08. Rozdział ósmy - I kiedy się uśmiechasz tym uśmiechem, świat staje do góry nogami.

Od aurotki: Jest wcześniej, niż powinien, ale Story Of My Life tak mnie natchnęło, że szybko go dokończyłam i postanowiłam dodać. Dzisiaj trochę romantycznie i na pewno podoba mi się bardziej niż poprzedni rozdział. A wy co sądzicie? Och i proszę, nie osądzajcie zbyt pochopnie Martiny. Miłego czytania!


1.

    Przeglądałam aktualne wpisy znajomych na twitterze, kiedy Martina weszła do pokoju w pidżamie i z kubkiem parującego napoju w dłoniach. Nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem, przeszła jedynie przez pokój i wyszła przez szklane drzwi, po czym usiadła na piasku i popijając prawdopodobnie herbatę, wpatrywała się w przestrzeń.
    Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Od dwóch dni nie mogłam dojść z nią do porozumienia. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić i wyraźnie zmuszała się do jakiejkolwiek rozmowy. Prosiła o kilka dni spokoju, więc postanowiłam go jej zagwarantować, chociaż przychodziło mi to z trudem.
    Zmiana w jej zachowaniu nastąpiła tego samego dnia, w którym poinformowała mnie, że postanowiła zakończyć wszystko z Charliem. Jej wiadomość była dla mnie szokiem i wciąż nie za bardzo potrafiłam w to uwierzyć. Martina tłumaczyła mi, iż nie chce zranić chłopaka ani oszukiwać go, skoro zdecydowanie coś działo się pomiędzy nią a Zaynem. Nie wiedziała, czy cokolwiek z tego wyniknie, ale nie mogła pozwolić, by któryś z nich cierpiał z jej powodu. Dlatego podjęła taką, a nie inną decyzję.
    Zadzwoniła do niego zaraz po naszej rozmowie, chcąc to wszystko mieć już za sobą. A potem zaczęło się jej przygnębienie. Widziałam, że rozstanie się z chłopakiem, którego przecież kochała źle na nią wpłynęło. Próbowałam przekonać ją do zmiany decyzji, jednak ta uparcie trwała przy swoim. Nic innego nie mogłam na to poradzić, dlatego postanowiłam zaakceptować rzeczywistość taką, jaka się stała.
    A to oznaczało, że Zayn Malik miał w pewnym momencie stanowić ważną część życia mojej przyjaciółki.
    W gruncie rzeczy, nie miałam nic przeciwko. Chociaż Charlie był moim przyjacielem, rozumiałam, dlaczego Martina dokonała takiego wyboru. Zayn posiadał w sobie pewien urok, któremu nie sposób było się oprzeć. Jego uśmiech przyciągał, a sama osobowość chłopaka sprawiała, że przebywanie w jego towarzystwie stawało się koniecznością.
    Z całym zespołem także nie widzieliśmy się od dwóch dni. Przez dziwny stan mojej przyjaciółki nie wychodziłyśmy z domu, a sami chłopacy także byli zajęci nagrywaniem nowego materiału w studiu. Z jednej strony był to pewien plus, gdyż Martina miała czas na otrząśnięcie się ze swojego transu. Miałam jedynie nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko.
    Tęskniłam za piątką nowo poznanych chłopaków, nawet jeśli okres naszej rozłąki nie był długi. I chociaż przyznawałam to z bólem, nawet przed samą sobą, najbardziej tęskniłam za zawsze uśmiechniętym Louisem.
