Mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu. Pozdrawiam i życzę miłego czytania. xoxo
ps: przypominam o możliwości zadawania pytań bohaterom!
1.
To, co wydarzyło się po naszym powrocie
do domu, zdecydowanie można było nazwać istnym szaleństwem. Dochodziła godzina
ósma, kiedy Louis z wielką chęcią nas odwiózł, chcąc przy okazji zabrać bluzę
Zayna. Niestety, nikt nie spodziewał się tego, co stało się zaraz po
przekroczeniu progu domu.
Ciotka Adrianna czekała na nas już na
korytarzu, z rękoma podpartymi na biodrach i surową miną. Najwyraźniej musiała
zauważyć nas przez okno w kuchni, kiedy wysiadałyśmy z samochodu.
Jej krzyk rozniósł się po całym mieszkaniu,
przyprawiając mnie o gęsią skórkę. Była naprawdę wściekła i było widać to w jej
oczach, a także ogólnym zachowaniu. Wymachiwała rękoma na wszystkie strony, a
raz nawet zdarzyło jej się tupnąć nogą. Wykrzykiwała ciągle to samo – czy
zdawałyśmy sobie sprawę, jak się zdenerwowała, kiedy rano nie zastała nas w
naszych łóżkach, czy nie po to mamy komórki, aby można było do niej zadzwonić i
gdzie podziewałyśmy się całą noc.
Stałam ze spuszczonym wzrokiem, czując, jak
z każdym kolejnym słowem kobiety rumienię się coraz bardziej. Czułam się winna
całej tej sytuacji. Gdybym tak bardzo nie upiła się poprzedniego wieczoru, nie
miałybyśmy żadnych problemów. A naprawdę nie chciałam zawieść cioci Domi.
Przygarnęła nas na tak długi okres czasu i nie chciałam stracić zaufania w jej
oczach.
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za ramię,
więc delikatnie odwróciłam głowę i dostrzegłam Louisa, który przypatrywał się
mi z rozbawieniem na twarzy.
- Przyjadę po rzeczy Zayna później –
szepnął, a ja posłałam mu przepraszające spojrzenie. – O ile przeżyjecie.
Chłopak wykorzystał moment, w którym
Adrianna nabierała powietrza, mruknął ciche „Do widzenia” i wycofał się za
drzwi, które zamknął za sobą najciszej, jak tylko się dało. Wzięłam głęboki
wdech i ponownie spojrzałam na kobietę. Trochę się już uspokoiła, jednak w jej
oczach wciąż można było dostrzec rozczarowanie. Kazała nam iść do swojego
pokoju i przygotować się do śniadania.
Żadna z nas nie odezwała się ani słowem,
nawet wtedy, kiedy znalazłyśmy się już w pomieszczeniu, które zajmowałyśmy.
Domi od razu rzuciła się w stronę łazienki, z zamiarem wzięcia porządnego
prysznicu. Nie mając innego wyboru musiałam poczekać na swoją kolej.
Opadłam na łóżko, zaplotłam ręce za głową i
zaczęłam wpatrywać się w sufit. Obrazy ostatnich wydarzeń powoli przewijały się
przez moją głowę. Niewiele pamiętałam z tego, co działo się w klubie.
Najbardziej ostre wspomnienia dotyczyły spaceru z Louisem po ich wielkiej
posiadłości. Naprawdę dobrze się wtedy bawiłam. Musiałam przyznać, że cieszyłam
się, iż chłopak nie zabrał bluzy tego ranka. Był to kolejny pretekst do
spotkania się z nim, jeśli tylko ciocia Adrianna pozwoli wyjść nam z domu.
Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącej
wiadomości, więc niechętnie podniosłam się z łóżka i sięgnęłam po torbę Domi,
którą dziewczyna bezwiednie rzuciła na ziemię. Znalazłam w niej swój telefon,
odblokowałam ekran i ziewając szeroko odczytałam wiadomość.
Od: Charlie.
Wszystko w porządku, kochanie? Nie mogę się do ciebie dodzwonić.
W tym samym momencie dopadły mnie ogromne
wyrzuty sumienia. Faktycznie, chłopak pozostawił po sobie kilkanaście
nieodebranych połączeń. Nie chciałam, aby pomyślał, że wyjazd do Los Angeles
sprawił, że przestałam się nim interesować. Tęskniłam za nim naprawdę bardzo
mocno i chciałam opowiedzieć mu o wszystkim jak najszybciej.
- Łazienka jest do twojej dyspozycji –
doszedł mnie cichy głos Domi, która stała już przy szafie w poszukiwaniu
świeżych ubrań. – Ale lepiej się pośpiesz.
Westchnęłam cicho i czym prędzej odpisałam
na wiadomość mojego chłopaka.
Do:
Charlie.
