13. Rozdział trzynasty - Spojrzałeś na mnie, a twoje oczy były pełne łez. Wypowiedziałeś te dwa słowa, na które tak czekałam. Teraz stałeś się częścią mnie.

od autorki: jestem! matko święta, w końcu jestem! po tak długiej przerwie, kompletnie niezadowolona z rozdziału, ale w końcu jestem! przepraszam Was wszystkich, że musieliście tak długo czekać. miejmy nadzieję, że to się nie powtórzy, chociaż i tak wydaje mi się, iż kolejny rozdział pojawi się dopiero po czekających mnie maturach. w każdym bądź razie, pozostawię Was z nowym odcinkiem - tym razem napisanym wyłącznie z perspektywy Marti - i pozostawię Wam ocenę. dziękuję wszystkim, że wciąż ze mną jesteście i pozostawiacie tak piękne komenatarze. jeśteście wspaniali!
do napisania!



    „Wiele razy zastanawiałam się, czy gdybym tylko wiedziała, co naprawdę wydarzyło się tamtej nocy, wciąż postąpiłabym tak samo. I chociaż starałam sobie wmówić, że prawdopodobnie moja reakcja byłaby zupełnie inna, w głębi serca wiem, że tak by nie było. W tamtym czasie nic nie było w stanie sprawić, iż mogłabym zwątpić w moją miłość do niego”

1.

    - Chciał jedynie się pożegnać? – spytała Domi, zawzięcie krojąc paprykę na małe kawałki. – To wszystko?
   Pokiwałam głową i zaczęłam mieszać sos w niewielkim garnku. Dzisiejszego dnia zaprosiłyśmy chłopaków z zespołu do domu ciotki Adrianny na obiad, który same chciałyśmy przygotować. Cała piątka przyszła jednak wcześniej, niż było to zaplanowane, więc teraz w pocie czoła starałyśmy się zrobić coś, co nadawałoby się do zjedzenia, podczas gdy reszta czekała w salonie i oglądała telewizję.
    Opowiedziałam przyjaciółce o zdarzeniu, które miało miejsce podczas spaceru z Zaynem poprzedniego dnia, kiedy to spotkaliśmy Charliego pod hotelem, w którym zatrzymał się razem z bratem. Byłam zdziwiona, że chłopak zachował się kulturalnie i jedyne, czego chciał, to pożegnać się przed odlotem do Nowego Jorku. Do tej pory Charlie nie należał do osób, które tak łatwo by odpuszczały.
    - I jak się z tym wszystkim czujesz?
    Westchnęłam cicho, jednak dziewczyna nie doczekała się ode mnie żadnej odpowiedzi. Od razu zrozumiała, że nie mam zamiaru o tym rozmawiać, za co dziękowałam jej z całego serca. Nie naciskała i szybko zmieniła temat, opowiadając mi o rozmowie z jej mamą, którą wcześniej przeprowadziła.
    - Mmm, mój nos wyczuwa coś dobrego. – W pewnej chwili do pomieszczenia wszedł Niall, a za nim cała reszta zespołu. – Chcemy pomóc.
    - W takim razie chodź i wyręcz mnie w mieszaniu sosu – odparłam i wyciągnęłam w jego stronę dłoń, w której trzymałam drewnianą łyżkę. Chłopak wzruszył ramionami i zabrał się do powierzonej mu pracy z wielkim uśmiechem na twarzy.
    Pięć minut później szeroko otworzone kuchenne okna nie wystarczały, aby pozbyć się okropnego zapachu, który roznosił się po całym pomieszczeniu.
    - Czy mieszanie sosu jest naprawdę aż tak skomplikowane, że nie obędzie się bez spalonego garnka?! – Domi posłała Niallowi wściekłe spojrzenie, po czym sama starała się uratować sos, który jednak zważony nie nadawał się do jedzenia. Wszyscy pozostali cicho śmiali się z zaistniałej sytuacji, nie odzywali się jednak ani słowem, widząc jej zdenerwowanie. Ja sama nie mogłam powstrzymać uśmiechu, szczególnie kiedy spojrzałam na twarz blondyna, który w żadnym wypadku nie okazywał skruchy.
    - Przepraszam, zagadałem się. Ale to tylko sos – powiedział wesoło, wzruszając ramionami. – Zamówmy coś na wynos i po problemie.
    Pokręciłam z rozbawieniem głową i schowałam wcześniej pokrojone przez Domi warzywa do plastikowych pojemników, które następnie włożyłam do lodówki, aby zatrzymały świeżość jeszcze na jakiś czas.
    Wszystko nareszcie zaczęło się układać i w spokoju mogliśmy spędzić razem popołudnie. Chłopacy z zespołu mieli nieograniczone pokłady energii, więc nie było mowy o żadnej nudzie podczas spędzania z nimi czasu. Czasami zachowywali się jak grupa dzieciaków, którzy w swoim towarzystwie kompletnie wariowali. Podobało mi się to jednak i w żadnym razie nie miałam z tym żadnego problemu.
    Wszyscy w końcu zgodziliśmy się na propozycję Nialla i jakiś czas później siedzieliśmy w salonie i zajadaliśmy się pizzą zamówioną przez telefon. Domi uspokoiła się po incydencie w kuchni i teraz śmiała się głośno z historii, którą opowiedział nam Liam.
    W pewnym momencie odłączyłam się od konwersacji i z lekko uniesionymi kącikami ust przyglądałam się każdemu z osobna. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że spotkałam na swojej drodze tak wspaniałych przyjaciół, którzy samą swoją obecnością sprawiali, że wszystko wokół stawało się lepsze. Widok ich roześmianych twarzy sprawiał, że i mi chciało się śmiać, a uczucie, które mnie przepełniało było najlepszym, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam.
    - Hej Marti! – Z rozmyślań wyrwał mnie wesoły głos Irlandczyka, który spoglądał na mnie z ironicznym uśmieszkiem. – Wiesz, jak zająć blondynkę na kilka godzin? – kontynuował, a kiedy nie odpowiedziałam, uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Trzeba zamknąć ją w okrągłym pokoju i kazać usiąść w kącie.
    W pomieszczeniu zapanowała cisza, którą zakłócał jedynie cichy chichot blondyna. Dopiero po chwili Zayn uderzył się otwartą dłonią w czoło, Louis prychnął, Domi westchnęła cicho, a ja z politowaniem pokręciłam głową. Reszta po prostu przypatrywała się przyjacielowi z dziwnym wyrazem twarzy.
    - Dlaczego nikt się nie zaśmiał? – powiedział zdziwiony Niall i przejechał wzrokiem po naszych twarzach. – Dajcie spokój, przecież to było śmieszne!
    Przez kolejną godzinę chłopak wymyślał coraz to nowe żarty o blondynkach, starając się rozśmieszyć kogokolwiek, jednak nie szło mu to zbyt dobrze, aż w końcu każdy z nas zaczął ignorować jego zaczepki.
    Najedzeni, rozsiedliśmy się na swoich miejscach i zaczęliśmy szukać filmu, który moglibyśmy wspólnie obejrzeć. W końcu trafiliśmy na dobrze zapowiadający się kryminał, który po pewnym czasie tak nas wciągnął, że nie zarejestrowaliśmy nawet powrotu ciotki Adrianny do domu, która przywitała się wesoło, nie doczekując się jednak zbyt wylewnej odpowiedzi z naszej strony.
    Niestety, w najciekawszym momencie do Liama zadzwonił telefon, wywołując u wszystkich jęki wzburzenia. Chłopak przeprosił cicho i wyszedł z pokoju, aby w ciszy przeprowadzić konwersację.
    Kiedy w końcu wrócił, film zdążył się już skończyć i każdy chciał opowiedzieć przyjacielowi przebieg najciekawszej akcji, jednak jego mina sprawiła, że umilkliśmy.
    - Musimy iść – powiedział ponuro. – Paul chce nas natychmiast widzieć. Nie wydawał się zbyt zadowolony.
    Wszyscy zgromadzeni w pokoju popatrzyli na siebie zdziwionym wzrokiem. Zayn mruknął pod nosem przekleństwo, po czym pocałował mnie w policzek i podniósł się z miejsca, ruszając w kierunku wyjściowych drzwi, a za nim ruszyła cała reszta.
     Kiedy wyszli, w domu od razu zrobiło się zbyt cicho, powodując nieprzyjemne uczucie. Razem z Domi zastanawiałyśmy się, po co chłopcy zostali tak nagle wezwani i jedyne, co przychodziło nam do głowy, to sprawa dotycząca ich ucieczki z centrum handlowego. Niemal od razu poczułyśmy się winne, chciałyśmy zrobić coś, co mogłoby załagodzić sprawę, jednak jedyne co nam pozostało, to niecierpliwe czekanie na wiadomość od któregoś z członków zespołu.
    Każda kolejna minuta ciągnęła się w nieskończoność, słońce powoli zachodziło, a kiedy na dworze zrobiło się już całkiem ciemno, nasze telefony wciąż milczały. Zrezygnowane postanowiłyśmy, że jutro z samego rana same weźmiemy sprawy w swoje ręce.

   
2.

    Przerzucałam kolejne kanały telewizyjne, poszukując czegoś, co nadawało by się do obejrzenia, popijając przy tym gorącą herbatę ze swojego ulubionego kubka. Dochodziła już prawie druga w nocy, a ja wciąż nie mogłam zasnąć, w przeciwieństwie do Domi i ciotki Adrianny, które smacznie spały już w swoich pokojach. Czułam się całkowicie rozbudzona i wiedziałam, że każda próba zaśnięcia doprowadzałaby mnie jedynie do szału, więc opuściłam łóżko i teraz zajmowałam wygodną kanapę w salonie.
    Starałam się nie myśleć o braku jakiejkolwiek odpowiedzi na wysłane przeze mnie wiadomości do Zayna, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, iż właśnie to jest powodem mojej bezsenności. Czułam się zirytowana faktem, że zachowuję się niemal jak rozwydrzona nastolatka, która nie może przeżyć minuty bez kontaktu ze swoim chłopakiem. Nie mogłam jednak przestać czuć się nieco nieswojo, gdyż pomimo tego, że widziałam się z chłopakiem stosunkowo niedawno, moja tęsknota zdawała się rosnąć z minuty na minutę.
    Wtem z rozmyślań wyrwało mnie głośne walenie do drzwi wejściowych, co spowodowało, iż moje serce zaczęło bić w nienaturalnie szybkim tempie. Był środek nocy, o tej porze nie oczekiwało się żadnych gości, więc jedyne co przyszło mi do głowy to fakt, że ktoś starał się do nas włamać. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że włamywacz zrobiłby to w jak najcichszy sposób, a głośne dudnienie wciąż nie ustawało. Czym prędzej odłożyłam więc kubek z herbatą na stolik i szybkim krokiem ruszyłam otworzyć drzwi.
      Na progu stał Zayn, ledwo trzymający się na nogach, oparty o framugę, aby nie upaść. Kiedy mnie ujrzał, starał się wykonać krok w moją stronę, jednak gdybym w ostatniej chwili go nie złapała, runąłby na ziemię. Wyraźnie mogłam wyczuć bijący od niego zapach alkoholu i papierosów.
     - Zayn, co ty tu robisz? – spytałam, wprowadzając go do środka i zamykając nogą drzwi. – Jesteś kompletnie pijany.
    Mulat mruknął coś niewyraźnie pod nosem, po czym złapał mnie za rękę i chwiejnym krokiem zaczął ciągnąć mnie w kierunku salonu. Trzymałam go mocno, w razie gdyby znów miał upaść na ziemię. Powoli dotarliśmy do pomieszczenia, gdzie chłopak momentalnie usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach, po czym delikatnie zaczął kiwać się na boki.
    Zszokowana całą tą sytuacją dopiero po chwili dosiadłam się do niego i objęłam w pasie, po czym ułożyłam jego głowę na swoim ramieniu. Chłopak przytulił się do mnie, a jego szybki oddech powoli zaczynał się uspokajać.
    Odwiedziny kompletnie pijanego Zayna jedynie utwierdziły mnie w przekonaniu, że najwyraźniej coś jest nie tak. Złe przeczucie, które towarzyszyło mi od czasu wyjścia zespołu, teraz zdecydowanie się umocniło. Czekałam jedynie cierpliwie, aż Zayn sam coś powie, nie chcąc na niego naciskać. Siedzieliśmy więc w ciszy, a kolejne minuty upływały mi na bawieniu się kosmykami jego włosów.
    Dopiero po niecałej pół godzinie chłopak cicho wyszeptał moje imię, po czym wyprostował się i spojrzał na mnie swoimi ciemnymi oczami, które zaszły mu łzami. Ten widok sprawił, że moje serce przeszył niepokojący ból, a żołądek skurczył się o kilka rozmiarów.
    - Ja… przepraszam – odezwał się cicho. Wydawał się być już nieco bardziej trzeźwy, niż na samym początku. – Nie chciałem wracać do domu.
    Uśmiechnęłam się do niego łagodnie i otuliłam jego policzek dłonią, w którą wtulił się, by po chwili złożyć na niej pocałunek.
    - Wszystko w porządku, Zayn. – Starałam się brzmieć spokojnie, chociaż moje zdenerwowanie rosło coraz bardziej. Chłopak otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak zamknął je po chwili i opuścił głowę. – Połóż się i prześpij. Porozmawiamy rano, dobrze?
     Mulat kiwnął jedynie głową, po czym delikatnie uniósł kąciki ust. Podniosłam się z miejsca, pomogłam zdjąć mu buty, kurtkę oraz spodnie, po czym ułożyłam go na kanapie i przykryłam kocem. Powieki opadły mu niemal natychmiast, jednak zanim odeszłam chwycił moją dłoń i cicho poprosił, abym z nim została. Usiadłam więc w jego nogach i delikatnie głaszcząc go kciukiem po dłoni czekałam, aż zaśnie.
     - Kocham cię, Marti. – Szept chłopaka był ledwie dosłyszalny, jednak sprawił, że moje serce po raz kolejny zabiło mocniej. – Nie skrzywdzę cię, obiecuję.
    Zaraz po tym jak wypowiedział te słowa, jego oddech stawał się coraz bardziej miarowy, więc domyśliłam się, że udało mu się zasnąć. Okryłam go szczelniej kocem i w ciszy przypatrywałam się jego spokojnej twarzy. Był niezaprzeczalnie piękny, a jego bliskość sprawiała, że poczułam się nieco spokojniej. Wciąż mocno trzymałam jego dłoń i uśmiechałam się do siebie pod nosem. Trwałam przy nim, aż w końcu mnie samą ogarnęła senność. Powoli wstałam i nachyliłam się nad chłopakiem, po czym złożyłam na jego czole czuły pocałunek.
     - Ja też cię kocham, Zayn.
     Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pokoju, wciąż uśmiechając się sama do siebie. Cokolwiek sprawiło, że Zayn doprowadził się do takiego stanu, nie miało teraz znaczenia. Byłam szczęśliwa, że wybrał właśnie mój dom, że potrzebował właśnie mojej bliskości. Jakkolwiek dziwna była ta sytuacja, sprawiła, że moja miłość do chłopaka wzrosła, choć do tej pory nie zdawałam sobie sprawy, iż jest to jeszcze możliwe.
    A jednak Zayn był mój.
    A ja byłam jego.

11 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wróciłaś z nowym rozdziałem ;)
    Obstawiałabym, że chłopaki muszą wyjechać albo urwać kontakt z dziewczynami....
    Czekam na next!

    PS: Powodzenia na maturach!

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, świetny rozdział. Ciekawe dlaczego Zayn się tak upił. Coś musiało się stać. Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w następnym rozdziale. Malik i Marti wyglądają razem tak słodko, że sadhakshdas *-* Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie, Weronika z http://you-and-me-equals-we.blogspot.com/ :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. No wreszcie! :*** Rozdział świetny. Ciekawe co się stało, że Zayn się tak upił. Hmmm. Martwi mnie to.
    Weny i do następnego kochana. :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo, jakie to było słodkie! Ale od początku.
    Fajnie, że wszystko wygląda na taką sielankę, Niall jak zwykle opowiada swoje głupie żarty i psuje najprostsze rzeczy i to jest cudowne. Mnie też wcześniej zdziwił Charlie, ale teraz przestałam się nim tak przejmować. Skupiłam się na tym, co było tutaj. Rozdział wcale nie był zły, naprawdę. Mi przypadł do gustu. Szkoda, że Paul ich tak szybko stamtąd wyrwał, ale później kompletnie się zdziwiłam. Co takiego się stało, że pijany Zayn przyszedł do jej domu? Nie mogę przestać się nad tym zastanawiać i mam nadzieję, że Marti szybko się tego dowie. Najcudowniejszy był sam ten koniec, kiedy jej powiedział, że ją kocha. Po pijanemu ponoć się nie liczy, ale zawsze mówi się szczerze, więc mi to jak najbardziej wystarcza. <3
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pisz szybko. :)
    Pozdrawiam, @heronstiles.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu! Ja już serio zaczynałam się bać, że porzuciłaś to opowiadanie i chociaż mam Cie na liście czytanych blogów, a komunikat o nowej notce się nie pojawiał, to i tak czasem wchodziłam, żeby sprawdzić, czy aby na pewno czegoś nie przeoczyłam. Jak dobrze, że w końcu doczekaliśmy się nowego rozdziału <3 Oczywiście za nic Cię nie obwiniam, sama się ostatnio przekonałam, jak ciężko czasem pogodzić pisanie z innymi obowiązkami, poza tym nie zawsze ma się chęci i wenę. Najważniejsze, że już jesteś. Trzymam kciuki za Twoją maturę, na pewno świetnie sobie poradzisz, co, jak mam nadzieję, uczcimy dalszą częścią opowiadania :D
    Jestem naprawdę zszokowana, że Charlie jak gdyby nigdy nic pożegnał się ze swoją byłą już dziewczyną i wrócił do Nowego Jorku. Być może szukam dziury w całym, ale coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Zdradzona osoba często nad sobą nie panuje, kieruje nią przede wszystkim złość i rozgoryczenie, co zresztą po Charliem również było widać, a teraz tak po prostu wrócił do domu? A co, jeśli będzie chciał zamieszać w życiu Marti w najmniej odpowiednim momencie? Mam nadzieję, że to tylkol moje dziwne schizy ;_____;
    Niall to zdecydowany mistrz tego rozdziału XD Nie dość, że najpierw popsuł tak żmudnie przygotowywany przez dziewczyny obiad, to jeszcze, próbując rozweselić towarzystwo, zaczął opowiadać te wszystkie głupie kawały o blondynkach. Swoją drogą zabij mnie, ale ten o okrągłym pokoju autentycznie mnie rozśmieszył i będąc tam razem z nimi wyszłabym na debila, bo tylko ja zareagowałabym w taki sposób XDDD Koniec końców dobrze, że cała paczka zajęła się oglądaniem filmów, te całe żarciki Nialla mogły się źle skończyć.
    Telefon od wściekłego Paula bardzo, ale to bardzo mnie zaniepokoił, tym bardziej, że chłopcy musieli natychmiast opuścić dom ciotki Adrianny. Ja też pomyślałam o tej ucieczce z centrum handlowego, lecz o dziwo wydaje mi się, że mimo wszystko chodzi o coś poważniejszego. To, co wydarzyło się potem, tylko potwierdziło moje obawy. Jak dobrze, że Martina nie spała! W sumie ja też nie potrafiłabym zmrużyć oka, gdyby mój chłopak został wezwany w jakiejś nieprzyjemnej sprawie, a potem przestałby odpowiadać na wszelkie wiadomości. Widok pijanego Zayna tak jakoś mną wstrząsnął. Nie wydaje mi się, że takie zachowanie jest do niego podobne. Co takiego się stało, że Malik musiał szukać ukojenia w alkoholu, a kiedy nawet to nie przyniosło ulgi, to dokulał się jakoś do Marti? Po raz kolejny moja zbyt wybujała wyobraźnia dała o sobie znać i zaczęłam myśleć, że może któryś z chłopaków - albo sam Zayn - jest ciężko chory ;-; Boże kochany, nienawidzę tych swoich czarnych myśli. Jakkolwiek Zayn w tym rozdziale niesamowicie mnie rozczulił, przy czym nieustannie miałam ochotę go przytulić (a sama myśl o jego łzach sprawia, że serce mi pęka), tak nie mogę się przestać martwić. Nawet jego wyznanie mnie nie uspokoiło. Co takiego się stało? Zayn raczej nie jest typem osoby, która upija się bez większego powodu. Wyglądał na załamanego... Cóż, najważniejsze, że Martina się nim zaopiekowała, a rano mulat zapewne wszystko wyjaśni. Tylko chyba się boję, co to będzie...
    Warto było czekać na rozdział, tym bardziej, że darzę to opowiadanie ogromną sympatią. Czekam na ciąg dalszy i oczywiście powodzenia na maturach! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejciu nie wierze NOWY ROZDZIAŁ!!! HEHE Normalnie codziennie tu wchodziłam i sprawdzałam czy może jest coś nowego a dzisiaj wchodzę i jest. Mam nadzieję że następny pojawi się szybko. Pozdrawiam i weny żychę :) xo

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się cieszę, że w końcu doczekałam nowego rozdziału! ^^
    To jest bardzo intrygujące co się stało tak nagle, że Paul wezwał do siebie cały zespół.
    I jeszcze ciekawsze dlaczego Zayn się uchlał w cztery dupy.
    Że przyszedł do Marti to mogę zrozumieć, nie chciał wracać do siebie w takim stanie.
    Tylko czemu się upił?
    Hmm.. Nie mam pomysłu tak szczerze ;x
    Ok, mam jeden, porąbany i nierealny: nie chciał wrócić do domu bo ma tam kogoś, a Marti jest odskocznią, takim skokiem w bok... Ok, starczy tego bełkotu, to nie może być to. Nie może.
    No i oczywiście nie byłabym sobą jakbym nie wspomniała że dalej zastanawia mnie jak dojdzie do tego, że ostatecznie Marti bedzie z Charliem (tzn wytłumaczenie prologu bodajże...)
    Pozdrawiam, buźka! xo
    @Malgosiaa_
    I zapraszam do siebie! ;) www.knotty-feelings.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaa kocham twoje opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej. Czytam i czytam i o Jezu, nie wiem co się mogła stać :/
    Mam nadzieję, że Zayn nie będzie musiał zrywać z Marti ani nic z tych rzeczy. Zastanawia mnie trochę dlaczego powiedział akurat "Nie skrzywdzę cię, obiecuję". Nie żeby było coś w tym złego, wręcz przeciwnie. Po prostu zastanawia mnie, dlaczego zrobił to akurat teraz? Czy się czegoś obawia? No nie wiem, może to tylko moje takie dziwne myśli. Może po prostu miało być romantycznie, a ja robię z tego wielką aferę :p Soreczka
    Brakuję mi Domi i Lou w tym rozdziale, ale powiedzmy, że jakoś sobie poradzę z tą tęsknotą :D
    Jak tam polski na maturze? Dzisiaj jak przechodziłam pod szkołą widziałam strasznie dużo załamanych maturzystów, ale mam nadzieję, że z tobą nie było tak źle :) Powodzenia na kolejnych testach! ^^
    xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam złe przeczucie. Rozdział był świetny i w ogóle jak zawsze niesamowity, ale czego chciał Paul? I dlaczego Zayn się upił? Co takiego mogło się stać? I jeszcze te jego słowa. "Nie skrzywdze cię, obiecuję ". Nie, żeby nie byłym słodkie, bo jak to przeczytałam, to normalnie padłam . Moje biedne serce nie mogło tego wytrzymać. Tylko, że takie słowa zawsze zwiastują coś złego.

    OdpowiedzUsuń