Jak widzicie, blog ma nowy wygląd. Podoba się Wam? Za szablon wielkie podziękowania należą się Hindsight. Ja jestem naprawdę zadowolona.
Nie przedłużając, zapraszam do czytania... tego czegoś. xx
1.
Dokładnie dwa tygodnie po tym, jak Louis
przyjechał po nas pod klub, w którym upiła się Martina, siedzieliśmy w wielkim
domu sławnego zespołu i graliśmy w Playstation, śmiejąc się głośno.
Od tamtego czasu, nasze życie zmieniło się
o sto osiemdziesiąt stopni. Gdyby ktoś
kiedyś powiedział mi, że będę przyjaźniła się ze znanymi piosenkarzami,
najzwyczajniej w świecie wyśmiałabym go prosto w twarz. Okazało się jednak, że
wszystko może się zdarzyć, a życie dla każdego przygotowane ma niespodzianki.
Uważałam, że jestem ogromną szczęściarą, gdyż to właśnie mnie przydarzyło się
coś tak niesamowitego. I pomimo tego, że czasami po prostu siadałam i myślałam
o tym, iż to tylko piękny sen, z każdym kolejnym dniem przyzwyczajałam się do
takiego stanu rzeczy.
Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, niemal
każdą wolną chwilę. Oczywiście nie mogło ujść to uwadze wścibskim
dziennikarzom, dlatego coraz więcej gazet rozpisywało się o naszych stosunkach
i naprawdę dziwnie było widzieć swoje twarze na pierwszych stronach czasopism
czy różnych stronach internetowych. To było coś zupełnie innego i potrzebowałam
kilku dni, by ochłonąć po pierwszym zetknięciu się z moją osobą opisywaną w
prasie. Razem z przyjaciółką starałyśmy się to jednak ignorować i zachowywać
tak, jak gdyby nic takiego nigdy nie miało miejsca. Cały zespół pomagał nam w
tym, sprawiając, że zapominaliśmy o całym tym zamieszaniu wokół naszych osób.
Ciotka Adrianna także była bardzo
przychylnie nastawiona do naszej znajomości, a także bardzo wyrozumiała,
chociaż starałyśmy się nie przeginać w żadnym aspekcie. Gdy chciałyśmy wrócić
do domu później, meldowałyśmy się kobiecie, co najwyraźniej jej odpowiadało.
Ufała nam, z czego byłyśmy niezmiernie zadowolone.
Z czystym sumieniem mogłam stwierdzić, że
te wakacje były takie, jak wyobrażałyśmy je sobie przed przyjazdem do Los
Angeles – najlepsze w całym naszym życiu.
- Domi! – Z rozmyślań wyrwał mnie głośny
krzyk, więc odwróciłam głowę by spojrzeć na Harry’ego, który patrzył na mnie z
założonymi na piersi rękoma. – Zjadłaś wszystkie żelki?
Pamiętam dzień, kiedy miałyśmy poznać
resztę sławnego zespołu. To miało być coś innego, niż pierwsze spotkanie w
miejskiej toalecie. Razem z Marti strasznie się denerwowałyśmy, jednak okazało
się, że niepotrzebnie. Niall, Liam oraz Harry okazali się bardzo sympatycznymi
chłopakami, skorymi do żartów i zabawy, ciągle uśmiechniętymi. Polubiłam ich od
samego początku, a co najważniejsze – oni także polubili nas. Myślę, że można
powiedzieć, iż staliśmy się przyjaciółmi.
Posłałam chłopakowi szeroki uśmiech i
wzruszyłam ramionami. Nic nie mogłam poradzić na to, że uwielbiałam gumowe
słodkości. Ten pokręcił tylko głową i dosiadł się do Martiny, która starała się
zabić zombie, którymi kierował Zayn. Nie szło jej to chyba najlepiej, ku
uciesze mulata, więc Harry podpowiedział jej kilka rzeczy.
Sama byłam zdziwiona takim zaangażowaniem
mojej przyjaciółki. Do tej pory raczej nie była zwolenniczką takiego typu rozrywki.
Kiedy jednak Zayn zaczął prosić ją o spróbowanie, chętnie się zgodziła.
