05. Rozdział piąty - Czyste szaleństwo.

Od autorki: Trochę spóźniony, ale jest. Od teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej. Zaczęła się szkoła, do tego klasa maturalna i na tym muszę się skupić. Ale w między czasie na pewno uda mi się coś naskrobać.
I chciałabym coś wyjaśnić, bo ostatnio niektóre komentarze dotyczyły pewnej sprawy. Słuchajcie, nie traktujcie tego opowiadania zbyt serio.  Szanse na to, że ktoś zostanie uderzony przez 1D w miejskiej toalecie, potem wpadnie na nich na plaży, wylądują w domu i jeden z nich zostawi tam swoją kurtkę, po czym po kolejnego zadzwonią na imprezie są zerowe. ALE TO TYLKO OPOWIADANIE. Jest pisanie na podstawie CZEGOŚ WAŻNEGO DLA MNIE, ale to wręcz oczywiste, że bardzo mało prawdopodobne jest, aby któreś z tych zdarzeń miały miejsce w realnym życiu. Tak więc robi się trochę przykro, kiedy ktoś mówi, że twoje opowiadanie jest żałosne tylko dlatego, że jest mało realistyczne. Dlatego jeśli komuś przeszkadza nierealistyczność tej historii, naprawdę nie zmuszam do czytania. Wolałabym jednak, abyście skupili się na tym JAK piszę, czy nie robię żadnych błędów i czy powinnam coś poprawić. Bo wciąż tylko się uczę.
Koniec ogłoszeń, dziękuję i dobranoc.
Przypominam także o zadawaniu pytań bohaterom:
 http://ask.fm/allcomingback




    „A może to było wtedy, gdy zobaczyłam go wysiadającego z samochodu? Pomimo tego, jak okropnie się wtedy czułam, później nigdy nie żałowałam, że tak to się wszystko potoczyło. Gdyby nie ta noc, nie zaznałabym w swoim życiu tak wiele szczęścia.”

    „Czasami zastanawiam się, jakby to było, gdyby żadne z tych zdarzeń nie miało miejsca. Zdecydowanie wszystko byłoby inne. Gorsze. Teraz, po tylu latach, mogę to szczerze powiedzieć. Cieszę się, że to wszystko tak właśnie się potoczyło.”


1.