    Brakowało mi jego głosu, melodyjnego śmiechu, przeszywającego spojrzenia. Co chwila sięgałam po komórkę, aby sprawdzić czy nie dostałam od niego nowej wiadomości, którą przypadkiem mogłam przeoczyć. I chociaż wiedziałam, że napisze do mnie zaraz po pracy w studiu, życząc mi dobrej nocy, gdzieś w głębi siebie miałam cichą nadzieję, że doczekam się dźwięku przychodzącego sms-a nieco wcześniej.
    Byłam świadoma tego, że w moim sercu dzieje się coś dziwnego. Uczucie to wychodziło na wierzch z dnia na dzień coraz bardziej, wciąż jednak uparcie starałam się to zignorować i zepchnąć je daleko w głąb siebie. Z marnymi skutkami.
    Westchnęłam, odłożyłam laptopa na szafkę nocną i wstałam z miejsca, po czym na boso ruszyłam do kuchni, by zrobić sobie coś ciepłego do picia. Dochodziła godzina dziewiąta i wypadałoby zrobić jakieś śniadanie, jednak póki co nie miałam do tego najmniejszego zapału. Zagotowałam więc jedynie wodę i zalałam herbatę. Przy wyjściu z kuchni natknęłam się na ciotkę Adriannę, która w ręku trzymała poranną pocztę.
    - Wciąż w domu? – Zagadnęła kobieta, a ja wzruszyłam jedynie ramionami. Ciocia pokiwała ze zrozumieniem głową i podała mi dwie duże, beżowe koperty, zrobione z zapewne drogiego papieru. – Przyszło dzisiaj rano, jeden dla ciebie i jeden dla Martiny.
    Zdziwiona podziękowałam i ściskając mocno koperty wróciłam do pokoju. Odstawiłam kubek z herbatą i rozerwałam jedną z nich, zaadresowaną do mnie.
    Ze środka wyjęłam ozdobną kartkę, rozłożyłam ją i ogarnęłam wzrokiem jej zawartość. To, co na niej zobaczyłam zdecydowanie przewyższało moje oczekiwania.
   Było to zaproszenie na odbywającą się tego wieczoru galę, organizowaną przez wytwórnię muzyczną Syco, do której należeli One Direction. Impreza miała się odbyć w miejscu, którego nazwy kompletnie nie kojarzyłam, o godzinie dwudziestej. Należało się ubrać elegancko i gustownie. Zapewniony był także najlepszej jakości posiłek.
    Z tego, co wyczytałam, miałam być osobą towarzyszącą Louisa Tomlinsona.
    Przez chwilę kompletnie nie wiedziałam, co o tym wszystkim mam myśleć. To było niepojęte i zbyt nieprawdopodobne. Czułam się tak, jakby cała ta sytuacja działa się gdzieś poza mną, całkowicie w innej przestrzeni.
    Byłam pewna, że koperta zaadresowana do Martiny zawierała dokładnie to samo zaproszenie. Zmiany zachodziły jedynie w osobie, której dziewczyna miała być towarzyszką – dałabym sobie rękę uciąć, że będzie to Zayn.
    Chwyciłam zamkniętą kopertę i szybko podeszłam do przyjaciółki, siadając obok niej i wyciągając w jej stronę rękę, w której trzymałam zaproszeniem.
    - Co to jest? – spytała, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
    Uśmiechnęłam się zawadiacko i zamachałam lekko dłonią, dając jej do zrozumienia, by sama się przekonała.
    - Myślę, że czekają nas dzisiaj porządne zakupy.

