„Szczerze mogę
powiedzieć, że ten dzień był najgorszym w całym moim życiu. Czy teraz
podjęłabym inną decyzję? Nie wiem, jednak czasu nie da się cofnąć. Piękna bajka
dobiegła końca, a życie musiało toczyć się dalej. Był wszystkim, czego
pragnęłam. I gdzieś w głębi mnie to uczucie nie zniknęło. Tego dnia, zostawiłam
najważniejszą dla mnie rzecz. Nic jednak nie będzie w stanie wyplenić ze mnie
tego, co pozostawiła po nim jego obecność.”
„Kochałam go i zawsze będę go kochać.
Nieważne, jak wiele rzeczy się zmieni. W moim sercu zawsze będzie dla niego
miejsce. Czas płynie nieubłaganie i jedyne, co mi po nim pozostało, to
wspomnienie. Mogę mieć jednak pewność, że wspomnienie te pozostanie ze mną do
końca moich dni. A śmierć będzie piękna, ponieważ wiem, że on będzie obok.”
1.
Postawiłam
ciężkie walizki zaraz obok drzwi wyjściowych i odwróciłam się na pięcie, by
stanąć twarzą w twarz z ciocią Adrianną.
- Jesteście pewne, że chcecie wrócić do
domu wcześniej? – spytała kobieta, posyłając mi smutne spojrzenie. – Skarbie,
to, co się stało… Nie musicie rezygnować ze swoich wakacji.
Westchnęłam cicho i przytuliłam się do
niej, na co ta ucałowała mnie w czubek głowy. Byłam jej niezmiernie wdzięczna
za całe ciepło i troskę, którymi obdarzyła mnie i Marti. Byłyśmy jednak pewne
swojej decyzji. Los Angeles stało się miastem, które przynosiło zbyt wiele
wspomnień i bólu.
Od wywiadu chłopaków z One Direction minęły
dwa ciężkie dni, pełne łez i cichych momentów. Dałyśmy im szansę na
jakiekolwiek wytłumaczenie tego, co się stało, jednak zarówno ani Louis, ani
Zayn, nie odezwali się do nas przez cały ten czas. Nie było więc sensu dłużej
odwlekać tego, co postanowiłyśmy niemal od razu. Nadeszła pora powrotu do domu,
do Nowego Jorku.
Odsunęłam się od ciotki i posłałam jej
uśmiech.
- Nie ma sensu, żebyśmy zostawały tu dłużej
– odpowiedziałam – Dziękuję jednak za wszystko, co dla nas zrobiłaś.
Kobieta posłała mi uśmiech, a ja ucałowałam
jej policzek, po czym ruszyłam do naszego pokoju, gdzie Martina pakowała
ostatnie rzeczy do swojej walizki. Usiadłam na łóżku i w milczeniu przyglądałam
się przyjaciółce. Miała podkrążone oczy, w których wciąż tkwił ból spowodowany
ostatnimi wydarzeniami. Wiedziałam, że praktycznie nie przespała ostatnich
dwóch nocy. Ja również miałam problemy z zaśnięciem, jednak żadna z nas nie
chciała się do tego przyznać.
Kiedy blondynka w końcu domknęła walizkę,
przysiadła się do mnie i spuściła głowę. Kolejne minuty mijały w ciszy. Żadna z
nas nie chciała wyjść z domu. Wiedziałyśmy, że kiedy wsiądziemy w samolot,
wtedy to będzie już naprawdę koniec. Wszystko, co przeżyłyśmy przez ostanie dwa
miesiące miało stać się jedynie przeszłością. Nie byłyśmy na to gotowe.
- Myślałam, że zadzwonią – szepnęła dziewczyna.
– Byłam tego niemal pewna.
Westchnęłam cicho i objęłam przyjaciółkę ramieniem.
Położyła głowę na moim ramieniu, a ja ucałowałam czubek jej głowy.
- Nic dla nich nie znaczyłyśmy. –
Wypowiedzenie tych słów sprawiło, że rana w moim sercu zapiekła niemiłosiernie.