Pokręciłam głową, uśmiechając się pod nosem.
Z Zaynem także wszystko było w jak
najlepszym porządku. Odkąd przeprosił mnie kiedy spędzaliśmy czas w wesołym
miasteczku, nie było między nami żadnej porządnej kłótni. Czasami sprzeczaliśmy
się o jakieś drobnostki, jednak nie gniewaliśmy się na siebie długo. Z każdym
kolejnym dniem nasze relacje po trochu się wzmacniały, z czego byłam naprawdę
zadowolona.
Rozejrzałam się dookoła, szukając wzrokiem
Louisa, który miał przynieść coś do picia, a nie było go już dobre dziesięć
minut. Wstałam z kanapy, którą zajmowałam i ruszyłam w stronę kuchni, gdzie
miałam nadzieję znaleźć chłopaka. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do ogromnej
powierzchni domu, która nieco mnie przytłaczała.
Louis znajdował się w pomieszczeniu
kuchennym, stojąc do mnie tyłem i zawzięcie szukając czegoś w szafce nad jego
głową. Dopiero po chwili zauważyłam, że na jasnej posadzce widnieją krople
krwi, a po ręku chłopaka spływa jej cienka stróżka.
- Coś ty sobie zrobił? – spytałam, na co
chłopak podskoczył jak oparzony, uderzając przy tym głową w otwarte drzwiczki
szafki. Zaklął głośno, rozmasowując sobie obolałe miejsce, a ja zaczęłam
chichotać. – Przepraszam, nie chciałam cię przestraszyć.
Odwrócił się w moją stronę i posłał mi
uśmiech. Czerwona ciesz skapywała na ziemię, więc zniesmaczona zmarszczyłam
nos. Podeszłam do szatyna i chwyciłam go za zranioną rękę. W przestrzeni
pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym lewej ręki widniała długa, cienka rana,
z której leciała krew.
- Mogę wiedzieć, jak ty to zrobiłeś,
zdolniacho?
Chłopak wzruszył ramionami i spuścił wzrok.
Chciał wyrwać swoją dłoń, jednak przytrzymałam ją mocno.
- Opakowanie z ciastkami za nic nie chciało
się otworzyć, więc użyłem noża – odpowiedział i wskazał na blat, na którym
leżało wymienione przez niego narzędzie i do połowy otwarta paczka pierników.
Zaśmiałam się głośno, na co Louis posłał mi
mordercze spojrzenie. Puściłam jego rękę i wciąż się uśmiechając, zajrzałam do
szafki, którą wcześniej przeszukiwał szatyn. Dopiero po chwili znalazłam w niej
apteczkę, z której wyjęłam chusteczki odkażające, kawałek gazy i plaster. Wróciłam
do chłopaka, wyciągnęłam jedną chusteczkę, złapałam go za nadgarstek i przyłożyłam
ją do rany.
Louis syknął cicho, więc podniosłam lekko
głowę, by posłać mu ironiczny uśmiech. Jego twarz znajdowała się jednak zbyt
blisko mojej, co trochę mnie zdekoncentrowało. Patrzył na mnie swoimi
niebieskimi oczami, w których znowu miałam ochotę zagłębić się na dłużej. Przez
chwilę nie spuszczaliśmy z siebie wzroku, aż w końcu dotarło do mnie, że powinnam
coś zrobić, a nie stać i po prostu się na niego patrzeć. Szybko wzięłam się w
garść i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie bądź mięczakiem, Tomlinson –
mruknęłam, po czym przyłożyłam do rany gazę i zakleiłam ją plastrem. – Do
wesela się zagoi.
Rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się
co zrobić z plamami krwi, które widniały na ziemi. Chwyciłam rolkę papieru
kuchennego, który stał na blacie i oderwałam większy kawałek, lekko zamoczyłam
go w wodzie i zaczęłam zmywać plamy z podłogi.
- Nie musisz tego robić – usłyszałam głos
Louisa, a zaraz potem jego ręka znalazła się na mojej, powstrzymując mnie od
czynności, którą wykonywałam. Po dłoni przeszedł mnie prąd, więc szybko ją
wyrwałam, po czym spojrzałam na kucającego obok mnie chłopaka.