2.
   
    Po raz kolejny w przeciągu ostatnich dwóch minut spojrzałam na zegarek, z każdą chwilą denerwując się coraz bardziej. Louis i Zayn powinni być lada chwila, ale kompletnie nie czułam się gotowa na całe to wyjście. Przez chwilę zaczęłam nawet żałować, że wyraziłam na to zgodę. Nie potrafiłam jednak odmówić, kiedy kilka godzin po dostarczeniu zaproszeń Louis uparcie zachęcał mnie do pójścia wraz z nim.
    Przeklęłam w duchu te jego niebieskie oczy i uśmiech, którym nie mogłam się oprzeć. Zdecydowanie musiałam coś z tym zrobić. Nigdy się tak nie zachowywałam i nie mogłam pozwolić, by on jeden całkowicie to zmienił. 
    Raz jeszcze spojrzałam na swoje odbicie w dużym lustrze znajdującym się w naszym pokoju. Przejechałam dłońmi po czerwonym materiale sukienki, którą kupiłam dzisiaj podczas zakupów z Martiną. Była śliczna i pomimo tego, że wydałam na nią większość moich pieniędzy, nie żałowałam takiego wyboru.
    Sukienka nie posiadała ramiączek, a pod biustem ozdobiona była paskiem zrobionym z maleńkich diamencików. Przód sięgał nieco przed kolana, natomiast tył wydłużony był do samych kostek. Materiał był przewiewny i delikatny niczym aksamit. Była prosta, ale równocześnie piękna.
    Lekko pofalowane włosy, makijaż, czarne szpilki, srebrna bransoletka oraz czarna, nieduża kopertówka dopełniały mój strój, z którego byłam względnie zadowolona. Stwierdziłam, że idealnie pasuję na galę, gdzie gośćmi będą osoby sławne w branży muzycznej.
    - Dobrze wyglądam? – Nagle dobiegł mnie głos Martiny, więc odwróciłam się i spojrzałam na przyjaciółkę.
    Wyglądała zjawiskowo. Miała na sobie sięgającą do kolan miętową sukienkę, której ramiączka ozdobione były małymi brylancikami. Ładnie podkreślała talię dziewczyny i eksponowała długie nogi, na których widniały lekko beżowe, wysokie buty. Włosy falami opadały na ramiona, a makijaż podkreślał ciemne oczy dziewczyny. Delikatny, srebrny łańcuszek oraz bransoletka na przegubie dłoni idealnie pasowały do całego stroju.
    - Zayn padnie, kiedy cię zobaczy – powiedziałam, uśmiechając się szeroko. – Jego biedne, pyszne serce tego nie wytrzyma.
    Martina zaśmiała się cicho i pokręciła głową, po czym podeszła do lusterka i raz jeszcze sprawdziła, czy wszystko jest w porządku.
    - Czujesz się już lepiej? – spytałam, nie spuszczając wzroku z twarzy przyjaciółki. Zerknęła na mnie i lekko kiwnęła głową.
    - Lepiej – odparła, uśmiechając się delikatnie. – Teraz może być już tylko łatwiej.
    Ponownie przeniosła spojrzenie na lusterko, nieświadomie robiąc przy tym minę, którą doskonale znałam. Minę, która świadczyła o tym, że coś przede mną ukrywa.
     Już chciałam zadać kolejne pytanie, aby dowiedzieć się co to takiego, kiedy usłyszałam głośny dzwonek do drzwi. Westchnęłam i postanowiłam zostawić tą sprawę na później.
    Poczekałam aż Marti weźmie swoją kopertówkę i razem poszłyśmy do przedpokoju, gdzie ciotka Adrianna właśnie otwierała drzwi przybyłym gościom.
    Całą siłą woli musiałam postarać się, aby nie rozdziawić szeroko buzi. Wyglądali nieziemsko. Idealnie dopasowane garnitury dodawały im męskości i wiele uroku. Obydwaj mieli postawione na żel włosy, a na twarzy każdego gościł szeroki uśmiech.
    Nie mogłam oderwać od nich oczu i czułam się tak, jakby cały świat wokół mnie przestał istnieć. Pierwszy raz widziałam ich tak wystrojonych i musiałam przyznać, że był to naprawdę miły widok.
     Kilkanaście minut później, wchodziliśmy do sali bankietowej, tak pięknie wystrojonej, że poczułam się niemal tym przytłoczona. Środek sali przeznaczony był do tańca, natomiast po bokach znajdowały się przykryte białymi, aksamitnymi obrusami stoliki, z równie eleganckimi krzesełkami, na których stały już przystawki. Wspaniały, duży, diamentowy żyrandol oświetlał pomieszczenie, jak również wiele innych mniejszych światełek porozwieszanych nad jednym wielkim oknem, dającym wspaniały widok na panoramę Los Angeles.
    Niemal cały parkiet zajęty był przez najróżniejszych ludzi z branży muzycznej, eleganckich i gustownych, których widziałam po raz pierwszy w życiu. Czułam, jak ze stresu powoli zaczynają trząść mi się ręce.
    - Nie nadaję się do takich miejsc – mruknęłam, mocniej ściskając ramię Louisa, za które go trzymałam. – Mogę wrócić do domu?
    Spojrzałam za siebie, chcąc zobaczyć reakcję Marti, jednak nie było jej za mną. Rozejrzałam się dokoła i dostrzegłam ją przy jednym z stolików, już witającą się z resztą zespołu One Direction.
    Nagle Louis odwrócił mnie w swoją stronę i delikatnie się nachylił, posyłając mi przy tym uśmiech. O dziwo, od razu poczułam się nieco lepiej.
    - Dasz sobie radę, po prostu się rozluźnij – powiedział spokojnie, patrząc mi prosto w oczy. – Chodź, przywitamy się z chłopakami.
    Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w kierunku naszych przyjaciół. Przywitałam się z nimi uśmiechem, nie chcąc dać po sobie poznać, że czuję się nieswojo. Marti wydawała się bardziej rozluźniona, trzymając się wciąż blisko Zayna.
    - O północy przemawia Simon – zwrócił się do nas podekscytowany Niall. – Do tego czasu bawimy się ile chcemy!
    Po tych słowach odwrócił się i na jeden z przygotowanych talerzyków zaczął nakładać sobie jedzenie, co wywołało śmiech u wszystkich zgromadzonych.
   