– Czy tego chcemy czy nie, musimy się z tym pogodzić.
Poczułam, jak do moich oczu znów napływają
łzy i zamknęłam powieki, nie chcąc aby wydostały się na zewnątrz. Byłam
świadoma tego, że to, co się stało, na zawsze we mnie pozostanie. Może pewnego
dnia powstała rana miała się kiedyś zagoić, jednak blizna po niej pozostanie do
końca. Obdarzyłam Louisa całą miłością którą w sobie miałam, więc rozczarowanie
które mi zadał pozostawi we mnie ślad, którego nigdy nie będę w stanie się
pozbyć.
Wzięłam głęboki oddech i poklepałam Martinę
po kolanie, po czym podniosłam się z miejsca i dałam jej znak głową, że pora
już iść. Złapałam rączkę jej walizki i ruszyłam z nią przez korytarz, po chwili
stawiając ją obok swojej.
Kolejne pół godziny minęło nam na żegnaniu
się z ciotką Adrianną, która następnie zawiozła nas na lotnisko. Odebrałyśmy
zarezerwowane wcześniej bilety i w niewielkim sklepie kupiłyśmy picie oraz małe
przekąski na podróż. Ciotka nie mogła zostać z nami dłużej, więc raz jeszcze
podziękowała nam za wizytę i udała się w stronę wyjścia z budynku.
Do odlotu pozostała nam jeszcze godzina,
więc postanowiłyśmy znaleźć wolną ławkę i przysiąść na niej. Kiedy w końcu
dostrzegłyśmy odpowiednie miejsce i ruszyłyśmy w tamtą stronę, usłyszałam, jak
ktoś nawołuje moje imię. Odwróciłam się na pięcie i…
… zamarłam, widząc Louisa i Zayna
zmierzających w naszą stronę. Ich widok sprawił, że świat wokół zaczął wirować.
Miałam wrażenie, że mocno bijące serce za chwilę rozerwie moją klatkę
piersiową. Ból zaatakował ze zdwojoną siłą tak, że teraz ciężko było mi oddychać.
Był taki piękny. Nie zdawałam sobie sprawy,
jak bardzo tęskniłam za jego osobą. Szaro niebieskimi oczami, rozczochranymi
włosami i ustami, które tak uwielbiałam całować. Przyciągał mnie do siebie
niczym magnez. Potrzebowałam go by żyć. Potrzebowałam go jak powietrza.
Jednak to powietrze nie należało do mnie.
Już nigdy więcej.
2.
Pustym wzrokiem przypatrywałam się płynącym
za oknem samolotu chmurom. Martina siedziała obok, ze słuchawkami w uszach i
zamkniętymi oczami. Po jej policzkach spływały kolejne łzy, jednak nie chciałam
jej teraz pocieszać. Wiedziałam, że potrzebuje dla siebie chwili spokoju.
Przymknęłam oczy i powróciłam myślami do
momentu sprzed niecałej półtorej godziny, kiedy pożegnałam wszystko, co miało
dla mnie tak wielkie znaczenie. Na zawsze.
Patrzyłam,
jak Marti z Zaynem oddalają się od nas i starałam się nie wybuchnąć głośnym płaczem.
Dopiero po chwili przeniosłam wzrok na stojącego obok mnie Louisa.
- Co wy tu robicie? – spytałam drżącym
głosem. Nie chciałam, aby chłopak usłyszał, jak bardzo wstrząsnęła mną jego
obecność, jednak nic nie mogłam poradzić na emocje, które doskonale słychać
było w moim głosie.
-
Twoja ciocia powiedziała nam, że tu jesteście, że… wracacie do domu –
odpowiedział i zrobił krok w moją stronę. – Nie mogliśmy pozwolić, abyście
wyjechały zanim wszystkiego wam nie wytłumaczymy.
Przerwał na chwilę, po czym wziął głęboki
oddech i zaczął mówić dalej.
- Przepraszam za to, co się stało.