    - Naprawdę, naprawdę cię przepraszam.
    Louis przyjechał po nas niespodziewanie szybko. Miał na sobie jedynie szare spodnie od dresu i białą koszulkę z krótkim rękawem. Włosy sterczały mu na wszystkie strony i wydawał się naprawdę zmęczony, przez co czułam się jeszcze gorzej.
    O wspólnych siłach wsadziliśmy Martinę na tylne miejsce jego samochodu, a ona oparła się o nagłówek siedzenia i zamknęła oczy. Ja zajęłam fotel obok kierowcy i niemal od razu zaczęłam przepraszać chłopaka.
    - Jeszcze raz mnie przeprosisz, a porzucę was na środku ulicy.
    - Przepra… - Urwałam, widząc jego spojrzenie. – Wiem, że nie musiałeś tego robić i gdyby ktoś cię zobaczył, miałbyś spore kłopoty.
    - Miejmy nadzieję, że to się nie zdarzy. – Mocniej zacisnął dłonie na kierownicy i nie spuszczał wzroku z drogi przed nami.
    Czułam się okropnie. Co mi w ogóle strzeliło do głowy, żeby do niego zadzwonić? Najwyraźniej nie zdawałam sobie sprawy, co robię. Ten chłopak był gwiazdą światowego formatu, a nie szoferem zdesperowanych nastolatek!
    Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Powinnam od razu poprosić o pomoc ciotkę Adriannę. Wolałabym do końca życia słuchać jej krzyku, niż raz jeszcze poczuć się tak, jak w tej chwili.
    Byłam idiotką. Totalną idiotką.
    Jechaliśmy w ciszy. W moich oczach co chwila pojawiały się łzy spowodowane zażenowaniem, ale robiłam wszystko, by nie pozwolić wypłynąć im na policzki.
    Marti najprawdopodobniej zasnęła, gdyż nie odezwała się ani słowem, odkąd wsiedliśmy do samochodu. Byłam z tego powodu zadowolona – ostatnim czego teraz chciałam, to słuchanie jej bełkotu, który z całą pewnością nie miałby żadnego sensu.
    Nagle do moich uszu dobiegł cichy śmiech Louisa. Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on korzystając z tego, że zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, posłał mi rozbawione spojrzenie.
    - Jeszcze nigdy nie przydarzyło mi się coś takiego – powiedział i znów się zaśmiał. – Jestem pewny, że będę to wspominał do końca życia.
    - Czuję się jak idiotka.
    - Niepotrzebnie – oznajmił i w tym samym momencie ruszyliśmy dalej. – Gdybym nie był sławny, nie czułabyś się tak, prawda?
    Nie odpowiedziałam, jednak doskonale zdawałam sobie sprawę, że ma rację. Jeżeli byłby po prostu zwykłym chłopakiem, którego poznałam na wakacjach, byłabym szczęśliwa, że mogłam liczyć na jego pomoc.
    - Przyznam nawet, że zrobiło mi się miło – kontynuował chłopak, wciąż się uśmiechając. – Potraktowałaś mnie jak zwykłego kolesia, a tego oczekujemy właśnie od naszych fanów.
    Powstrzymałam się od stwierdzenie, że tak naprawdę nie jestem ich zbyt wielką fanką. Zamiast tego mruknęłam tylko:
    - Nawet mnie nie znasz.
    Szatyn znowu się zaśmiał. Dźwięk jego śmiechu był przyjemny dla ucha.
    - Nazywasz się Dominica i bez żadnych skrupułów nakrzyczałaś na mojego przyjaciela – stwierdził radośnie. – Jakimś cudem znów się spotkaliśmy, dostałaś ode mnie błotem, a potem uratowałaś nas przed napadem fanek. Przynajmniej mam okazję się odwdzięczyć.
    Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Wciąż czułam się strasznie głupio, ale po słowach Louisa było już nieco lepiej.
    W końcu zatrzymaliśmy się przed bramą ogromnej posiadłości, którą chłopak otworzył pilotem przyczepionym do kluczy. Szeroko otworzyłam oczy, widząc tak wspaniały i wielki budynek.
    Przejechaliśmy przed podwórko i zaparkowaliśmy w obszernym garażu, gdzie znajdował się jeszcze jeden samochód.
    Marti ocknęła się, kiedy starałam się wyciągnąć ją z auta. Nic nie powiedziała, ale sprawiała wrażenie, jakby kompletnie nie wiedziała, co się wokół niej dzieje. Najwyraźniej wypity alkohol wciąż w niej buzował.
    Louis poprowadził nas do metalowych, ciężkich drzwi, przez które przeszliśmy do dużego, pustego holu.
    - Co na to wszystko powiedzą twoi przyjaciele?
    - Niall, Liam i Harry spędzają noc na jachcie, więc nie będzie z tym problemu – odparł i skierował się w stronę najbliższego pokoju.
    Jęknęłam w duchu, kiedy dotarło do mnie, że nie wymienił imienia Zayna. Jednak posłusznie podreptałam za nim, trzymając za ramię Martinę, która ledwo stawiała kolejne kroki. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak pijanej.
    Pokój okazał się ogromnym salonem, z wiszącym na ścianie plazmowym telewizorem, zdjęciami zespołu stojącymi na masywnych, ciemnych meblach i dwiema skurzanymi sofami w czarnym kolorze.
    Na jednej z nich, w samych, granatowych spodniach od dresu siedział Zayn.
    Otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak zrezygnował, gdy zobaczył mnie stojącą obok Louisa, z pijaną dziewczyną opierającą mi się na ramieniu, która najprawdopodobniej popadła w coś rodzaju snu, gdyż jej ciało było bezwładne i całym ciężarem naciskające na moje.
    - Stary, co ty wyprawiasz? – spytał w końcu, a ja skuliłam się pod spojrzeniem, które mi posłał.
    - Pomagam w potrzebie – odparł Louis, wzruszając ramionami.
    Przejął ode mnie Martinę i delikatnie ułożył ją na wolnej kanapie. Zaczęłam wpatrywać się w swoje dłonie, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