    Zaczęłam przypatrywać się przechodzącym obok nas ludziom, chcąc sprawdzić, czy znajduje się tu ktoś, kogo kojarzę z telewizji czy gazet. Niestety, póki co nie mogłam trafić na nikogo takiego.
    W tle puścili nieznaną mi, spokojną piosenkę i kilka par zaczynało już tańczyć na parkiecie. Obserwowałam ich z uśmiechem na twarzy.
    - Czy chciałaby pani ze mną zatańczyć? – Usłyszałam cichy szept Louisa nad moich uchem i odwróciłam się, po czym delikatnie kiwnęłam głową i odłożyłam kopertówkę na stolik, przy którym staliśmy.
    Ponownie chwycił moją dłoń i zaprowadził na środek parkietu. Jedną rękę położył na mojej talii, natomiast drugą złapał za moją prawą dłoń, unosząc je razem nieco wyżej. Zarzuciłam swoją drugą rękę na jego szyję, a chłopak przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej.
    Tańczyliśmy w ciszy, powoli, do rytmu muzyki. Co jakiś czas Louis obracał mnie delikatnie, by po chwili znów przybliżyć nasze ciała. Przez ten czas wciąż nie spuszczaliśmy z siebie wzroku i z minuty na minutę rozluźniałam się coraz bardziej. Zapominałam o znajdujących się wokół nas ludziach. W tym momencie byliśmy tylko my dwoje.
    - Nie miałem jeszcze okazji ci tego powiedzieć – zaczął nagle chłopak, mocniej ściskając moją dłoń. – Wyglądasz naprawdę pięknie.
    Uśmiechnęłam się w podziękowaniu, czując jak moje serce zaczęło bić w oszalałym tempie. Jego słowa sprawiły, że poczułam się tak, jak jeszcze nigdy w życiu. I właśnie w tym momencie dotarło do mnie, że stał się on dla mnie kimś ważniejszym niż tylko przyjacielem.
    Chłopak objął dłonią moją twarz i delikatnie się nachylił, przyprawiając mnie tym samym o szybszy oddech.
    - Naprawdę cieszę się, że obrzuciłem cię wtedy tym błotem – szepnął, uśmiechając się delikatnie. – Teraz stałaś się dla mnie kimś naprawdę ważnym.
    Powoli zbliżał swoje usta do moich, patrząc na mnie uważnie, jakby pytał się o pozwolenie. W tym momencie już całkowicie zapomnieliśmy, że znajdujemy się w pomieszczeniu pełnym ludzi. Nasze twarze znajdowały się coraz bliżej siebie, kiedy nagle przerwał nam czyjś krzyk.
    - Louis!
    Oderwaliśmy się od siebie niczym oparzeni i momentalnie spojrzałam w bok, patrząc jak zbliża się do nas uśmiechnięty Niall. Zerknęłam na Louisa, na którego twarzy pojawił się grymas złości.
    - Przepraszam, że przeszkadzam, ale Liam cię szuka i…
    Przerwał, widząc minę Louisa, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
    - Tak… - mruknął zmieszany blondyn i powoli zaczął się wycofywać. – W każdym bądź razie mówi, że jesteś mu potrzebny.
    I już go nie było. Wciąż się uśmiechając, odwróciłam się do Louisa, który delikatnie przymknął oczy, najwyraźniej starając się uspokoić. Delikatnie musnęłam palcami jego policzek, sprawiając tym samym, że na mnie spojrzał.
    - Uśmiechnij się – powiedziałam, po czym delikatnie stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. – Chodź, zobaczymy, co Liam chce od ciebie.
    Trzymając się za ręce, ruszyliśmy w kierunku stolików, a ja czułam się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w życiu.

3.