Przepraszam, że tak bardzo was zraniliśmy. Nie mieliśmy wyboru. Musieliśmy
powiedzieć to, czego chciał zarząd. Inaczej mogła posypać się cała nasza
kariera. Musisz wiedzieć, że słowa, które wypowiedzieliśmy w wywiadzie nie były
prawdziwe. Nasze uczucia do was są szczere. Domi, jesteś osobą, która w tak
krótkim czasie zmieniła tak wiele rzeczy w moim życiu. Sprawiłaś, że stałem się
lepszym człowiekiem, a w moim świecie zagościło jeszcze więcej szczęścia. Nie
obchodzi mnie, co z nami zrobią. Nie mogę pozwolić ci odejść. Jesteś dla mnie
wszystkim. Nigdy wcześniej nie czułem do nikogo tego, co czuję do ciebie.
Dlatego proszę cię, zostań ze mną.
Jego słowa odbijały się w mojej głowie
niczym echo. Nie mogłam już dłużej powstrzymać łez nagromadzonych w moich
oczach. Toczyłam wewnętrzną walkę pomiędzy ogromną miłością a bólem, który ta
miłość mi przysporzyła. To mogło wydawać się dziwne, ale wiedziałam, że jego
słowa są szczere. Czułam to. Jednak wiedziałam też, że tym razem to nie serce
miało wygrać. W tym momencie to rozum miał przejąć kontrolę nad tym, co miało
się stać.
Mogłam zostać z osobą, której oddałam całe
swoje serce. Ale jak wiele by to zmieniło? Ten związek nie miał szans na
przetrwanie. Wciąż pojawiałyby się problemy, które by mu szkodziły. Jego
kariera, odległość, która by nas dzieliła. Wakacje w końcu miały dobiec końca,
a wraz z nimi bajka, w której się znalazłyśmy. Wywiad przyniósł ze sobą wiele
bólu, ale być może miał także otworzyć nam oczy na rzeczywistość.
Pomimo tego, że kochałam Louisa Tomlinsona
jak nikogo innego na świecie, nie było szansy na dłuższe szczęście między nami.
- To, co powiedziałeś, wiele dla mnie
znaczy. – Starałam się, aby mój głos brzmiał pewnie. Musiałam być twarda,
musiałam pozwolić nam odejść. – Ale to nic nie zmienia, Louis. Między nami nic
nigdy nie będzie. To była tylko wakacyjna przygoda, która właśnie dobiega
końca. Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Część mnie zawsze będzie o
tobie pamiętała. Ale to jest czas, w którym trzeba się wreszcie pożegnać.
Po tych słowach stanęłam na palcach i
delikatnie musnęłam jego usta, czując, jak wszystko we mnie krzyczy z rozpaczy.
Całą siłę woli, jaką posiadałam, wykorzystałam na odsunięcie się od niego. Zanim
odwróciłam się, by ruszyć, dostrzegłam ból w jego oczach, który sprawił, że
poczułam się jeszcze gorzej.
A potem odeszłam, zostawiając za sobą wszystko, co kochałam.
Otworzyłam oczy i otarłam łzy. Byłam pewna,
że wspomnienie, które przywołałam, miało towarzyszyć mi jeszcze przez długi
czas. Jednak teraz było za późno, by cokolwiek zmienić. Musiałam ruszyć dalej,
nauczyć się żyć z tym wszystkim. Miałam jednak przy sobie najlepszą
przyjaciółkę, która nigdy miała mnie nie zostawić. Cokolwiek by się nie działo,
zawsze będzie stała przy moim boku. A ja będę mogła odwdzięczyć jej się tym
samym.
Złapałam Martinę za rękę, na co ta
spojrzała na mnie z ukosa. Posłałam jej nikły uśmiech, który odwzajemniła i
chwilę potem ułożyła głowę na moim ramieniu.
Wracałyśmy do Nowego Jorku.
W końcu wszystko miało się ułożyć.
3.
