieszenia u swojej najlepszej przyjaciółki. Cieszę się, że doszły do jakiegoś porozumienia i w końcu się pogodziły. Po to przecież są przyjaciele.
    Nie mogę sobie wyobrazić, co czuła Martina, kiedy w tej galerii było One Direction. Zayn był przecież tak blisko. A te fanki? CO TO BYŁO? Jakim prawem one w taki sposób odnosiły się do dziewczyn? Aż trudno uwierzyć, że właśnie tak dzieje się w rzeczywistości, a niektóre fanki są naprawdę niebezpieczne i nieprzewidywalne. Cieszę się, że chłopcy zareagowali, narażając się jednocześnie na jakieś komplikacje wynikające z ucieczki.
    I przede wszystkim - kocham Domi za to, że zabrała głos. Sądzę, że Martina nie odważyłaby się na taki krok. Ale rozumiem ją doskonale. Po prostu bała się, że Zayn nie będzie chciał z nią rozmawiać. I nie miałabym mu tego za złe, ma pełne prawo czuć się zdradzony i zraniony. Ale jak widać słowa Domi odniosły zamierzony skutek. Mam nadzieję, że Malik i Marti porozmawiają, wyjaśnią sobie wszystkie sprawy no i się pogodzą. Naprawdę, chciałabym żeby tak się właśnie stało.
    A teraz przejdę do mojej ulubionej części komentarza, związanego oczywiście z Louisem. Z góry przepraszam, jeżeli rozpiszę się na ten temat najbardziej. Ale wiesz jak to jest, kiedy zaczyna nawijać się o tej cudownej osobowości. Soł.. Mam wrażenie, że to jakieś cholernie dobre przeznaczenie czuwa nad całą tą czwórką głównych bohaterów. Domi znalazła się w odpowiednim czasie w tej galerii handlowej, potem w domu zespołu. To naprawdę niesamowite! Dobrze, że dziewczyna odważyła się podejść do Lou i odezwała się, choć tak naprawdę nie dokończyła swoich myśli. Wydaje mi się, że nawet dobrze się stało. Louis bardzo dobrze odczytał to, co chciała mu powiedzieć. Przedostanie zdanie tego rozdziału jest w nim najpiękniejsze! Uwielbiam ten moment i jestem jego wielką, wielką fanką! To był wyczekiwany moment. Widać tutaj doskonale, że pomimo tego, co wcześniej powiedział Louis, teraz rzucił te słowa gdzieś daleko za siebie i skupił się na tym, co naprawdę ważne - czyli na dziewczynie, która sprawia, że jego serce bije coraz mocniej. Mam nadzieję, że nie było to jedynie pragnienie tej jednej chwili i kiedy już się od siebie oderwą, wszystko będzie właśnie w tak pięknych barwach. Louis powinien skupić się na tym, co jest tutaj i teraz. Jeżeli ich uczucie naprawdę jest silne, wierzę, że poradzą sobie nawet, kiedy dziewczyny wrócą do domu.
    Kochana, mam nadzieję, że następny rozdział pojawi się znacznie szybciej. Życzę Ci mnóstwa weny! Całuję <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było czekać na tak cudowny rozdział!! Piszesz tak oryginalna historię i masz talent ;) weny życzę i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, co? W oczach stanęły mi łzy przy 3 części...
    Czyżby wszystko zmierzało w dobrym kierunku? Oby tak ^^
    Weny życzę i do następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu się pojawił! *.*
    Rety świetny jest ten rozdział warto było czekac!
    Piszesz coraz lepiej i coraz bardziej interesująco!
    Ten blog mnie wciąga! ;o
    Mam nadzieję że teraz będziesz dodawac troszkę częściej :)
    Z niecierpliwością czekam na następny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz. Czekałam na to miesiąc tak jak pisałaś powyżej. Fajnie było poczytać coś twojego autorstwa dziś. Strasznie wzruszyła mnie część ostatnia i przed ostatnia. Pierwsza była taka zwyczajna. Z Życia wzięta. Podoba mi się wszystko i czekam na nowe rozdziały! A i ta brunetka mnie wkurzyła..

    ¦ http://uwierzmimimowszystko.blogspot.com/
    ¦ http://ostatni-wdech.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam pojęcia jakim cudem nie zostawiłam tutaj komentarza zaraz po przeczytaniu! Ale nic się nie martw, już to nadrabiam ;)
    Więc rozdział cudowny jak zawsze i trudno mi nawet znaleźć jedną rzecz na którą mogłabym ponarzekać, bo po prostu wszystko wydaje się takie idealne, jak to piszesz. I ta ostatnia scena!
    Pozwól mi się trochę pozachwycać, bo po prostu czułam się, jakbym fruwała pod sufitem czytając o Domi i Louisie. Może to dlatego, że trochę z Twoją pomocą znacznie bardziej go polubiłam w ciągu ostatnich kilku miesięcy? Nie wiem. Po prostu strasznie im kibicuję i jeszcze sam fakt, że moja imienniczka ma takie idealne życie w twoim opowiadaniu daje mi skrzydeł :D Mogę sobie pomarzyć, że pewnego dnia to będę ja :P hahaha
    No i jeszcze sprawa Martiny.. No smutno mi przez to wszystko co się dzieję i naprawdę mam nadzieję, że ułoży się jej to wszystko, ale sama już nie wiem. Niby lubię Zayna, ale Charlie też jest świetny. Sytuacja jest skomplikowana. Tak, to na pewno :/
    No, ale co mogę zrobić? Czekam na następny rozdział i zobaczymy wtedy :D