    - Pomagasz osobie, która najpierw upija swoją przyjaciółkę, a potem prosi cię o ratunek? – Zayn podniósł się z miejsca i podszedł do przyjaciela. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Naprawdę jesteś taki głupi?
   Louis zmrużył oczy i utkwił je w twarzy mulata.
   - W czym problem, Zayn?
   - Przecież to oczywiste! – Chłopak podniósł głos. – One próbują nas wykorzystać! Wtargnąć do naszego osobistego życia, jedynej rzeczy, którą jako tako udało nam się uchować!
    Przez chwilę poczułam się tak, jakby ktoś uderzył mnie prosto w twarz. A potem ogarnęła mnie czysta wściekłość.
   - Zwariowałeś?! – Louis już także zaczął krzyczeć. – Zdajesz sobie sprawę, jakie głupoty wygadujesz? Jesteś nienor…
    - Przestańcie! – Wtrąciłam się, starając się ich przekrzyczeć. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaków i już spokojniej dodałam:
    - Przestańcie się kłócić.
    Przeniosłam spojrzenie na Zayna, który ze złości mocno zaciskał szczękę. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam.
    - Myśl sobie co chcesz, panie „wszystko wiem lepiej” – warknęłam z irytacją. – Ale nigdy nie zrobiłabym czegoś podłego w stosunku do was. Nic o mnie nie wiesz, więc nie waż się więcej wypowiadać przy mnie takich rzeczy.
    Chłopak nie odpowiedział. Rzucił mi jedynie wściekłe spojrzenie i opadł z powrotem na kanapę.
    Podniesione głosy zbudziły Marti, która z jękiem przeniosła się do pozycji siedzącej. Wszystkie trzy pary oczu zwróciły się w jej stronę.
    - Nigdy więcej nie tknę alkoholu – mruknęła i podniosła na nas wzrok. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się gdzie i z kim jest. Jej oczy zrobiły się wielkie niczym spodki. – Czy ktoś mi wyjaśni, co tu się dzieje?
    Utkwiła spojrzenie w mojej twarzy. Wzruszyłam ramionami i posłałam jej nieśmiały uśmiech.
    - Poprosiłam Louisa o pomoc, gdy ty nie mogłaś utrzymać się na nogach. Nie wiedziałam, do kogo innego mogę się zwrócić.
    Marti zarumieniła się ze wstydu, a ja zerknęłam na chłopaków – Louis stał uśmiechając się pod nosem, natomiast Zayn nie spuszczał wzroku z blondynki. Wciąż jednak miał naburmuszoną minę.
    - Chyba potrzebuję trochę świeżego powietrza. – Martina podniosła się z miejsca i zachwiała się na nogach, jednak Louis w ostatniej chwili złapał ją za ramię.
    - Pójdę z tobą – zaproponował i zaczął prowadzić ją w stronę wyjściowych drzwi. Rzucił spojrzenie mi i Zaynowi. – Poczekajcie tu chwilę – dodał, zanim całkowicie zniknęli nam z oczu.
    Byłam wściekła, że zostawili mnie samą z Zaynem. Chłopak nie powiedział ani słowa; sięgnął po pilot, włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach, szukając czegoś ciekawego. Opadłam na kanapę, którą wcześniej zajmowała Marti i skupiłam wzrok na dużym ekranie.
    - Póki pamiętam – odezwał się nagle Zayn, więc spojrzałam na niego. – Zapomniałem zabrać od was bluzy, gdzie był mój telefon. Pominę fakt, że najprawdopodobniej został już przeszukany. Numer Louisa nie pojawił się od tak w twoich kontaktach, prawda? W każdym bądź razie, chciałbym go w końcu odzyskać.
    - Za-zapomniałeś? – spytałam, czując, jak znów ogarniam mnie wstyd.
    - Tak jak powiedziałem.
    - Ale… Myślałam, że…
    - Co myślałaś?
   Poczułam jak się czerwienię. Znowu popełniłam kolejny, głupi błąd. Zayn po prostu zapomniał swojej bluzy. A ja źle to odczytałam.
   - Myślałam, że zrobiłeś to specjalnie – powiedziałam szeptem, w duchu modląc się, żeby chłopak tego nie dosłyszał.
    I wtedy zaczął się śmiać. Głośno i szczerze. Po raz kolejny tego wieczoru poczułam się jak totalna idiotka.
    - Z tobą naprawdę jest coś nie tak. – Zayn nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Posłałam mu mordercze spojrzenie.
    - A ty to niby co? – Od zawsze uważałam, że najlepszą obroną jest atak. – Ja przynajmniej nie mam dwóch osobowości.
    - I co to niby ma znaczyć? – spytał mulat, wciąż szeroko się uśmiechając. A ja musiałam przyznać, że mnie to rozpraszało. Miał naprawdę ładny uśmiech. Idiota.
    - Widziałam wywiady z wami, urywki koncertów, teledyski. Wtedy jesteś zwykłym, roześmianym i wyluzowanym chłopakiem – powiedziałam, obserwując jak przy każdym wypowiedzianym słowie uśmiech znika mu z twarzy. Czerpałam z tego małą satysfakcję. – Ale dla nas jesteś niemiły, zbyt pewny siebie, a nawet wredny. Nie przypominam sobie jednak niczego, czym mogłabym zasłużyć na takie traktowanie. I zastanawiam się, która z tych twarzy jest prawdziwa.
    Chłopak nie odpowiedział. Przyglądał mi się swoimi ciemnymi oczami, a ja twardo wytrzymywałam ten wzrok. W końcu przeniósł spojrzenie na ekran telewizora.
    Westchnęłam i położyłam głowę na oparciu kanapy. Tępo zaczęłam wpatrywać się w biały sufit i poczułam się naprawdę zmęczona. To była długa noc, a wiedziałam, że w domu czeka mnie jeszcze konfrontacja w ciotką. Nie byłam pewna, czy spodoba jej się tak późny powrót. Mogłam tylko żyć nadzieją, że kiedy wrócimy będzie jeszcze spała i niczego nie zauważy.
     I wtedy naszła mnie nagła myśl.
    - Skoro nie zostawiłeś u nas bluzy specjalnie, dlaczego dziś po nią nie przyszedłeś? – spytałam, nie zmieniając pozycji.
    - Byłem zajęty. Cały dzień spędziliśmy w studiu – mruknął w odpowiedzi, a ja nie poruszałam już więcej tego tematu.
    Miałam tylko nadzieję, że Louis i Marti wrócą jak najszybciej.