- To nic takiego – mruknęłam i wróciłam do
wycierania podłogi. – Dokończ otwieranie ciastek, tylko proszę, tym razem nie
odkrój sobie całej ręki.
Chłopak prychnął cicho, jednak posłuchał
mnie i już po chwili wychodził z pomieszczenia niosąc miskę pierników.
Wyrzuciłam do kosza zmarnowany papier i umyłam ręce, po czym sama wróciłam do
salonu.
Przez kolejną godzinę marzyłam tylko o tym,
by wrócić już do domu. Obserwowałam zachowania Martiny i Zayna, z minuty na
minutę denerwując się coraz bardziej. Widziałam, jak ta dwójka zbliżała się do
siebie, co nie wróżyło nic dobrego. W Nowym Jorku na dziewczynę wciąż czekał
Charlie. Nie mogłam sobie wyobrazić sytuacji, że nie stanowili by pary. Nawet
jeśli nowym partnerem mojej przyjaciółki miałby być sam Zayn Malik.
- Wszystko w porządku?
Wzdrygnęłam się, przestraszona nagłą
obecnością drugiej osoby. Zerknęłam w bok i patrzyłam jak Louis przysiada się
do mnie, po czym wskazuje głową na Zayna oraz Marti, którzy głośno żartowali
między sobą.
- Nie był taki przy żadnej dziewczynie
odkąd rozszedł się z Perrie – powiedział, uśmiechając się szeroko. – Marti
dobrze na niego działa. Byłaby z nich ładna para i…
- Nie, nie byłaby – wtrąciłam, nieco zbyt
ostrzej niż planowałam. Wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę przyjaciółki. –
Marti, musimy już iść.
Blondynka spojrzała na mnie i delikatnie
kiwnęła głową. Pożegnałam się ze wszystkimi, omijając wzrokiem Louisa i
ruszyłam do przedpokoju, gdzie narzuciłam na siebie cienki sweterek, w którym
przyszłam. Po chwili w holu pojawili się także Zayn i Martina.
- Szkoda, że musicie już iść – powiedział
mulat, a ja posłałam mu wymuszony uśmiech. – Widzimy się jutro, prawda?
- Zobaczymy – odpowiedziałam szybko i
otworzyłam frontowe drzwi, po czym wyszłam na zalany w słońcu wielki taras.
Odwróciłam się jeszcze, by popędzić Martinę i wtedy zobaczyłam, jak Zayn
nachyla się w jej stronę i daje jej buziaka, niemal w prawie sam kącik jej ust.
Odetchnęłam głęboko i szybko ruszyłam przed
siebie. Dopiero po chwili przyjaciółka dogoniła mnie, po czym złapała mnie w
zagięcie łokcia.
- A tobie co znowu się stało?
- Nic – odpowiedziałam natychmiastowo,
chociaż doskonale wiedziałam, że blondynka mi nie uwierzy. Kiedy zerknęłam na
nią, unosiła wysoko swoje brwi. – Chodzi mi o to, że chyba zapomniałaś o
niektórych sprawach. Charlie wciąż czeka na ciebie w domu, a jeśli masz zamiar
bawić się w flirt z Zaynem, lepiej od razu zadzwoń do swojego chłopaka i z nim
zerwij.
Martina nie odezwała się już ani słowem.
2.
- To moja decyzja, co zrobię ze swoim
życiem.
Trzasnęłam drzwiami od naszego pokoju i
obserwowałam jak Domi kładzie się na swoim łóżku i totalnie zaczyna mnie
ignorować. Oczekiwałam od niej jakiejś odpowiedzi, chociaż doskonale zdawałam
sobie sprawę, że jej nie dostanę.
Nie rozumiałam powodu złości mojej
przyjaciółki. Nie robiłam nic złego, więc nie uważałam, by było się czym
przejmować. To, że miałam chłopaka, nie oznaczało, że nie mogłam mieć także
przyjaciół.
Wyciągnęłam z kieszeni swoich spodenek
telefon, po czym opadłam na łóżko i wybrałam numer do Charliego. Obiecałam, że
zadzwonię do niego jak tylko wrócimy do domu i miałam zamiar dotrzymać tej
obietnicy.