    Pozdrawiam! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie! Strasznie wyczekiwałam na nowy rozdział tutaj. Już się obawiałam, że zawiesisz tego bloga, czy cos. Całe szczęście,byłam w błędzie.
    Fajnie, że Domi zdecydowała się wyjść z Collinem. Odmienne towarzystwo dobrze jej zrobi. Odetchnie na chwile od swoich zmartwień i trosk. Nie wierzę, że to zrobił! Jezu, jeszcze mu powiedziała, że nic z tego nie wyjdzie, a on miał ją czelność całować! Dupek!
    Musze przyznać, że wynikła jedna dobra rzecz z tego niedoszłego pocałunku. Domi znów rozmawia z Martiną, teraz może być między nimi tylko lepiej. Oh, wow, nie spodziewałam się, że dziewczyny spotkają w galerii chłopaków. Jeszcze zostały tak podle potraktowane przez ich fanki! Jezu, to chore, grozić komuś śmiercią? Mocne przegięcie.
    Jejku, nareszcie scena na którą tak długo czekałam! Szansa dla dziewczyn żeby to wszystko wyjaśnic. Ciesze się, że Zayn wysłuchał Domi i wszystko na spokojnie przemyślal. Podjął dobrą decyzję, każdy zasługuje na drugą szansę. Za to Louis zachował się zupełnie inaczej, ledwo ja wysłuchał i zaczął ją całowac, haha. Widać, że tęsknił. Mam nadzieję, że ten gest z jego strony oznacza to, że wybacza dziewczynie.
    Rozdział cudowny, czekam na kolejny i życzę masy weny. Mam nadzieję, że na kolejny nie będziesz nam kazała tak długo czekać.:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham bardzo! Świetny blog, a fabuła jeszcze lepsza. Sczerze powiedziawszy ten rozdział powalił mnie na kolana. Był taki wspaniały, że ognncuxnbxkslsksoeb ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę się przyznać, że jestem zachwycona tym rozdziałem... Nareszcie powoli zaczyna panować zgoda między chłopakami a bohaterkami. Jejkuś po tej końcówce to uśmiech nie chce mi zejść z twarzy. Bardzo cieszę się z tego, że dziewczyny zjawiły się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie i że Zayn, jak i reszta zespołu nie zapomnieli o nich. Mam wrażenie, że i oni wyczekiwali tylko pretekstu, tej chwili, która przypieczętowałaby sprzyjanie losu, aby pogodzić się z Marti i Domi. Gdyby w końcu nie chcieli odnowienia tych realcji nie zabrali by tak nagle przyjaciółek do swojego domu. W sumie, gdy tylko zbliżyli się do dziewczyn, zaczęłam trzymać kciuki za szczęśliwy ciąg dalszy. Szczerze powiedziawszy to wciąż nie przestaje ich trzymać, bo chciałabym, aby w kolejnym rozdziale było równie pięknie. Zdecydowanie czekam na więcej. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Collin to idiota. No kurcze, dziewczyna mu dała wyraźnie wyczuć że nic "z nich" nie będzie, a on to olał i jeszcze ją chciał całować! Głupek.
    Wyobraziłam sobie Liama który swoim pięknym, bardzo brytyjskim akcentem mówi "Drogie panie, nie wydaje mi się, by kłótnie były potrzebne" i się troche uśmiałam. Takie teatralne zdanie w ustach dwudziestolatka brzmiałoby bardzo komicznie.
    Mądry Louis, oj tak tak, domyślił się że Doma chciała powiedzieć "..ja się kocham". Tzn skoro ja, jako czytelniczka, się domyśliłam że właśnie do chciała powiedzieć, to wydaje mi się że Louis teeeż. I buziak na zgodę! Słodziutko ^^
    No a Zayn... tak strasznie mi go szkoda! Biedaczyna, ciekawa jestem jak zareaguje w ciągu dalszym... Nie wydaje mi się, żeby przebaczył Marti ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki... Zobaczymy.
    Strasznie się cieszę, że pojawił się rozdział 11! Już się bałam że zapomniałaś o blogu w momencie, kiedy ja go odnalazłam :D A tu wchodzę, i taka pozytywna niespodzianka ^_^ Tak więc teraz życzę weny, aby dwunastka ukazała się najszybciej jak to możliwe! :))
    Pozdrawiam serdecznie! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Pisz dalej, ! Genialne :>
    Uwielbiam duet Martina&Zayn i mam nadzieję, że sb wybaczą ;D

    OdpowiedzUsuń
  13. sjdndjxjdjsjjeitogckjeidjxjxisowfjcjdxjgjtpwpwoslfkgukfcrkntdjwjcxjkhvhgodkendnsnqbehfijcfkfkhwogppdkcwkncjemrkyooofowjxgkek jeeeeeej!!!! *-* końcówka mega *-* <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział boski, przepraszamy, ze tak krótko ale musimy ponadrabiać inne blogi :**

    OdpowiedzUsuń