    Stałam na dużym balkonie, wychodzącym od sali bankietowej, z zachwytem przypatrując się panoramie miasta. Zayn obejmował mnie od tyłu, sprawiając, że czułam się rozluźniona i szczęśliwa. Wyraźnie czułam zapach jego perfum, a dłonie, które trzymał na mojej talii przyprawiały mnie o przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele.
    Odkąd znaleźliśmy się na gali, czułam się naprawdę dobrze. Chociaż przez chwilę mogłam zapomnieć o tym, co zrobiłam i jak to na mnie wpływało.
    - Cieszę się, że zgodziłaś się przyjść tu dziś ze mną.
    Słysząc słowa Zayna, odwróciłam się do niego, po czym zaczęłam przyglądać się jego twarzy. On natomiast uważnie patrzył w moje oczy, jakby chcąc wyczytać z nich wszystkie moje myśli.
    W jednej sekundzie stało się to, na co chyba obydwoje czekaliśmy. Przekładając kopertówkę do lewej ręki, drugą ujęłam jego policzek, a on pochylił się, by złączyć nasze usta w pocałunku.
    Wtedy zrozumiałam, co tak naprawdę oznacza szczęście. Całując go, czułam się tak, jakbym narodziła się na nowo. Nic już nie miało znaczenia, liczył się tylko on, jego ciepły oddech, dłonie mocniej ściskające moją talię. Jedyne, czego pragnęłam, to aby na chwila nigdy się nie skończyła, abyśmy trwali w niej przez cały czas.
    Nigdy wcześniej nie czułam się tak wyjątkowo.
    W końcu oderwaliśmy się od siebie, oddychając szybko i czułam, jak moje serce mocno uderza o klatkę piersiową. Posłałam chłopakowi uśmiech, a ten raz jeszcze złożył pocałunek na moich wargach i mocno mnie przytulił.
    - Chciałbym, żeby tak było już zawsze – powiedział cicho, na co w moich oczach pojawiły się pierwsze krople łez. – Jesteś jedynym, czego brakuje mi teraz do szczęścia.
    W jednej chwili, wspaniałe uczucie, które się we mnie pojawiło, zostało zastąpione przez wyrzuty sumienia. Przytuliłam się do niego jeszcze mocniej i przymknęłam powieki, pozwalając jednej samotnej łzie wypłynąć na mój policzek. Otarłam ją szybko wierzchem dłoni, po czym wzięłam głęboki wdech, wciągając zapach perfum chłopaka i starając się uspokoić.
    Nagle poczułam, jak kopertówka którą trzymałam zaczyna delikatnie wibrować. Przeklęłam w myślach i odsunęłam się delikatnie od chłopaka, po czym przeprosiłam go na chwilę, wyciągając z torebeczki telefon. Zayn kiwnął lekko głową i czułam na sobie jego wzrok, kiedy odchodziłam na drugi koniec balkonu.
    Spojrzałam na wyświetlacz i żołądek wywinął mi koziołka, kiedy zobaczyłam na nim znajome imię. Wcisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
    - Charlie, nie mogę teraz rozmawiać – powiedziałam szybko, zerkając delikatnie za ramię, czy Zayn się nie zbliża. – Oddzwonię do ciebie.
    - Ale kochanie, chciałem ci tylko powiedzieć…
    - Naprawdę, nie teraz, przepraszam – przerwałam mu i szybko się rozłączyłam, by zaraz wyłączyć telefon i schować go z powrotem.
    Wymusiłam na swojej twarzy uśmiech i ruszyłam w kierunku Zayna, którego spojrzenie przyprawiało mnie o delikatne dreszcze radości. Czekał mnie jeszcze długi wieczór, więc postanowiłam nie myśleć teraz o problemach i znów wtuliłam się w ciepłe ciało chłopaka, który w tak krótkim czasie zaczął znaczyć dla mnie tak wiele.  

13 komentarzy:

  1. Nie dziwię się że Story of my life cię natchnelo ;)
    Poza tym rozdział, świetny Było taaaak romantycznie, jak to czytałam aż chciałabym się do kogoś przytulić, tylko nie mam do kogo :(
    Ona nigdy wcześniej nie czuła się tak wyjątkowo, no ja się nie dziwię , każdy chciałby być na jej miejscu ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dziwnego, że Story Of My Life cię natchnęło. Ja po odsłuchaniu tego płakałam i siedziałam roztrzęsiona przez jakieś 20 minut. O Boże... Mam dreszcze jak tego słucham
    Kocham cię za ten rozdział, wiesz? Jest przepiękny. Taki romantyczny, spokojny i o Jezu, idealny. Jak to czytałam to aż samotna się poczułam i pomyślałam, że też chciałabym przeżyć coś takiego, haha.
    Ciesze się, że w końcu doczekałam się sceny Marti/Zayn hgfsgfdsgfs ♥ Ale niestety musiał ją przerwać ten cholerny telefon od Charliego. Ciekawe czego chciał. Dobrze, że Martina szybko zakończyła rozmowę.
    No i rozwija się też wątek Domi i Louisa, ojejku, uroczo! <3
    To był zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów tego opowiadania, naprawdę. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam ciepło i życzę dużo weny!
    Greaseblow x

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest po prostu wspaniały. Nie dziwię Ci się, że "Story of my life" Cię natchnęło. Piosenka jest piękna.