Przepraszam, nie słyszałam
telefonu. Muszę ci wiele opowiedzieć, ale nie mogę teraz rozmawiać. Odezwę się
jak tylko będę miała chwilę. Kocham cię! Xx
Rzuciłam telefon na łóżko, wyjęłam z szafy
czystą bieliznę, czarne spodenki i jasno różową koszulę, po czym szurając
nogami udałam się do łazienki.
Stałam pod wodą już dobre piętnaście minut,
kiedy usłyszałam krzyk Domi, proszący abym się pośpieszyła. Niechętnie wyszłam
więc z kabiny i ślamazarnymi ruchami dokończyłam poranną toaletę.
Domi czekała na mnie stojąc przy szklanych
drzwiach z wyjściem na plażę i założonymi na piersi rękami wpatrując się w
falujący ocean. Cichym krząknięciem dałam jej znać, że możemy już iść, więc
odbiła się od framugi i ruszyła w stronę kuchni.
Ciotka Adrianna siedziała przy stole i
dopijała swoją poranną kawę. Nie posłała nam ani jednego spojrzenia i w
pomieszczeniu zdecydowanie było czuć napiętą atmosferę.
Usiadłyśmy przy stole i zabrałyśmy się za
jedzenie kanapek, które przygotowała kobieta. Pomyślałam, że to naprawdę
wspaniała osoba. Pomimo tego, że była na nas wściekła, specjalnie dla nas
zrobiła posiłek, chociaż wcale nie musiała.
- Ciociu, naprawdę nam przykro – zaczęła
nagle Domi, wpatrując się w kromkę leżącą na jej talerzu.
Blondynka w końcu na nas spojrzała i
delikatnie się uśmiechnęła. Wiedziałam, że właśnie nadszedł koniec burzy.
- Nie gniewam się, dziewczynki –
powiedziała w końcu, wstając od stołu. – Po prostu nie róbcie tego więcej.
Zgodnie pokiwałyśmy głowami i
odprowadziłyśmy wzrokiem wychodzącą z kuchni kobietę. Dopiero potem
spojrzałyśmy na siebie i szeroko się uśmiechnęłyśmy. Domi wystawiła rękę, więc
przybiłam jej piątkę i zaraz zabrałam się za konsumowanie śniadania. Do tej
pory nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo byłam głodna, więc kanapki okazały
się najlepszym posiłkiem, jaki kiedykolwiek jadłam.
Nagle usłyszałam jak Domi zachłosta się
powietrzem, a chwilę potem doszedł do mnie jej głośny kaszel. Spojrzałam na nią
zdziwiona; machała rękoma, w jednej z nich trzymając swój telefon, i starała
się opanować napad. Z oczu ciekły jej łzy i wyglądała naprawdę zabawnie, więc
zaczęłam się śmiać, w tym samym momencie pukając ją delikatnie po plecach. Po
chwili dziewczyna przestała się krztusić i posłała mi pełne podekscytowania
spojrzenie.
-
Louis przysłał wiadomość – powiedziała piskliwie, na co pokręciłam
jedynie głową. Przyjaciółka spojrzała na mnie jak na wariatkę. – Może trochę
entuzjazmu, dobrze? Nie codziennie się zdarza, że sławny piosenkarz do nas
pisze! Powinnaś skakać z radości razem ze mną i…
- Powiesz mi w końcu, czego dotyczy
wiadomość, czy nie? – przerwałam jej, tym samym narażając się na jej groźne spojrzenie.
- Chciałby odzyskać rzeczy Zayna, jednak
przyjazd do nas nie wydaje mu się najlepszym pomysłem, bo boi się, że ciotka
Adrianna o wszystko go oskarży… - Przerwała nagle, wpatrując się w ekran z
dziwną miną. – Zabawne, prawda? Przecież to nie jego wina. W każdym bądź razie
pyta się, czy wiemy gdzie stacjonuje wesołe miasteczko i czy mogłybyśmy spotkać
się tam z nimi za godzinę.
- Z nimi?
Domi wzruszyła jedynie ramionami.
- Zayn pewnie też tam będzie. W końcu to do
niego należy bluza – odparła i spojrzała na mnie z pytaniem wymalowanym na
twarzy.
Kiwnęłam jedynie głową i obserwowałam, jak
dziewczyna odpisuje chłopakowi. Była podekscytowana niemal tak samo jak dziecko
dostające nową zabawkę. Rozumiałam ją jednak, gdyż sama cieszyłam się na to
spotkanie. Co prawda zaraz po śniadaniu miałam zamiar zadzwonić do Charliego i
spędzić na rozmowie z nim trochę czasu, jednak uznałam, że równie dobrze mogę
przełożyć to na wieczór.
Popijając ciepłą herbatę myślałam o tym,
jak rozpoczęły się nasze wakacje. To dopiero czwarty dzień naszego pobytu w Los
Angeles, a już zdarzyło się tyle niewiarygodnych rzeczy. Wciąż nie mogę
uwierzyć, że przytrafiły się one właśnie mnie i mojej najlepszej przyjaciółce.
I o ile na samym początku to wydawało się zbyt niemożliwe, o ile teraz miałam
nadzieję, że nigdy się nie skończy. Niczym bajka, w której chciałam żyć
wiecznie.
2.
Maszerowałyśmy przez plażę w kierunku
ogromnego mola, na którym znajdowało się wesołe miasteczko. Nie było to daleko
od naszego domu, jednak i tak musiałyśmy wyjść pół godziny przed wyznaczonym
czasem spotkania.
Marti trzymała w ręku bluzę Zayna, w której
kieszeni schowany był także jego telefon. Osobiście nie mogłam doczekać się
spotkania z chłopakami, nawet jeśli mulat znów miałby być niemiły. Wystarczyło
mi to, że z Louisem można było jak najbardziej się dogadać.
W końcu naszym oczom ukazał się dosyć
niesamowity widok. Płynąca z głośników muzyka mieszała się z gwarem ludzi,
którzy wypróbowywali najróżniejsze atrakcje parku rozrywki – szybko pędzące
kolejki, wirujące na wszystkie strony maszyny, które wznosiły się na sporą
wysokość, domy strachów i inne temu podobne rzeczy. Gdzieniegdzie stały budki z
watą cukrową lub jedzeniem na wynos. Kolejki do kas były ogromne, a ludzi wciąż
przybywało, więc naprawdę nie miałam pojęcia, jak w tym tłumie znaleźć dwójkę
chłopaków. Dziwiłam się także, że na miejsce spotkania wybrali tak zatłoczone
miejsce. Podejrzewałam, że chociaż połowa wszystkich korzystających z atrakcji
rozpozna w nich sławnych piosenkarzy.
- Znajdziemy Louisa i Zayna, oddamy im
bluzę i wracamy do domu, tak? – zwróciłam się w kierunku przyjaciółki, która z
zaciekawieniem rozglądała się dookoła. Kiwnęła jedynie głową, jednak po jej
minie mogłam stwierdzić, że nie za bardzo rozumiała to, co do niej
powiedziałam. – Mówię serio, Marti. Nie chcę znowu narażać się ciotce.
Kolejne dziesięć minut zajęło nam szukanie
chłopaków, niestety bez żadnego skutku. Kiedy myślałyśmy już, że nic z tego nie
będzie, usłyszałyśmy znajome głosy wołające nas po imieniu. Natychmiastowo
odwróciłyśmy się za siebie, dostrzegając zarówno Louisa jak i Zayna,
zmierzających w naszą stronę z uśmiechami na twarzach.
- Przepraszamy za spóźnienie – powiedział
radośnie Louis, kiedy podeszli już bliżej. – I jak poszło z waszą ciocią?
Po obydwu nie było widać, że przez ostatnią
noc mało co spali. Wyglądali tak, jakby dopiero co wyszli z planu reklamy
bardzo drogiego produktu. Wrażenie to potęgował fakt, że byli podobnie uczesani
oraz ubrani. Włosy Louisa nie stały już na wszystkie strony, były za to
postawione do góry, prawie tak samo jak u Zayna. Obydwoje mieli na sobie białe
koszulki i jasne dżinsy.
- Nie jest tak źle, jakby się wydawało –
odpowiedziałam i przeniosłam wzrok na mulata. – Przyniosłyśmy twoje rzeczy.
Martina podała mu jego bluzę, uśmiechając
się przy tym delikatnie. Chłopak odwzajemnił uśmiech i wziął swoje rzeczy, w
podziękowaniu kiwając głową.
- Będziemy musiały już lecieć – odezwała
się moja przyjaciółka. – Jeszcze raz przepraszamy za kłopoty i dziękujemy za
pomoc.
Machnęłam im ręką i odwróciłam się na
pięcie z zamiarem ruszenia w drogę powrotną do domu. Żałowałam, że nie możemy
zostać trochę dłużej, ale naprawdę nie chciałam, by ciocia miała powody do
zdenerwowania. Nawet jeśli złość za nocny wybryk już jej przeszła, znałam ją na
tyle by wiedzieć, że powinnyśmy zrobić chociaż jeden dzień przerwy od
jakichkolwiek wyjść.
Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię
i odwraca w swoją stronę. Zdziwiona spojrzałam na Louisa, który patrzył na mnie
ze zmarszczonymi brwiami.
- Jak to będziecie musiały już lecieć? –
spytał. – Nie zostaniecie nawet na trochę?
Spojrzałam na Marti, która znów stanęła
obok mnie i teraz uważnie mi się przyglądała. Wzruszyła ramionami i zwróciła się
do Louisa.
- Zostałybyśmy z wielką chęcią, ale
obiecałyśmy, że szybko wrócimy.
Szatyn puścił moje ramię i zrobił coś na
kształt smutnej miny, która zamiast sprawić, że się przejmiemy, rozśmieszyła
mnie.
- Dajcie spokój, nie codziennie bywa się na
jednym z największych wesołych miasteczek na świecie. – Do dyskusji dołączył
Zayn, uśmiechając się przy tym pod nosem. Spojrzałam na niego z wysoko
uniesionymi brwiami.
- Och, już nie przeszkadza ci, że chcemy
wtargnąć do twojego osobistego, idealnego życia? – powiedziałam z przekąsem,
szykując się na kontratak ze strony chłopaka. Ten jednak znów się uśmiechnął i
nic nie mówiąc, przeniósł spojrzenie na Martinę.
- Nie dajcie się prosić. – Louis położył
jedną rękę na moim ramieniu, a drugą na blondynki.
Byłam rozdarta. Z jednej strony zapowiadała
się niezła zabawa w towarzystwie chłopaków i naprawdę chciałam z tego
skorzystać, jednak z drugiej nie byłam tego taka do końca pewna. Rzuciłam
spojrzenie mojej przyjaciółce, która chytrze się uśmiechała. Wiedziałam, jak
brzmiała jej odpowiedzieć.
Westchnęłam i potakująco kiwnęłam głową.
Louis wydał z siebie krzyk radości i przybił piątkę mulatowi.
- A co, jeśli ktoś was tu rozpozna? –
spytałam, rozglądając się dokoła. Ludzie obojętnie przechodzili obok nas, zbyt
zajęci rozmową między sobą, by zwrócić uwagę na czwórkę nastolatków.
- Wtedy zrobimy sobie ładne zdjęcie i cały
świat dowie się, że One Direction ma nowych przyjaciół.
Przewróciłam oczami, słysząc odpowiedź
szatyna. Naprawdę nie byłam pewna, czy chciałabym, aby moja twarz ozdobiła
okładki wielu magazynów. Gdyby moja mama to zobaczyła, za pewne uznałaby, że
musieli mnie z kimś pomylić. Do tej pory moje życie było zbyt nudne i zbyt
szare.
- Reszta zespołu też do nas dołączy? –
Marti zadała kolejne pytanie, a w jej głosie zdecydowanie można było wyczuć
nutkę ekscytacji.
- Dopiero za jakiś czas – odpowiedział jej
Zayn, po czym rozejrzał się po wesołym miasteczku. – My nie będziemy marnować
czasu. To na jaką atrakcję idziemy na początku?
Kolejna godzina minęła nam na wypróbowaniu
niemal wszystkiego, co znajdowało się w parku rozrywki, co miało także swój
wpływ na zawartość naszych portfeli. Było to jednak warte tego wszystkiego,
gdyż bawiliśmy się naprawdę dobrze. Nie przeszkadzała mi nawet obecność Zayna,
który ani razu nie powiedział nic niemiłego w stosunku do mnie. Wręcz
przeciwnie – był sympatyczny, a nawet miewał momenty, w których mogłabym nazwać
go uroczym. Szczególnie jeśli chodziło o Martinę, co nie uszło mojej uwadze.
Nie chciałam jednak wyciągać zbyt pochopnych wniosków i uznałam, że muszę się
temu lepiej przyjrzeć.
Ostatnią atrakcją, którą chcieliśmy
zaliczyć była największa ze wszystkich dostępnych karuzela, która wirowała na
wszystkie strony z dużą prędkością. Co prawda nie byłam zbyt entuzjastycznie
nastawiona na ten pomysł, gdyż bałam się, że mój lęk wysokości nie pozwoliłby
mi tego przeżyć, lecz po namowie całej trójki postanowiłam spróbować tej
ekstremalnej rozrywki.
Okazało się, że nie miałam czego się bać.
Jazda była niesamowita, chociaż musiałam przyznać, że bywały momenty, gdy
żołądek wywijał koziołki, a serce stawało mi w gardle. W pewnym momencie
poczułam rękę Louisa siedzącego obok, więc złapałam za nią i mocno ścisnęłam,
by dodać sobie trochę otuchy. Byłam wdzięczna chłopakowi, że nie wyrwał się z
uścisku, a nawet sam go wzmocnił. Dzięki temu mogłam przeżyć jazdę bez lęku o
zwrócenie śniadania, które jadłam wcześniej. Taki sposób zawsze mnie uspokajał.
Kiedy zeszliśmy z karuzeli, śmiejąc się
głośno, dopiero po chwili dotarło do mnie, że wciąż trzymam Louisa za rękę.
Chłopak najwyraźniej także to zauważył i puściliśmy się szybko niemal w tym
samym momencie. Posłałam mu nieśmiały uśmiech i odwróciłam wzrok na Martinę i
Zayna, którzy stali kilka kroków od nas i cicho o czymś rozmawiali.
Nagle poczułam, jak towarzyszący mi chłopak
obejmuje mnie ramieniem, a drugą ręką wskazuje stojącą przed nami parę.
Poczułam, jak pod jego dotykiem przechodzi mnie dreszcz, jednak niemal od razu
wyrzuciłam to uczucie ze swojej głowy.
- Ciekawe o czym tak zawzięcie dyskutują,
jak myślisz? – spytał, po czym zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę, której
melodię kojarzyłam, choć nie do mogłam przypomnieć sobie tytułu.
Wzruszyłam ramionami i przeniosłam
spojrzenie na twarz chłopaka, która okazała się zbyt bliżej mojej, niż mi się
wydawało. Spod przymrużonych powiek obserwował Zayna, uśmiechając się przy tym
jednym kącikiem ust. Skupiłam wzrok na jego tęczówkach, które w obecnym świetle
miały piękny, lazurowy kolor. Gdybym tylko mogła, wpatrywałabym się w nie cały
dzień.
- Domi, możemy chwilę porozmawiać?
Wzdrygnęłam się, słysząc głos Zayna, który
podszedł do nas wraz z moją przyjaciółką. Patrzył prosto na mnie, bawiąc się
palcami u rąk. Kiwnęłam głową i wyswobodziłam się z objęć Louisa, po czym
ruszyłam za mulatem, który odchodził już kilka metrów od pozostałej dwójki.
- O co chodzi? – spytałam, zastanawiając
się, co takiego chłopak ma mi do powiedzenia. Jeśli znów miał zamiar mnie
obrażać, przysięgłam sama przed sobą, że tym razem nie powstrzymam się od
czynów.
Brunet wziął głęboki wdech i zrobił mały
krok w moją stronę.
- Chciałem cię przeprosić za to wszystko,
co ostatnio miało miejsce między nami – mruknął, a ja uniosłam wysoko brwi. Nie
tego się spodziewałam. – Byłem trochę zbyt ostry, ale musisz zrozumieć, że to
wszystko nie jest takie łatwe. Musimy być ostrożni.
- Marti kazała ci to powiedzieć?
Zayn gwałtownie pokręcił głową, posyłając
mi spojrzenie. W jego oczach i mimice twarzy było coś takiego, co kazało mi mu
uwierzyć.
- Rozumiem i ja także przepraszam –
powiedziałam. – Taki już mam charakter, że jestem zbyt wybuchowa. Dzisiaj
jednak bawiłam się naprawdę świetnie i powiedzmy, że możemy zapomnieć o
wszystkich tych nieprzyjemnościach.
Mulat rozpromienił się na moje słowa i
ochoczo mi przytaknął. Ruszyłam w stronę Louisa i Martiny, po drodze
zatrzymując się przy nim i delikatnie klepiąc go po ramieniu.
- To jednak nie zmienia faktu, że wciąż
uważam cię za zbyt pewnego siebie palanta – dodałam radośnie, puszczając mu
oczko, po czym przyśpieszyłam kroku, wciąż uśmiechając się pod nosem.
Za sobą usłyszałam jeszcze cichy śmiech
chłopaka.
Uufufuffuufuf cieszem się bardzo, że zawitał tu nowy rozdział! Dziękuję za poinformowanie na moim blogu, bo pewnie bym nie zajrzała tu na przekór. Bardzo mi się podoba. Jej przyjaciółka nie ma za fajnie. Czekam na następny! I bosz czemu nie umiem się rozpisać tak jak wy xD
OdpowiedzUsuń♠ostatni-wdech.blogspot.com
Zdecydowanie podoba mi się to, że rozdział pojawił się przed czasem! Jest świetny i taki "słodki" - tak, to chyba dobre określenie :) Zresztą to wesołe miasteczko... Szczerze powiedziawszy jeszcze nie zdarzyło mi się być w żadnym, więc samo w sobie byłoby ono dla mnie atrakcją, a co dopiero w towarzystwie Zayna i Louisa? Dziewczyny mają naprawdę szczęście doświadczać takich chwil... Mam jednak nadzieje, że ciotka nie będzie na nie zła za późniejszy, niż planowany powrót do domu. W sumie to raz można łatwo wybaczyć, o wiele gorzej jest, gdy dane sytuacje się powtarzają.
OdpowiedzUsuńRozdział napisany świetnie i zdecydowanie mnie wciągnął! Już oczekuję ciągu dalszego! Pozdrawiam :)
Zabij mnie, proszę! Nie wiem, naprawdę nie wiem i nie jestem w stanie tego zrozumieć jakim cudem miałam zaległości w postaci trzech rozdziałów! ;o Sama nie potrafię wyjść z podziwu do swoich możliwości. Jestem tak nieogarnięta, że czytam inne blogi, a jedne ze swoich ulubionych omijam. No brawa dla mnie. ;d Okej, wyraziłam już swoją dezaprobatę względem siebie, więc z czystym sumieniem mogę przejść do normalnego skomentowania tego rozdziału, a raczej tych trzech ostatnich. Po pierwsze chcę zaznaczyć, że nie powinnaś przejmować się opinią innych, co do realności tej historii, a raczej jej braku. To jest fan fiction, co jak sama nazwa wskazuje jest fikcją. To Twoje opowiadanie, możesz napisać sobie wszystko i tyle. Nie można zbyt poważnie podchodzić do opowiadań o One Direction, bo są pisane po to, aby łatwo i przyjemnie się je czytało. Mnie jak najbardziej podoba się ta historia i w ogóle nie przeszkadza mi fakt, że jest mało prawdopodobna. Najważniejsze jest to, że prowadzisz ją konsekwentnie i ciekawie. Nie przynudzasz, nie przesadzasz, to jest dość istotne, a przede wszystkim masz ładny, lekki styl, dzięki któremu ma się ochotę czytać dalej. Mam jednak nadzieję, że nie zrobisz z tego jakiegoś typowego romansidła i jednak pozaskakujesz Nas jakimiś różnymi zawiłościami. Co do postaci.. Louis- jestem ostatnio jego ogromna fanką, a tu wykreowałaś go przewspaniale! Jest taki pozytywny i zabawny, uwielbiam takich ludzi i wierzę, że Tomlinson w życiu prywatnym też jest taką osobą. Wydaje mi się, że Zayn ma rozdwojenie jaźni, ale to nic.. Widać, że powoli mu przechodzi. ;d Główne bohaterki też jak najbardziej mi się podobają, choć czasem mam wrażenie, że zaciera się ta różnica między narracją Domi, a Martiny. Mam na myśli to, że czasem ich postrzeganie świata jest bardzo do siebie podobne, co jest nieco mylące. Tak czy inaczej jestem zakochana w tym blogu i naprawdę go uwielbiam, dlatego strasznie przepraszam Cię za tą ogromną przerwę w komentowaniu rozdziałów. Wiem, jak ważna jest opinia innych ludzi i wsparcie, dlatego raz jeszcze przepraszam. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. :) Jestem niesamowicie ciekawa kolejnych rozdziałów i rozwinięcia się historii, dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwać następnego odcinka. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego! <3
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńIt was so cute ♥
Uwielbiam tą relację Domi - Zayn ;D
Nie mogę się doczekać next'a
Buziaki, Rachel
cześć ;D świetne twoje opowiadanie !! :)) i chciałam polecić też opowiadanie mojej koleżanki , wpadniesz chociaż ? http://storytellers-harrystyles.blogspot.com/ będę mega wdzięczna ;***
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest fantastyczne! Za KAŻDYM razem, jak to czytam, wielki uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Uwielbiam Domi i Marti, uwielbiam Louisa i Zayna i w ogóle wszystko jest cudnie.
OdpowiedzUsuńCiotka Adrianna jest świetna. Może i trochę była zła na dziewczyny ale szybko im wybaczyła i tylko zazdrościć mieszkania pod jednym dachem z taką.
Co do Martiny i Charliego... Sorry, ale na miejscu Marti już bym do niego zadzwoniła i zerwała. XD Sorry, po prostu widzę ją z takim Louisem, a jeszcze lepiej Zaynem, a ten tu mi tylko zawala. Już nie ma dla niego czasu, więc czy tylko ja widzę, że to nie przetrwa?
Wesołe miasteczko było takie cuudowne! I... TRZYMALI SIĘ ZA RĘCĘ, TRZYMALI SIĘ ZA RĘCE, TRZYMALI SIĘ ZA RĘCE! No dobrze, może to było tak przypadkiem i szybko się puścili, ale jednak! A to oznacza, że ich coś do siebie ciągnie i koniec kropka, nie psuj moich fantazji, o. :D I do tego Zaynuś przeprosił Domi, aaaaww! Uroczy rozdział, jak cholera. :D Dlatego z niecierpliwością, bardzo wielką, czekam na następny!
Dużo weny! xx
Genialny rozdział! Widzę, że coś już zaczyna iskrzyć i nie mogę się doczekać tego, jak rozwinie się cała historia! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, że dodałaś szybciej! :) Zobaczyc nowy rozdział- to była naprawdę miła niespodzianka. :) Czekam na kolejny!!! ;)
OdpowiedzUsuńCiotka Adrianna wydawała się przedtem bardzo łagodna, dlatego jej wybuch na początku rozdziału nieźle mnie zszokował xd W sumie miała pełne prawo się wkurzyć. Jej podopieczne zniknęły na całą noc, nie szło się do nich dodzwonić, a przecież to ona sprawuje nad nimi opiekę. Pewnie odchodziła od zmysłów. Ale w gruncie rzeczy złość szybko jej przeszła, a więc nie ma tak źle - prawdę powiedziawszy spodziewałam się jakiegoś idiotycznego szlabanu czy jakiejkolwiek innej kary XD Ale w sumie dziewczyny są na wakacjach, więc mają prawo odrobinę zaszaleć.
OdpowiedzUsuńHm... To dopiero początek znajomości z 1D, a Martina już ignoruje Charliego. Dobra, może nie robi tego celowo, po prostu sporo się ostatnio dzieje, ale wydaje mi się, że prędzej czy później chłopak zacznie mieć tego dość. Może i wydaje się sympatyczny, ale ja i tak czekam, aż Marti z nim zerwie XD Nie wiem, głównie przez to, że nie ma go tak "żywo" w tym opowiadaniu, wydaje mi się kompletnie zbędny, dlatego jestem ciekawa, jak się potoczy jego związek z jedną z bohaterek.
OMG, wypad do wesołego miasteczka z Louisem i Zaynem! Jak ja bym chciała przeżyć coś takiego, naprawdę xD W wesołym miasteczku byłam ostatnio jako mała dziewczynka, a co dopiero, gdybym miała za towarzystwo tak świetnych chłopaków! Ogólnie zaczynam myśleć, że Malik przechodzi przez jakieś rozstrojenie jaźni czy co xD Raz jest cholernie wredny, po chwili miły, potem znowu zachowuje się jak skończony palant, aż wreszcie przeprasza Dominicę za złe zachowanie. Że tak to ujmę: WTF? Mam nadzieję, że teraz, od tej pory, będzie się już zachowywał przyzwoicie. Podoba mi się, że o czymś tam sobie szeptał z Martiną ;> Coś mi się wydaje, że blondynka wpadła mu w oko. No i te iskry pomiędzy Domi a Lou! Najpierw trzymanie się za ręce, potem jak podszedł i ją objął... Magia! :D
Kocham to opowiadanie, aktualnie jest jednym z moich ulubionych. Z każdym rozdziałem zakochuję się coraz bardziej :)
Czekam na ciąg dalszy <3
świetny rozdział, pisz tak dalej! to jedno z moich ulubionych opowiadań a ty piszesz naprawdę świetnie!
OdpowiedzUsuńNie ma się co dziwić ciotce, że zareagowała w taki sposób. Ale najważniejsze, że szybko jej przeszło, zresztą najbliższa rodzina nie potrafi zbyt długo się gniewać, tak tylko dla zasady. Fajnie, że dziewczyny dały się namówić na wypad do wesołego miasteczka z Lou i Zaynem. Tylko myślę, że przed tą zabawą Marti powinna zadzwonić do Charliego i chociaż przez chwilę z nim porozmawiać. Odległość im nie pomaga, dlatego powinni wymieniać ze sobą często jakieś wiadomości, a dziewczyna najwyraźniej o nim zapomniała i skupiła się na swoich przygodach ze sławnymi piosenkarzami. I oczywiście jestem bardzo, bardzo, bardzo dumna z Zayna! W końcu przeprosił za swoje jakże bezczelne i w ogóle bezpodstawne zachowanie. No, mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy i teraz będzie dużo lepiej. Być może zrodzi się coś więcej pomiędzy naszymi bohaterami :) Czekam na rozdział kolejny, życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńWpadłam przed chwilą i z racji nudy, postanowiłam poczytać od początku. Zabrałam się do czytania i nagle BUM! Cudowne, wciągające opko! Piszesz tak, że chciołby się czytać i czytać twoje opisy ;) sam rozdział - świetny. Nie dziwię się w sumie ciotce ani trochę że tak zareagowała. Miała.prawo wybuchnąć wtej sytuacji. Aczkolwiek cieszę się, że szybko.jej przeszło. Najbardziej jednak cieszy mnie że Zayn przynosił! Nareszcie! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
+ zapraszam na krminale FF z zaynem
criminal-story-zayn-malik.blogspot.com
byłoby mi miło gdybyś zajrzała i zostawiła swoją opinię :)
*Zayn przeprosił . Eh, t9. Przepraszam :)
UsuńWesołe miasteczko! Od dziecka marzyłam, by do takiego pójść, a moje marzenie spełniło się jakiś miesiąc temu, gdy chłopak mnie do takiego zabrał. Niezapomniane wrażenie i cudownie spędzony dzień. Jedyne co mnie drażniło to cholernie długie kolejki na 5-minutową frajdę -,-. Co jak co, ale bez przesady xD.
OdpowiedzUsuńDziewczyny mają ogromne szczęście. Nie dość, że poszły do Wesołego Miasteczka to jeszcze towarzyszyli im Zayn i Lou. Ach... dwa ciacha pod ręką. I jak tu im nie zazdrościć?! :) W dodatku uwielbiam postać Louisa. Taki zabawny, nieco przygłupi świr, który każdego potrafi wprowadzić w dobry nastrój. Kocham tego typa po prostu! <3 Oddaj mi go. Niech pojawia się w trudnych chwilach i wyciąga mnie z dołka... Naprawdę przydałby mi się ktoś taki :).
Zayn też oczarował mnie w tym rozdziale. Ogromnie cieszy mnie fakt, że zdobył się na przeprosiny, dzięki czemu dzień w miasteczku naprawdę się udał. W dodatku to niby "przypadkowe" złapanie za rękę... Chciał tego. Oboje chcieli i nie ma co tu się oszukiwać, ot co xD. Szkoda tylko, że się puścili. No, ale co zrobić? Nic nie poradzimy. Musimy czekać na dalszy rozwój akcji ;>. Trzeba się tylko pozbyć Charliego, który ani trochę mi tutaj nie pasuje. Zawadza i tyle! Związać go, wrzucić do jakiegoś statku, który wyląduje na bezludnej wyspie i go tam zostawi. Niech się zaprzyjaźni z drapieżnymi zwierzakami. Może nawet stać się ich przekąską... A co tam! Wcale mi go żal nie będzie. Problem numer jeden zostanie rozwiązany ^^.
Co jak co, ale ciotka dziewczyn jest nadzwyczaj wyrozumiała. Co prawda nieźle wybuchła na samym początku (nie dziwię się. Całą noc nie spała, bo próbowała się dodzwonić do dziewczyn, a te nie odbierały. Jakby tego było mało - wróciły zdecydowanie później, niż miały). Ja bym chyba miała karę do końca życia za takie coś :O. A tu, o dziwo, nie skończyło się nawet szlabanem. Adrianna ostatecznie odpuściła i w gruncie rzeczy chyba cieszyła się z tego, co przeżyły jej podopieczne u boku Louisa i Zeniola. Dobra jest i naprawdę ją lubię :D. Też bym chciała mieć taki lajt, gdy coś przeskrobię xD. Niech dziewczyny tylko tego nie naginają, bo w końcu dobra passa się skończy i będą gorzko tego żałowały.
Liczę na to, że Zayn w końcu ogarnie ten swój cholernie seksowny tyłeczek i zdecyduje się na swoją lepszą stronę. Chyba nie ma rozdwojenia jaźni, by raz być wrednym dupkiem, którego mam ochotę powiesić na szubienicy, a później słodkim, kochanym Zaynem, którego aż chce się przytulić. Musi się zdecydować jaki jest, bo nikt nie będzie znosił jego humorków :).
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, kochana! Musze przyznać, że lubię to opowiadanie :). Niekończącej się weny życzę! <3 Na zawsze wierna, Snooki :*.
Nareszcie zabieram się za nadrabianie zaległości. Kiedy świat wokół mnie zaczyna się walić, zagłębiam się w blogosferę, więc mamy tego efekty w postaci komentarzy. Dobra kończę pieprzyć głupoty.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że ciotka Domi jest zła. Na pewno bardzo się martwiła o dziewczyny. Tym bardziej, że są one pod jej opieką. Całkowicie zapomniałam, że Martina ma Charliego. Kurdę, nie pasuje mi on tutaj. Psuje taki piękny obrazek, który powstał w mojej głwoie.
O, a więc Adrianna wcale nie jest na nie zła. Jezu, wyjście do wesołego miasteczka w towarzystwie Zayna i Louisa?! cfhsduykfdsuygfd spełnienie marzeń. Jeszcze Domi chciała wracać do domu! No chyba dziewczyna zwariowała. Dobrze, że Louis ją przekonał i jednak zostały. W końcu Zayn przeprosił Domi i myślę, że teraz będzie już tylko lepiej i ciekawiej. Nie mogę się doczekać rozwinięcia akcji,. Jestem ciekawa co jeszcze szykujesz dla głównych bohaterek.
Dobra, kończę bo dużo zaległości mam i chcę się z nimi szybko uporać.
Przy okazji, zapraszam na prolog mojego nowego opowiadania x
http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/
Życzę weny kochana i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!
Szablon! <3!
OdpowiedzUsuń