2.


    Z zachwytem przyglądałam się ogromnej posiadłości, którą zajmowali członkowie znanego zespołu. Budynek o białych ścianach i dużych oknach był naprawdę okazały. Na zewnątrz znajdował się pokaźnych rozmiarów basen, którego woda lśniła w blasku księżyca. Trawnik wokół był zadbany i ładnie przystrzyżony.
    Pod wpływem świeżego powietrza przestało kręcić mi się w głowie i czułam się już o wiele lepiej. Podeszłam do brzegu basenu, usiadłam na zimnych kafelkach, zdjęłam buty i zanurzyłam nogi w chłodnej wodzie. Po chwili przysiadł się do mnie Louis, z którego twarzy nie schodził delikatny uśmiech.
    - Naprawdę przepraszam za to wszystko – powiedziałam, zerkając na niego. – To trochę niezręczna i dziwna sytuacja. Czuję się niczym w jakimś śnie. Nie chciałabym też, żebyście mieli przez to kłopoty.
    Chłopak pokręcił głową i uśmiechnął się serdecznie.
    - Nie ma nic złego w tym, że poznajemy nowe osoby. To, że każdy nasz krok śledzi tyle osób nie oznacza, że nie mamy prawa kontrolować naszego życia.
   Wiedziałam, że jego słowa są szczere, więc nieco się rozluźniłam. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wpatrując się w wodę basenu. Z każdą kolejną minutą czułam się coraz bardziej zmęczona. Przymknęłam delikatnie powieki i wzięłam głęboki wdech.
    Nagle na swojej twarzy i ciele poczułam zimne krople wody. Pisnęłam i zerwałam się na nogi, po czym z oburzeniem zwróciłam się w stronę śmiejącego się Louisa.
    - Nie słyszałaś, że zimna woda jest najlepsza na otrzeźwienie? – powiedział pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. Nie potrzebowałam wiele czasu, by mu zawtórować.
    Wróciłam na poprzednie miejsce i szybkim ruchem dłoni zagarnęłam wodę, odwdzięczając mu się mokrymi plamami na koszulce.
    Następne kilkanaście minut spędziliśmy na przyjemnej rozmowie. Dopytywałam się go o dobre i złe strony kariery, a on chciał dowiedzieć się czegoś o Nowym Jorku.
    Louis był naprawdę pozytywnym i pełnym energii chłopakiem. Uśmiech prawie nigdy nie schodził mu z twarzy i zawsze wtrącił gdzieś jakiś żart. Rozmowa z nim była łatwa i naprawdę można było zapomnieć, że jest kimś wielkim w świecie. Tutaj, na brzegu basenu był po prostu normalnym młodym mężczyzną.
    Kiedy w końcu powoli wracaliśmy do środka, zastanawiałam się, co teraz będzie. Nie chciałam stracić kontaktu z szatynem. Był strasznie sympatyczny i naprawdę żałowałabym, gdybym już nigdy więcej nie miała okazji z nim porozmawiać.
    Nagle chłopak chwycił mnie za nadgarstek i gwałtownie się zatrzymał. Spojrzałam na niego zaskoczona i dostrzegłam, że unosi głowę ku niebu i szuka czegoś wzrokiem.
    - Oglądałaś kiedyś gwiazdy? – zapytał, robiąc śmieszną minę. Naprawdę z trudem powstrzymałam się od chichotu. Przypominał teraz trochę małe dziecko, któremu nagle dziwny pomysł przyszedł do głowy.
    - Kiedyś, gdy byłam jeszcze małą dziewczynką – odpowiedziałam, przypatrując się uważniej jego twarzy.
    Był przystojny. Jego oczy miały szarawo – niebieski odcień i otoczone były gęstymi rzęsami. Szeroki uśmiech i roztrzepane włosy sprawiły, że przypominał małego, słodkiego elfa.
    Chłopak pokiwał tylko głową, puścił moją rękę i znów ruszył w kierunku domu. Obserwowałam go przez kilka sekund, by po chwili dorównać mu kroku.
    Kiedy weszliśmy do salonu, Zayna nigdzie nie było, natomiast Domi drzemała na kanapie, z głową opartą na oparciu. Była przykryta kocem i zastanawiałam się, czy to mulat zdał się na taki gest wobec mojej przyjaciółki.
    - Chyba nie będziemy jej budzić, nie uważasz? – odezwał się Louis i usiadł obok dziewczyny. Spojrzał na nią i cicho zachichotał. – Rozgość się. Rano wrócicie do domu.
    Nie byłam do końca pewna, czy był to dobry pomysł. Gdyby ciotka Adrianna się obudziła i dostrzegła, że jeszcze nas nie ma, na pewno bardzo by się zdenerwowała. Ja natomiast nie chciałam nadużywać gościnności chłopaków.
    Niestety nie miałam serca obudzić teraz Domi, więc nie mając innego wyboru usiadłam na drugiej sofie i kontynuowałam konwersację z Louisem.
    Czyste szaleństwo, pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.