    Rozdział taki romantyczny. Szkoda, że Niall przerwał Domi i Lou. To było takie słodkie ♥
    Tak samo Martina i Zayn. Awww <3
    Z niecierpliwością czekam na następny
    Rachel

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewalacja! Kurczę nie wiem kto z kim się całował, ale był romantyczny. Ten Charlie.. Och nie wiem co będzie dalej. Czekam na następny tylko <33
    ♠ olusiek-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, tutaj Seline z spis-blogow-1d.blogpsot.com
    Chciałabym cię poinformować, że na blogu pojawił się konkurs. Jeśli miałabyś czas i ochotę to zapraszam do wzięcia udziału.
    Pozdrawiam,
    Seline

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest po prostu... akhxdskiadheiufdhjeirofhurhdcskcbjd! Przepraszam, ale nie jestem w stanie tego inaczej ująć! Kocham to opowiadanie, kocham ten rozdział i kocham Ciebie! Nawet nie wiesz, jak wielkie emocje we mnie wzbudzasz. Wiem, że to tylko ff, ale wielokrotnie podczas czytania czułam taką sensację w żołądku i musiałam przerywać na chwilę. Uwielbiam tę historię.
    A więc jednak Martina postanowiła zerwać z Charliem. Podejrzewałam to już ostatnio, chociaż miałam spore wątpliwości. Według mnie podjęła dobrą decyzję. Może i nadal go kocha, ale jej relacje z Zaynem nigdy nie miały charakteru wyłącznie przyjacielskiego, dlatego Charlie byłby tylko i wyłącznie oszukiwany. Na pewno było jej ciężko podjąć taką decyzję, więc niesamowicie ją podziwiam. Trzeba mieć w sobie wiele siły i odwagi, by wykonać tak ważny dla siebie krok.
    Oczywiście uczucie rodzące się między Louisem a Dominicą również było dla mnie jasne i bardzo się cieszę, że brunetka też zdała sobie z tego sprawę. Kiedy otworzyła te zaproszenie na galę, byłam chyba w takim samym szoku jak ona! Osoba towarzysząca Louisa Tomlinsona... Naprawdę, nie wiem, jak byłoby z moimi nerwami, gdybym była na miejscu Domi xd Ale dziewczyny wyglądały prześlicznie, bez problemu to sobie wyobraziłam. A Lou i Zayn? Są seksowni i słodcy zarazem.
    Co prawda trochę mi przykro, że pierwszy pocałunek Lou i Dominici nie doszedł do skutku, ale i tak rozkoszuję się słowami, które powiedział Tommo. Może nawet lepiej, żeby pocałowali się w nieco bardziej ustronnym miejscu?
    Scena pomiędzy Zaynem a Martiną jest zdecydowanie moją ulubioną! Uwielbiam ich razem, ta para totalnie zawładnęła moim sercem. Ale nieco wytrącił mnie z równowagi ten telefon od Charliego. Nazwał ją przecież "kochanie". Czy mi się wydaje, czy Marti jednak z nim nie zerwała, tylko ciągle go oszukuje? Jeśli tak, to niech będzie świadoma, iż rani ich obu: Charliego i Zayna. Jezu, oby się opamiętała i coś z tym wreszcie zrobiła...
    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam takie romantyczne klimaty. Odzwierciedlają wszystkie moje uczucia i nastroje. Naprawdę cieszę się, że Louis przyznał, że Domi stała się dla niego kimś ważnym. To było widać już od dawna, ale najwyraźniej potrzebował do tego dobrej i właśnie takiej klimatycznej okazji. A Domi też się do tego przyznała przed samą sobą. Mam nadzieję, że teraz będą mieli szansę, by jeszcze lepiej się poznać, spędzać ze sobą jak najwięcej czasu do tego momentu, w którym będą mogli śmiało powiedzieć 'Kocham Cię' :) Już to sobie nawet wyobraziłam, ale spokojnie, będę cierpliwa i zaczekam na ten moment. Oby on tylko się pojawił! Co do Marti... Nie dziwię jej się, że chodziła taka 'struta'. Była z Charliem dość długi czas i tak z dnia na dzień postanowiła o tym zapomnieć. Może to i lepiej, nie będzie go przez to krzywdziła. Tylko nie pasuje mi tutaj ich krótka wymiana zdań przez telefon w czasie przyjęcia. Odnosi się wrażenie jakby Charlie wciąż traktował ją jak swoją dziewczynę. Albo Martina nie powiedziała mu całej prawdy, albo chłopak nie chce przyjąć tego do wiadomości. Ale tak szczerze to stawiam na to pierwsze. Liczę, że dziewczyna szybko się z tym upora, bo w konsekwencji może stracić ich obu. A w obecnej sytuacji nie chciałaby stracić na pewno Zayna. Jego śmiały gest i wyznanie wiele dla niej znaczyły. Kolejna piękna scena w tym rozdziale. Cały ten rozdział jest mistrzostwem. Dziękuję.
    Czekam na rozdział kolejny, dużo weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  8. O MATKO JEDYNA! GENIALNY ROZDZIAŁ!
    Po pierwsze: Po prostu myślałam, że padnę na miejscu, jak przeczytałam, co było napisane na zaproszeniu Domi. Osoba towarzysząca, kurcze blade, Louisa Tomlinsona!
    Cały bankiet jak najbardziej na TAK! Prawie się pocałowali! Akndjkdhgjxngvfrbgjrkgvnjgn!
    Zayn i Martina- o w mordę, czy tylko mi się wydaje, że ona nie zerwała z Charlim? O.o
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zwyczajnie brak słów na to, co właśnie przeczytałam... Rozdział jest nieziemski! Wspaniały, cudowny, zachwycający, piękny... Mogłabym przytoczyć jeszcze więcej przymiotników, ale to nie jest chyba konieczne. Najważniejsze jest to, że jestem pod ogromnym wrażeniem i z chęcią przeczytałabym jeszcze więcej tak dobrego tekstu i jednocześnie tak romantycznego. To chyba twój najlepszy rozdział. Nie wiesz, jak się cieszę, że dziewczyny zdecydowały się pójść na tą galę z chłopakami. Mam wrażenie, że właśnie tu uczucia całej czwórki rozkwitły i przyjęły formę pięknych kwiatów, o uzależniająco ślicznym zapachu. Ja normalnie chciałabym już więcej i więcej i więcej rozdziałów do czytania. Potrafisz wciągnąć czytelnika, nie ma co. Mam względem wydarzeń w tym opowiadaniu tylko jedną obawę... Charlie... Czego on też może jeszcze chcieć, dlaczego zadzwonił do Marti? Niezłą zagadkę dałaś na sam koniec. Tym bardziej też życzę ci dużo weny i zapału, aby ciąg dalszy pojawił się jak najszybciej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham, po prostu kocham takie delikatne i subtelne rozdziały, które w tak wspaniały sposób opisują romantyczne sceny. Jestem pod wrażeniem, jak dobrze sobie z tym poradziłaś, naprawdę. Takie sceny pisze się całkiem przyjemnie, ale wiem z autopsji, że nie jest to wcale takie łatwe, na jakie wygląda. Trzeba bardzo się skupić, aby wszystkiego nie przesłodzić, a żeby z drugiej strony oddać odpowiedni klimat. Tobie wyszło to świetnie. :) Muszę przyznać, że nieco dziwnie czytało mi się romantyczne fragmenty, w których Louis jest głównym bohaterem, a wszystko przez to, że w moim opowiadaniu jest on kreowany na typowego przyjaciela, dlatego to co Ty napisałaś jest dla mnie strasznie miłą odmianą. Mimo wszystko Lou pasuje mi do takiej roli i prawdę mówiąc sama nabrałam ochoty napisać czegoś o nim, haha. Co do treści.. Ah! Było tak blisko, a tu nagle Niall! Nie dziwię się, że Louis się trochę wkurzył, cóż Nasz irlandczyk nie ma najlepszego wyczucia, ale taki jego urok. Co do Martiny i Zayna.. Są uroczy, pasują mi do siebie i wcale nie jestem 'zła' na Marti ze względu na to, co zrobiła. Skoro czuła, że robi dobrze, to nic w tym zdrożnego. Lepiej być boleśnie szczerym, aniżeli miałaby ich obu okłamywać. Postąpiła słusznie i mam nadzieję, że nie będzie żałowała tej decyzji i wszystko jakoś się ułoży. No nic.. Z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału, który mam nadzieję, że nie pojawi się za późno. :) Tymczasem pozdrawiam i życzę masy weny kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Charlie... sądzę, że Marti dobrze zrobiła zrywając z tym chłopakiem. jej znajomość z Malikiem nabiera niebezpiecznej prędkości, przez co później mogłaby się czuć naprawdę źle z faktem, iż ma gdzieś tam chłopaka, a flirtuje z innym na miejscu. Wyrzuty sumienia zabiłyby ją od środka... Uważam, że nie darzyła chłopaka prawdziwą miłością. gdyby tak było - w ŻYCIU nie spojrzałaby na innego - nawet jeśli tym KIMŚ jest nie kto inny, jak pan Malik. Gdy kogoś kochasz jest on dla Ciebie najważniejszy na świecie i nie ma nikogo innego! Nieważne jakie ciacho stałoby przed tobą - nie obchodziłoby cię to, ponieważ ty już masz u boku najcudowniejszego mężczyznę na świecie. Charlie nie był kimś takim dla Marti. Może Zayn będzie? Zobaczymy ;).
    Dominica osobą towarzyszącą Lou? A to szczęściara! Cieszę się, że i ona zdała sobie sprawę z tego, co zaczęło ją łączyć z naszym słodkim Tomlinsonem :). W dodatku słowa chłopaka były takie przepiękne <3. Do pocałunku nie doszło, ale jeszcze dużo czasu przed nimi, prawda? Na nic nie jest za późno.
    Telefon od Charlie'go bardzo mnie zastanowił... Chłopak nie chce dać jej spokoju, czy może ona jednak z nim nie zerwała? Jeśli to drugie - dla mnie jest skończona. Żadna szanująca się dziewczyna by tak nie postąpiła. Tak poczułaby się na miejscu Charlie'go i Zayna w takiej samej sytuacji? Okłamuje ich obu! Obym się myliła pod tym względem...
    Czekam na nowość, kochana! :*.