Wyszłyśmy z nowojorskiego lotniska, ze zmęczeniem
ciągnąc za sobą walizki. Domi starała się dodzwonić do swojej mamy, która miała
przyjechać po nas, abyśmy nie musiały ciągać się taksówką lub metrem. Naprawdę
pragnęłam już znaleźć się w swoim domu, wziąć gorący prysznic i położyć do
łóżka, gdzie mogłabym pobyć przez jakiś czas w milczeniu. Dzisiejszy dzień był
najcięższym w całym moim życiu. Pożegnanie się z miłością swojego życia nie
należało do zbyt przyjemnych rzeczy.
Jednak wszystko miało swój koniec. Pomimo
tego, że kochałam Zayna, a on kochał mnie, nie mieliśmy zbyt wielkiej szansy na
przetrwanie. Wiedziałam, że moje uczucia do niego nigdy się nie zmienią, jednak
musiałam patrzeć przyszłościowo. Musiałam iść drogą, która przyniesie mi więcej
szczęścia. I chociaż świadomość tego sprawiała mi wiele bólu, Zayn Malik nie
mógł być częścią tego życia.
Kilkanaście minut później siedziałam na tylnym
siedzeniu samochodu mamy Domi i zastanawiałam się, co teraz powinnam zrobić. W
mojej głowie wciąż pojawiała się jedna myśl, która nie chciała dać mi spokoju.
Nie potrzebowałam jednak wiele czasu, aby zrozumieć, jaki jest kolejny mój cel.
Kiedy wróciłam do domu i przywitałam się z
całą rodziną, oznajmiłam wszystkim, że wychodzę na krótki spacer. Wyszłam z
bloku, w którym mieszkałam i zapięłam szczelnie bluzę, chroniąc się przed
chłodnym wiatrem. Ruszyłam ulicami Nowego Jorku, przyglądając się znajomym
budynkom. Tęskniłam za miejscem, który od tylu lat był moim domem. W gruncie
rzeczy cieszyłam się, że w końcu wróciłam do znajomego miasta.
Po pół godzinie stałam już przed dobrze
znajomymi mi, białymi drzwiami. Zbierałam w sobie odwagę na to, co miałam za
chwilę zrobić. Żołądek miałam ściśnięty od zdenerwowania, jednak nie mogłam już
się wycofać. Ktoś zasługiwał na przeprosiny za cały ból, jaki sprawiłam swoim
zachowaniem.
Powoli wypuściłam wstrzymywane przeze mnie
powietrze i delikatnie zapukałam, po czym zrobiłam krok do tyłu. Nie musiałam
długo czekać, bo już po chwili drzwi uchyliły się delikatnie i zobaczyłam tak
dobrze znaną mi twarz. Ciemne oczy patrzyły na mnie ze zdziwieniem, aż w końcu
na pełnych ustach pojawił się delikatny uśmiech.
- Cześć Charlie… - powiedziałam cicho, nie
spuszczając z niego wzroku. – Mogę wejść?
BOŻE! oczywiscie, ze chce kontynuacji tej historii! zakochalam sie w niej calym sercem i nie wyobrazam sobie nie poznac dalszych losow marti i domi. to cudowne opowiadanie! mam nadzieje, ze zdecydujesz sie na kolejna czesc :*/ W ♥
OdpowiedzUsuńMatko, myślałam, że się nie popłaczę, a jednak tak się stało :c Świetny rozdział. Ten rozdział był napisany tak prawdziwie. Mogłam aż poczuć to, co w tej chwili czuły dziewczyny. Nie mogę uwierzyć, że to koniec. Chciałabym abyś kontynuowała to opowiadanie, ale boję się tego co może być dalej. Wydaję mi się, że przekazałaś już wszystko, co miałaś nam do przekazania. Może lepiej zacząć nowe opowiadanie? Cóż, cokolwiek postanowisz to na pewno pozostanę z tobą. Pozdrawiam i ściskam, Weronika :*
OdpowiedzUsuńJa chce dalszą część tej historii! Chce czegoś więcej niż epilog który nas czeka!