12 komentarzy:

  1. Super, miło czytający się, długo przeze mnie oczekiwany rozdział. :) Tak, jak ostatnio pisałam, mi tam taki plan tego opowiadania jak najbardziej pasuje. :) Dzięki niemu mogę się uśmiechnąć i oderwać od rzeczywistości. Będę czekać na kolejny rozdział, bo ta historia naprawdę bardzo mi się podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za powiadomienie choć wczoraj zaglądałam na nowy rozdział. Cieszę się, że jest po tak dlugiej przerwie. Zakochałam się w tym blogu, bo jest inny niż te co czytam ciągle o tym zespole. Boże... czytam tyle z nimi blogów a nie jestem ich fanką ledwo ich toleruje. Powinniście być mi dłużni hehe : ) Bardzo mi się podoba no a zwłaszcza Louis. Boże oni muszą ze sobą być, bo nie wiem co zrobie xd
    ostatni-wdech.blogspot.com

    Ellie chcesz zwiastun na tego bloga? Zamów a wykonam tylko przeczytaj regulamin : )
    zamowienia-u-olcia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Stwierdzam, że Zayn cierpi na rozdwojenie jaźni. Jest strasznym chamem w stosunku do Domi.
    Rozumiem, że chcesz stworzyć po prostu przyjemną do czytania historię. To takie oderwanie od codzienności.