    OdpowiedzUsuń
  12. Generalnie rozdział mi się podoba; uwielbiam wystawne gale i mężczyzn w garniturach. Jeśli chodzi o Twój styl pisania, jest dobrze, nie piszesz jak napalona trzynastka, która pierwszy raz przelewa myśli na papier. ;)
    W którymś momencie miałam wrażenie, że wyłapałam jakieś powtórzenia, ale jestem zmęczona, także mogły to być halucynacje.
    Co do treści... Będę miała problem z tym opowiadaniem i to spory. Ze względu na fakt, że jestem zagorzałą shipperką Larry'ego nie mogę się przekonać do paringu Lou plus jakaś panna . Mimo tego, szczerze kibicuję Zaynowi i Marti, ponieważ są wprost uroczy. Martwię się, że Charlie namiesza im w życiu, ale niestety tylko Ty wiesz jaka będzie przyszłość tej dwójki.
    Czekam na kolejny rozdział i bardzo proszę o sygnał, jak tylko go dodasz!

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem, czy to wstyd się do tego przyznawać, czy nie, ale po tym fragmencie z Domi i Lou, po tej piosence, którą dałaś w tle, po tej atmosferze... pierwszy raz w życiu rozpłakałam się czytając jakieś opowiadanie w internecie, a to chyba dobrze świadczy o twoim blogu, prawda? :) Wzbudza emocje.
    Nadal czuję się bardzo melodramatycznie, dlatego jeśli zacznę pisać coś bez sensu, to najmocniej przepraszam! Może po prostu mam teraz taki okres w życiu w którym niekoniecznie romantyczne historię poprawiają mi nastrój... a może po prostu mam depresję. Nie wiem!
    W każdym razie, boski rozdział! Mój ulubiony 'so far' :P Kocham paring Domi i Lou, sprawiłaś, że przypomniałam sobie za co tak bardzo kochałam Louis'ego na początku mojego directionowania i jestem Ci za to ogromnie wdzięczna. No i, proszę Cię kobieto, oni są dla siebie stworzeni! Pasują do siebie jak dwie połówki pomarańczy! :D
    A Zayn i Marti trochę mnie smucą. To znaczy, są razem idealni, oczywiście. Tylko... biedny Charlie. Pewnie dzwonił, żeby powiedzieć, że przyjechał do LA, prawda? Mam taką małą nadzieję, że tak, bo jednak... uwielbiam Zayna, ale tak bardzo jest mi szkoda biednego Czarka, że chyba jednak wolałabym, żeby Marti była z nim... Przepraszam wszystkie Directionerki na tej ziemi za tak haniebną zdradę!
    Aha, jeszcze jedno - boska jest ta piosenka Vince'a Gilla! Kocham !!!

    OdpowiedzUsuń