- Dzwonisz powiedzieć mu, że to koniec? –
Spojrzałam na Domi, która przyglądała mi się z uniesionymi brwiami. Coraz
bardziej zdenerwowana wzięłam głęboki wdech i położyłam telefon obok siebie.
- Przesadzasz – powiedziałam, starając się,
by mój głos był spokojny. – Nie mam zamiaru zrywać z Charliem tylko dlatego, że
ty ubzdurałaś sobie pewne rzeczy.
- Widziałam ciebie i Zayna, dobrze? – W
głosie dziewczyny zdecydowanie było słychać złość. – Każdy was widział. Nie
wiem, co myślicie sobie w tych waszych głowach, ale zastanów się nad tym i
podejmij decyzję, zanim któreś z was będzie porządnie cierpiało.
Przez chwilę patrzyłam na swoją
przyjaciółkę, po czym zerwałam się z miejsca i nie mówiąc ani słowa przeszłam
przez szklane drzwi prosto na plażę. Zdjęłam z nóg buty, które postawiłam przed
domem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wybrzeża.
Chłodna woda, która po chwili oblała moje
stopy, sprawiła, że nieco otrzeźwiałam i zastanowiłam się nad słowami Domi. Nie
chciałam, aby miała rację. Ale teraz ogarnęło mnie dziwne uczucie, którego za
wszelką cenę chciałam się z siebie wyzbyć.
Ruszyłam brzegiem oceanu, obserwując mewy
latające nisko nad wodą. Wokół nie było nikogo, tylko ja i moje myśli.
Kochałam Charliego i wiedziałam, że to nie
zmieni się po prostu z dnia na dzień. Był ze mną od tak dawna, zawsze kiedy go
potrzebowałam, że nie wyobrażałam sobie, że mogłoby zabraknąć go w moim życiu.
Był nie tylko moim chłopakiem, ale także jednym z najlepszych przyjaciół.
Dopełnialiśmy się, niczym dwie przysłowiowe połówki jabłka i zawsze uważałam to
za coś pięknego. Nigdy nie zastanawiałam się, jak to będzie bez niego.
Aż do teraz. Aż do tych jednych wakacji, które
stały się najlepszymi jak do tej pory. Poznanie członków One Direction
zdecydowanie coś zmieniło i nie mogłam temu zaprzeczyć. Spędzaliśmy z nimi dużo
czasu, a już szczególnie często koło mojego boku znajdował się Zayn.
Lubiłam go. Lubiłam sposób, w jaki na mnie
patrzył. Lubiłam, jak się uśmiechał, lubiłam słuchać jego głosu. Po prostu
lubiłam spędzać czas w jego towarzystwie. Nie zdawałam sobie z tego sprawy aż
do tego momentu.
Zayn powoli stawał się kimś ważnym w moim
życiu, nie wiedziałam jednak, czy każdemu z nas wyjdzie to na dobre. Czułam, że
pewna część mnie chce tego. Że po każdym
kolejnym spotkaniu potrzebuję go coraz bardziej.
Cofnęłam się myślami do ostatnich dwóch
tygodni, które spędziliśmy w towarzystwie chłopaków. Bez wątpienia najlepiej
dogadywałam się z mulatem. Za każdym razem gdy znikał mi z pola widzenia,
czułam się nieswojo, chciałam, by znów stanął obok mnie.
Czy możliwe, że powoli mogłam się w nim
zakochiwać?
Nie. Kochałam Charliego. Byłam tego pewna.
A co, jeśli byłam w stanie pokochać dwie
osoby jednocześnie?
Tak nie mogło się zdarzyć. Musiałam wybrać
jednego z nich.
Schyliłam się i podniosłam kamyk leżący na
piasku po czym z całej siły rzuciłam nim przed siebie. Ogarnęła mnie złość,
niepewność. Byłam rozdarta i kompletnie nie wiedziałam, co zrobić. Musiałam znaleźć
sposób, aby ulokować swoje uczucia. Aby podjąć odpowiednią decyzję.