OdpowiedzUsuńRozdział genialny.
Jak to koniec? Tak bardzo mi smutno. Co z tego, że wiedziałam, że to się tak skończy, bo tak było w prologu. To nic nie znaczy. Moja chora wyobraźnia wymyśliła sobie, że dzieci Marti i Charliego to tak naprawdę dzieci Marti i Zayna, a Domi jest w ukrytym związku z Louisem. Ale to moja wyobraźnia. Prawie sie poryczałam czytając ten rozdział. Zakazana miłość, kochają się, jednak nie mogą sobie pozwolić na tę miłość. Koniecznie chcę drugą część tej historii, nie tylko epilog! Także... czekam na razie na epilog, a potem miejmy nadzieję na part II. Buźka! xo @Malgosiaa_ [knotty-feelings]
OdpowiedzUsuńTaak kontynuuj prosze za niedługo wakacje a to ... jest wspaniał. rycze . Jestes wspaniała wiesz? Oczywiscie licze ze jutro będzie epilog (prosze?) Jestem taka ciekawa
OdpowiedzUsuńOby tak dalej
Zostawiłam sobie komentarz właśnie na dzisiaj, bo wczoraj byłam kompletnie wyprana z sił, no ale nie ważne.
OdpowiedzUsuńJako że jest to ostatni rozdział (oczywiście mamy jeszcze epilog!) to myślałam, że jednak wszystko się ułoży i właśnie - spodziewałam się, że chłopcy będą chcieli wszystko wyjaśnić. I tak też się stało, ale jedźmy po kolei.
Wcale się nie dziwię, że dziewczyny tak szybko podjęły decyzję o wyjeździe z Los Angeles. Nie było sensu dalej tutaj tkwić i zamartwiać się tym, co niestety miało miejsce. Nikt nie mówi, że w Nowym Jorku wcale nie będą o tym myślały, ale na pewno myśl, że są nieco dalej dodawała otuchy. Poza tym, minęły dwa dni od tego nieszczęsnego wywiadu i ani Louis, ani Zayn nie pofatygowali się, by coś wyjaśnić. Dlaczego? Może wtedy dałoby się jeszcze uniknąć tego wyjazdu. Zawiedli mnie pomimo tego, że później zjawili się na lotnisku z przeprosinami.
Co z tego? Słowa zostały wypowiedziane, a takiego czegoś nie da się po prostu zapomnieć, prawda? Sprawili, że Domi i Marti uwierzyły, że ich związki były tylko farsą, zabawą, nic nie znaczyły i tak naprawdę nie mają więcej czego szukać w Los Angeles. Czego Louis się spodziewał? Że Domi mu wybaczy, rzuci się w jego ramiona i zostanie? O nie, mój drogi, o nie. Ucieszyłam się, kiedy z jego ust padły takie szczere i piękne słowa, ale niestety one nic nie zmieniły. Dziewczyny wsiadły do samolotu i poleciały do domu. No cóż, spodziewam się po chłopakach tego, że niedługo zjawią się w Nowym Jorku i będą próbowali odzyskać dziewczyny. Mam nadzieję, że tak łatwo sobie nie odpuszczą.
Trochę niepokoję się o to spotkanie Martiny z Charliem. Niby miło z jej strony, że chciała się z nim zobaczyć, przeprosić za wszystko, ale boję się, co może z tego wyniknąć. W końcu dziewczyna ma żal do Zayna, Charlie jest blisko, ale mam nadzieję, że tylko porozmawiają.
No kochana, nic tylko teraz czekać na epilog, zobaczymy co się w nim wydarzy. Oczywiście jak najbardziej jestem za drugą częścią, mam nadzieję, że uda Ci się ja napisać. Rozdział choć smutny, bardzo dobrze napisany! Trzymaj się ciepło, do napisania x
Niesamowite! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Zapraszam do mnie http://opowiadanie-tom.blogspot.com/
Wspaniałe :')
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to nie koniec historii miłości Louisa i Domi oraz Zayna i Martiny :'))) Nie wiem czemu, ale mam taką silniejszą więź z Lou i Domi, to cudowna para. Szkoda tylko,że jednak postanowiła wrócić :cc
Kocham i mam nadzieję, że druga część się pojawi ♥
Ja chyba nie wiem, co powiedzieć. Dosłownie zabrakło mi słów po tym rozdziale. Zanim więc spróbuję jakoś go skomentować, chciałam wyrazić swoją opinię w kwestii drugiej części tego opowiadania: TRZY RAZY TAK. Piętnaście rozdziałów to dla mnie zdecydowanie za mało, nie chcę się jeszcze rozstawać z tą historią, tym bardziej, że chcesz zakończyć właśnie w TAKI sposób.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że dziewczyny postanowiły wcześniej wyjechać z Los Angeles. Na ich miejscu pewnie postąpiłabym identycznie, na pewno nie chciałabym tkwić tam, gdzie wszystko kojarzyłoby mi się tak nieprzyjemnie, tym bardziej, że nie było widać żadnej perspektywy na poprawę sytuacji. Mimo to coś we mnie cały czas mi mówiło "proszę, zostańcie jeszcze, poczekajcie chociaż jeden dzień". Wszystko dlatego, że cały czas miałam nadzieję, że może jednak Zayn lub Louis się odezwą. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, że po tym okropnym wywiadzie nie zdobyli się na chociaż jeden krótki telefon. Bez względu na to, jakie były ich intencje, Martinie i Dominice należały się słowa wyjaśnienia, nawet gdyby miały je jeszcze bardziej dobić. Z niepokojem śledziłam ich pożegnania z Adrianną, pakowanie się, a później wyjazd na lotnisko. Przez cały ten czas tylko czekałam, aż pojawi się któryś z chłopaków. I kiedy już zaczynałam się godzić z myślą, że tym razem moje marzenia się nie spełnią, przyszli! Naprawdę przyszli! Na dodatek okazało się, że faktycznie te wszystkie okrutne rzeczy, które powiedzieli w tym nieszczęsnym wywiadzie, były jedynie wymogami zarządu, kolejnym obowiązkiem, jaki musieli wypełnić. Żałuję, że wcześniej tego nie wyjaśnili, ale domyślam się, że bardzo im było trudno odezwać się do dziewczyn, skoro na pewno czuli ogromny wstyd po tym całym incydencie. Liczyłam na zgodę, pocałunki, szczęście... A tu bach! Okazuje się, że Marti i Domi mimo wszystko wracają do Nowego Jorku, rezygnując z miłości. NO DLACZEGO ;( Serio, nie potrafię sobie z tym poradzić. Kocham happy endy i sądziłam, że tutaj również coś takiego się wydarzy, tymczasem czekało mnie gorzkie rozczarowanie (żeby nie było - nie mam do Ciebie pretensji, to po prostu takie emocje związane z tym rozdziałem). Chociaż jest mi cholernie przykro i przez większość rozdziału powstrzymywałam łzy, poniekąd jestem w stanie zrozumieć decyzję dziewczyn. Faktycznie związek ze znaną na całą świecie osobą nie jest czymś łatwym, cierpiałyby obie strony, poza tym skoro ten cały zarząd (niech go szlag trafi) nakłonił Lou i Zayna do czegoś takiego, to aż strach pomyśleć, jakie by ponieśli konsekwencje za sprzeciwienie się ich zdaniu. Niemniej ja nie dałabym rady zostawi osobę, którą bym kochała. Walczyłabym o to uczucie do ostatnich sił. Liczę na to, że tylko bitwy Zayn-Martina oraz Dominica-Louis są przegrane, za to wojny da się jeszcze wygrać.
Nieco mnie zaniepokoiła końcówka. Nie podoba mi się trochę, że Marti postanowiła odwiedzić Charliego. Z jednej strony może zapragnęła mu wszystko wyjaśnić i przeprosić, z drugiej obawiam się, że po nieudanej historii z Zaynem spróbuje wrócić do byłego chłopaka, żeby zapomnieć o wydarzeniach z Los Angeles. Oby się w to nie wpakowała.
Cóż, smutno mi, że to ostatni rozdział, ale pocieszam się myślą o epilogu i ewentualnej drugiej części :) Strasznie smutno, jednak mimo wszystko pięknie. Życzę weny i pozdrawiam <3
Ale jak to...ostatni rozdział? Nie zgadzam się! Nie! Nie! Nie! Dziewczyno, masz ogromny talent i nie pozwalam tego tak zostawiać! Musi być druga część! Uzależniłam się od tego opowiadania, chociaż czytam je od wczoraj! Błagam nie rób mi tego!
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział, miałam łzy w oczach. W sumie się nie dziwię, że postanowiły opuścić LA, jednak gdzieś tam w środku pozostawała nadzieja...Zayn i Louis zachowali się okropnie, zostawiając dziewczyny bez słowa wytłumaczenia!
Zastanawia mnie końcówka, a mianowicie...Martina odwiedziła Charliego? Coś mi tu śmierdzi! Przecież ona i Zayn...Oni po prostu są sobie przeznaczeni! Ślepy by zauważył! Wieje chemią na kilometr!
Życzę dużo weny i zapraszam do siebie: www.never--let-you-go.blogspot.com
Pozdrawiam! ;*
Podejrzewałam, że tak to się skończy - więcej ja wręcz obawiałam się tego i niestety... Eh nie wiem nawet, co mam ci napisać. Jest mi po prostu przykro. Ja miałam taką wielką nadzieję na happy end, na to, że jednak pokażesz, że bajka, w której na chwilę znalazły się bohaterki nie była tylko jakimś nierealnym snem, a rzeczywistością. Niestety rzeczywistość okazuje się być bardziej szara, ponura i jakoś tak zawsze drastycznie próbuje ściągnąć człowieka na ziemie. Dlatego też po prostu musisz napisać ciąg dalszy! Ja chcę szczęśliwego zakończenia, chcę, aby miłość bohaterek do chłopaków z zespołu się ziściła, a nie była tylko wspomnieniem! Wiem, wiem dużo żądam... Pomijając jednak to muszę powiedzieć, że odwaliłaś kawał dobrej roboty! Opowiadanie niesamowite, wciągające i praktycznie cały czas oczekiwałam ciągu dalszego! No cóż piszesz po prostu genialnie. Nie pozostaje mi nic innego jak ci pogratulować zakończenia tej historii i życzyć weny i motywacji do tego, aby postała jej kolejna część. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńboże dopiero wczoraj znalazłam tego bloga i powiem że on jejst GENIALNY <3
OdpowiedzUsuńkiedy czytałam ten rozdział to sie popłakałam (:""( zresztą dalej rycze :"(
czekam na drugą część <3 nwm czemu ale jak czytam tego bloga to mam odczucie że on jest 100000 razy inny niż wszystkie które czytałam do tej pory a uwierz czytałam ich mase :) on jest taki prawdziwy :) nwm już co jeszcze mogłabym napisać żeby pokazać co czułam jak go czytałam poprostu to najlepszy blog ever <3 loffki :**
a i jeszcze OCZYWIŚCIE MA BYĆ 2 CZĘŚĆ OBOWIĄZKOWO!!!!!
UsuńCo? Ale jak to?! Jak to już koniec?! Nie, nie nie. :'(
OdpowiedzUsuńPłakałam na zakończeniu, a to oznacza, że opowiadanie jest świetne. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. Pisz dalej, bo masz talent. Normalnie nie czytam opowiadań o 1D, ale ten bardzo mnie wciągnął. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. :****
Gratuluję ci pomysłu. :)
Może byłabyś w stanie napisać drugą część tego opowiadania? :)
To była wspaniała historia. Czekam na dalsze twe opowiadania. Życzę Ci dużo weny. ♥ ♥ ♥