    OdpowiedzUsuń
  4. No Zayn to w tym rozdziale naprawdę mnie zirytował! Jak mógł pomyśleć, że Domi specjalnie upiła swoją przyjaciółkę, by zadzwonić do Louisa i dostać się do ich domu? Jedynym człowiekiem, z którym coś jest nie tak to właśnie z nim. Powinien się najpierw zastanowić, a dopiero później wyrażać swoją opinię (zresztą niesłuszną), by niepotrzebnie kogoś nie zranić. Lou zachował się naprawdę wspaniale! Dobry z niego przyjaciel. I uchylił rąbek swojej romantyczności - gwiazdy! :) Mam nadzieję, że dziewczyny nie będą miały problemu w związku z późnym powrotem do domu. Czekam na rozdział następny, życzę dużo weny i powodzenia w tej strasznej, maturalnej klasie - mam to samo. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę się obawiałam, w jakim nastroju będzie Louis, kiedy przyjedzie po dziewczyny. Zastanawiałam się, czy nie będzie wściekły - w końcu telefon go obudził. Tymczasem Tommo zachował się jak na dżentelmena przystało i odeskortował dziewczyny w bezpieczne miejsce. Mam nadzieję, że nie widział ich żaden cholerny paparazzi, bo to wywołałoby okropny skandal.
    Zachowanie Zayna zbiło mnie z pantałyku, naprawdę. Kiedy ostatnio rozmawiał Martiną, wydawało mi się, że tylko zgrywa takiego bad boya i w rzeczywistości jest bardzo miły. Ale to...? Okej, po części go rozumiem. Niecodziennie się zdarza, że jakieś obce dziewczyny wchodzą do ich życia tak bez uprzedzenia. Na pewno swoje przeżył w show biznesie, więc jest nieco uprzedzony. Ale dlaczego również potem był taki oschły, w sensie w rozmowie z Dominicą? On ma jakieś pieprzone rozdwojenie jaźni czy co? Serio Malik, zachowujesz się jak ostatni cham i dupek. Mogło Ci się nie podobać, że kumpel przyprowadził do domu dwie dziewczyny, w tym jedną kompletnie zalaną, ale to nie powód, by pluć jadem... Izi, stary.
    Z kolei to, co rozgrywało się między Martiną a Louisem było naprawdę urocze. Strasznie polubiłam Tomlinsona w Twoim wydaniu, w pewnej mierze właśnie tak sobie go wyobrażam: jako szalonego, ale sympatycznego i romantycznego chłopaka, który ciągle się uśmiecha. Jak wyskoczył z tymi gwiazdami to sama zaczęłam się szczerzyć do ekranu jak głupia. No i przede wszystkim pozwolił dziewczynom u siebie przenocować, nawet pomimo fochów Zayna. To się ceni. Louis nie zachowuje się jak rozkapryszony gwiazdor, jest wciąż normalnym chłopakiem.
    Jestem ciekawa, co będzie się działo, kiedy dziewczyny już się obudzą. No i przede wszystkim co powie ciotka Adrianna, skoro jej podopieczne nie wróciły na noc xd
    Bardzo mi się podobał ten rozdział i czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały rozdział ;)

    Historia zaczyna się rozkręcać i coraz bardziej mi się podoba.

    Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja po prostu uwielbiam te rozdziały u ciebie! Powiem ci, że ta w zasadzie nieprawdopodobność tej historii mnie nieźle przyciąga, bo zaczynam odnosić wrażenie, że wystarczy łut szczęścia i wszytko staje się w życiu możliwe. Może i naprawdę spotkanie One direction i takie zakumplowanie się z chłopakami z zespołu nie ma szansy bytu, ale mi się wydaje, że jest choć ta jedna na milion i wszystko się może w życiu zdarzyć :)
    W sumie na miejscu dziewczyn też byłabym zawstydzona tą całą sytuacją, zresztą zapewne nie odważyłabym się nawet zadzwonić do Louisa. Nie mniej jednak zrobiło się naprawdę ciekawie i muszę powiedzieć, że mimo wszystko uciszyłam się, że to właśnie Malik poza chłopakiem był jeszcze w domu. No cóż bardzo lubię jego konfrontacje z Dominicą i takowa mnie właśnie nie ominęła :D
    Zdecydowanie czekam na więcej. Ta historia urzeka mnie swoją lekkością, humorem, czy twoim doskonałym przedstawieniem każdej sytuacji. Świetnie piszesz! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny! W końcu nie wiem, jak to będzie - Louis czy Zayn będą z Domi? Bo tak jakoś mi się pogmatfało :D
    A Malik to cham, chociaż rozumiem jego zachowanie. Racja - dziewczyny nie miały do kogo zadzwonić, ale ich działanie na prawdę można odczytać źle, jakby się chciały wmieszać do życia chłopaków.
    Nie wiem, o czym mam jeszcze pisać, rozdział powalający, ciekawy, z duuużą ilością dialogów, co osobiście kocham, więc wszystko cacy.
    Czekam na next!
    R.
    Ps. Zapraszam na kolejny rozdział pamietnik-umarlej.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedno słowo : genialne !