I wtedy przed oczami stanęła mi sylwetka
Zayna, tak wyraźna, jakby znajdował się tuż obok mnie. Jego gęste, ciemne włosy.
Czekoladowe tęczówki i przepiękny, szeroki uśmiech. Umięśnione ramiona i duże,
bezpieczne dłonie.
Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po
policzkach, sprawiając, że czułam się jeszcze gorzej. Chciało mi się krzyczeć,
wyrzucić z siebie wszystkie te emocje.
Nie mogłam tak zranić Charliego. Był dla
mnie zbyt ważny i nie mogłam sprawić, by cierpiał z mojego powodu.
Na dworze robiło się już ciemno, kiedy
wróciłam do domu. Stanęłam w progu drzwi naszego pokoju, patrząc jak Domi
wyjmuje z uszu słuchawki i spogląda na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Miałaś rację, Domi – szepnęłam, ocierając
łzy z policzków. – Ale podjęłam już decyzję.
Decyzję, która odtąd miała zmienić
wszystko.
Osz kurwa! Mam nadzieję że będzie to Zayn bo inaczej spitprzy się moje życie!!
OdpowiedzUsuńKompletnie nie rozumiem dlaczego nie podoba Ci się ten rozdział, jak dla mnie jest naprawdę dobry! Ale z tym, że jest krótki mogę się zgodzić, bo chętnie przeczytałabym sobie coś jeszcze. :) Bardzo lubię Twój styl. Wszystko co piszesz, czyta mi się z niesamowitą łatwością i bardzo szybko, a to bez watpienia wielki plus. Odcinki są wciągające, za każdym razem chce się wiedzieć, co wydarzy się dalej i tak właśnie powinno być, prawda? Dosłownie nie mam sie do czego przyczepić. Powiem szczerze, że zaskoczyła mnie nieco postawa Domi. Nie spodziewałam się, że zareaguje tak gwałtownie na relacje między Marti, a Zaynem. Mam nadzieję, że przyjaciółki nie pokłócą się przez to i wspólnie dojdą do jakiegoś konsensusu. Jeśli chodzi o sytuację, która miała miejsce w kuchni.. Ah! Jak wyczekiwałam jakiegoś ruchu ze strony Lou! Szkoda, że się na nic nie odważył! Chociaz może to i dobrze.. Nie lubię, kiedy akcja leci zbyt gwałtownie. Tak czy inaczej wyczuwam między Lou, a Domi pewną chemię, więc myślę, że może z tego wyniknąć coś ciekawego, oby. Zayn i Martina- są po prostu uroczy i chociaż źle się z tym czuję, to muszę to napisać.. Ja już zapomniałam o jej chłopaku, który został w NY. Może i to nie w porządku, ale nie wiem, czy warto bronić się przed uczuciem, które tak spontanicznie się pomiędzy Marti, a Zaynem narodziło. To może być coś wyjątkowego, więc Marti powinna tak na to spojrzeć. Mam nadzieję, że podjęła słuszną decyzję i nie będzie jej żałować, a przede wszystkim, że jej przyjaciółką będzie ją wspierać, mimo wszystko. Jestem cholernie ciekawa, jak rozwinie się historia tych dwóch dziewczyn, dlatego jak zwykle z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego rozdziału! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę masy weny kochana! <3
+ nie chcę być bezczelna i nachalna, ale mimo wszystko zaproszę Cię na http://stabiliser-ff.blogspot.com/, na którym jakis czas temu pojawil sie nowy rozdzial, ale jak i na http://whopper-ff.blogspot.com/, na ktorym pojawil sie dopiero pierwszy. :)
Zapomnialam dodac, ze nowy szablon jest przepiekny <3 :)
UsuńWspaniały rozdział ♥
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twój styl pisania; piszesz tak, że wciąż chce się jeszcze i jeszcze.
Rozdział jest zdecydowanie za krótki ;)
Jestem ciekawa co postanowiła Martina, bo z Zayn'em stanowiliby świetną parę
Pozdrawiam, Rachel
Po prostu muszę napisać to w osobnym komentarzu, no muszę. Fenomenalny wygląd!
OdpowiedzUsuńZ jednej strony trochę racji muszę przyznać Domi - Marti chyba faktycznie zapomniała o swoim chłopaku. Rozumiem obawy pierwszej z nich i może dobrze się stało, że w taki sposób zareagowała i "wstrząsnęła" przyjaciółką :) Marti chyba powinna się porządnie nad wszystkim zastanowić. Rzeczywiście między nią a Zaynem coś się zrodziło. Tylko pytanie czy warto poświęcać te minione chwile i czas z Charliem dla niego? Czy on jej nie skrzywdzi? Tego chyba nikt nie może być pewien. Ale cokolwiek by nie postanowiła - będę za nią :)
UsuńLOU <3 Uroczy moment z Domi, naprawdę. Już myślałam, że między nimi dojdzie do chociażby małego, niewinnego pocałunku, a tutaj niestety chyba sobie jeszcze będę musiała zaczekać. Ale wszystko jest na dobrej drodze, dlatego czekam na rozdział kolejny, kochana :) Dużo weny :*
Nowy szablon jest po prostu zjawiskowy, przez jakiś czas po prostu siedziałam i się na niego gapiłam. Naprawdę, cudowny <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego jesteś niezadowolona z tego rozdziału, według mnie jest bardzo dobry. Może nie wydarzyło się w nim nic niesamowicie przełomowego, ale to dobrze, bo takie rozdziały wyrównują akcję, przez co wszystko staje się płynniejsze. Podoba mi się, że tak zgrabnie nakreśliłaś zacieśniające się relacje między poszczególnymi bohaterami. Powiem Ci, że jestem cholernie zazdrosna o to, iż Dominica i Martina spędzają czas nie tylko w Mieście Aniołów, ale także z 1D. Po prostu wymarzone wakacje! Wiele bym oddała za to, żeby coś takiego przeżyć. Cieszę się, że dziewczyny tak się dogadały z chłopcami, ale trochę mnie martwi ten szum w prasie, bo wiadomo, że dziennikarze potrafią narobić niezłego gnoju... Oby tym razem było inaczej.
Kocham, uwielbiam, ubóstwiam tę trzaskającą elektrycznością atmosferę, która wytwarza się pomiędzy Domi i Louisem! Między nimi iskrzy aż miło i chociaż oboje to zauważają, starają się udawać, że nic takiego się nie dzieje. Kiedy Dominica opatrywała mu dłoń i nagle zaczęli się na siebie gapić, już byłam pewna, że Lou ją pocałuje, ale niestety. Powiem jedno: shippuję, nawet bardzo xd
Co do Martiny... Jakkolwiek nie przepadam za Charliem (chociaż nie mam ku temu większego powodu) to uważam, podobnie jak Domi, że postępuje niewłaściwie. Jak dla mnie jej zachowanie nie jest wcale niewinne, flirtuje z Zaynem i jest tego świadoma, zresztą Malik też ją podrywa. Oboje są na dobrej drodze do tego, by się w sobie zakochać, ale... Właśnie, jest pewno "ale", a mianowicie Charlie. Zayn nie ma o nim pojęcia, z kolei Marti kompletnie nie wie, co robić... Zastanawiam się, jaką podjęła decyzję. Myślałam, że jestem pewna odpowiedzi, ale jednak naszły mnie wątpliwości.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy! <3
Na pewno nie spieprzyłaś sprawy, bo rozdział jej genialny! Ta chemia pomiędzy Louisem a Domi, awwwwww. Już tylko siedziałam i w głowie: pocałuj ją, pocałuj ją, no pocałuj ją. Ale nieeeee. Trudno, muszę czekać aż w końcu to sę wydarzy.
OdpowiedzUsuńAle za to Zaynuś pocałował tak jakby Marti! Dla mnie to jest taka słodka para i nie rozumiem w sumie czemu Domi tak się bulwersuje. Nawet gdybym kochała swojego chłopaka najmocniej na świecie to rzuciłabym go dla Zayna, nawet jeśli nasz romans miałby trwać jeden dzień, sorry. XD To na pewno trudne dla Martiny ale myślę, że sobie poradzi. Mam nadzieję, że wybrała Zayna, bo inaczej to się pogniewamy!
Cholera już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Błagam, pisz go szybko.
Weny!
Rozdział jak zwykle świetny, mam nadzieję, że Martina wybierze Zayna! Jak dla mnie to oni stanowią udaną parę. Charlie niech się chowa. No i niech w końcu będzie jakiś przełomowy moment u Louisa i Domi, tą dwójkę też uwielbiam, awwww!
OdpowiedzUsuńKapitalny rozdzial. Pozdrawiam, Weronika :) xx
OdpowiedzUsuńNowy szablon jest przepiękny, naprawdę! <3 Nie wiem czemu uważasz, że ten rozdział jest beznadziejny, zapewniam cię, że taki nie jest. Wyczuwam chemię między Lou i Domi, uhuhuhu. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa kogo wybierze Martina. Mam nadzieję, że Zayna i trzymam kciuki. Ciesze się, że w końcu sobie przemyślała tą sprawę. Wybacz, że mój komentarz taki krótki i beznadziejny, jednak napisałam już dzisiaj sporo komentarzy, korzystając z dość luźnego dnia i nadrabiając zaległości no i po prostu już nie mam siły.
Życzę ci kochana dużo weny, pozdrawiam ciepło i czekam na następny. x
[infinite-feelings-fanfiction]
Bardzo podoba mi się twój nowy szablon... Jest piękny! Przechodząc jednak do rozdziału. Nie wiem, co ci się w nim nie podoba, jak dla mnie jest świetny. Zwyczajnie uwielbiam tą historię i coś mi się wydaje, że jednym z powodów tego jest też to, że sama chciałabym się znaleźć na miejscu bohaterek. Zaprzyjaźnienie się z One Direction? To wydaje się tak nieprawdopodobne i jednocześnie tak ekscytujące, że mogłabym czytać o tym bez przerwy. Na pewno, jak najbardziej pozytywnie wpływa też na to twój styl pisania. Cóż bardzo mi się podoba...
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak przetrwam oczekiwanie do następnego rozdziału! Zakończenie w takim momencie nie wpływa zbyt optymistycznie na moją cierpliwość. Kogo wybierze Marti? Jaki to będzie miało wpływ na dalszy przebieg fabuły? No i czy Domi zbliży się bardziej do Louisa? Już chciałabym to wiedzieć! Póki co jestem zachwycona wspólnymi scenami tych obu par, a szczególnie tej drugiej... Eh ja już chcę ciąg dalszy! Pozdrawiam :)
Wchodzę. Wybacz, ale miałam dużo nauki. I bach.. Cudowny szablon i rozdział. Bardzo mi się podoba. Myślałam, że się biedak pociął.. Wystraszyłam się! Żałuję, że teraz dopiero to przeczytałam. Zarąbisty jest. I czekac na kolejny zostało. Co z tą decyzją? Kocham cię ♥
OdpowiedzUsuń♠ olusiek-blog.blogspot.com -> blog o mnie
♠ ostatni-wdech.blogspot.com -> znasz go xD
O Boże, jaki świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńDołujący, to na pewno, ale też bardzo prawdziwy jeśli chodzi o życie. No bo przecież czasami może się tak zdażyć, że pokochamy dwie osoby, a przynajmniej wydaje nam się, że je kochamy i trzeba wybierać. I ja szczerze wierzę, że Marti dobrze wybierze. Bo w sumie wiem z kim skończy, ale czy przypadkiem teraz nie będzie to Zaaaaaynnnn...? :p No nie wiem. W każdym razie - sprawiłaś, że pozytywnie myślę o Charliem i naprawdę bym chciała, żeby Marti z nim była, ale oczywiście kocham Zayna całym swym directionowskim sercem, więc... I wouldn't mind :P
No i Domi i Louuuu! Boziu kochany! Haha, ja wiem, ja wiem, że oni będą razem bo to takie oczywiste, że aż fajne :D I szczerze, jak nienawidze filmów komedii romantycznych za przewidywalność to książki uwielbiam właśnie za ten wątek.
Bo oni będą razem, prawda? No weź, gdyby nie byli, zrobiłabym z siebie idiotkę w tym momencie... ;P