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tam, nie znają się. Sama nazwa FANFICTION mówi, że to nie będzie coś, co zdarzy się naprawdę, co nie?
    W każdym bądź razie rozdział oczywiście wyśmienity. Aż chce się więcej, mówię to szczerze. Louis to taki mój słodziak i jego właśnie lubię najbardziej. To cholernie miłe z jego strony, że pomógł dziewczynom, chociaż wcale nie musiał.
    Zayna też uwielbiam. Kto by pomyślał, że będzie z niego taki arogancik, huhu. Może trochę przesadził z tym, co powiedział do Domi, ale cóż, różni są ludzie. I tak go kocham, bo jest śliczny.
    Miałam nadzieję, że Malik będzie z Martiną, a Louis z Domi, ale po tym rozdziale nie jestem już tego taka pewna. Spacer Larti {pozwól, że tak ich będę nazywać, bo Mouis jakoś brzydziej mi brzmi.) był naprawdę słodki. Lou taki dowcipny, a potem jeszcze ta akcja z gwiazdami.
    Ale to nie jedyny słodziak tu. Bo może i Zayn kłócił się z Domi (tak poza tym ta akcja z telefonem, hahaha) ale w końcu ktoś przykrył ją kocem, prawda? Czyż to nie był wspaniały gest? Awwwwww! Zomi rządzi! Ha!
    No kochana, czekam z niecierpliwością na następny rozdział i dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  11. Po prostu cudeńko !!! :*
    Cudowny rozdział .
    To opowiadanie jest niesamowite !!!
    Czekam na next i życzę weny kochana :*

    Przy okazji zapraszam do mnie. Bardzo zależy mi abyś wyraziła tam swoje zdanie. http://good-girls-love-bad-boyss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Fochy Zayna przebijają wszystko. Jego zachowanie zaczyna być przytłaczające. To znaczy, może być przewrażliwiony na punkcie nowych znajomości, zapewne nie raz już się sparzył przez swoją karierę i teraz zwyczajnie się wzbrania przed wciąganiem nowych osób do swojego życia, no ale żeby tak najeżdżać na dziewczyny, które przyprowadził jego kumpel? Ktokolwiek by to nie był, mógłby być uprzejmy i porozmawiać z Tomlinsonem na osobności, a nie wyżywać się na biednej Domi, która zwyczajnie potrzebowała pomocy. Dobrze, że przynajmniej dla Lou to wszystko nie wydało się dziwne, bo jeszcze zostawiłby D. i M. na lodzie i biedne rzeczywiście musiałyby pakować walizki po konfrontacji z ciocią A. Co do ciotki, ciekawa jestem, czy dziewczynom uda się wrócić przed jej pobudką. Albo przynajmniej mam nadzieję, że ciotka zwyczajnie nie będzie sprawdzać czy są obecne, bo "pozwoli im pospać" na przykład. Bo inaczej ta cała akcja z nieprzychodzeniem do domu po pijaku może się skończyć jeszcze gorzej niż dzwonienie po pomoc do ciotki.
    Cóż, zbiłaś mnie z tropu. Bo teraz szczerze pogubiłam się w relacjach między bohaterami, ale to chyba dobrze, że nie wszystko z góry jest narzucone.
    Jeszcze tylko dopowiem, że lubię jak kreujesz swoje postacie. Nie są papierowe, tylko każdy ma "to coś". Louis jest pomocny i raczej miły, a Zayn to taki bad boy, jakich mało. Ciekawa jestem, który z nich zacznie pierwszy się zmieniać. Bo jednak każdy potrzebuje w życiu jakichś zmian, a w życiu Malika na razie chyba nie jest za ciekawie, skoro tak odnosi się do innych. No nic, tylko tak sobie rozmyślam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń