Zapraszam także do obejrzenia zwiastuna opowiadania, który znajdziecie w ramce po prawej stronie. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
A tymczasem zapraszam do czytania! x
„Teraz gdy o tym myślę, nie chodzi o uczucie, które zrodziło się między
nami. Chodzi o to, jak się przy nim czułam. O sposób, w jaki na mnie patrzył,
jak mnie dotykał. Tak jakbym była pierwszą i ostatnią kobietą – czy może być
coś wspanialszego dla osoby, która
desperacko poszukiwała szczęścia? Gdybym miała możliwość cofnięcia czasu i
zostawienia wszystkiego, co teraz posiadam, by raz jeszcze tak się poczuć –
zrobiłabym to.
Był pierwszą i ostatnią osobą, którą darzyłam tak niewyobrażalnie silną
i bezwarunkową miłością.”
„Posiadał wady. Miał ich setki, a jednak patrząc na niego widziałam
dobro w najczystszej postaci. Jedyne czego pragnęłam, to już zawsze czuć przy
sobie jego obecność. Potrzebowałam go, niczym powietrza. Był najważniejszą
osobą w tamtym okresie mojej egzystencji. Patrząc na to z perspektywy czasu,
wydaje mi się, że gdy to wszystko się skończyło, skończyło się również moje
życie. Rozpoczęłam nowe, tamto zostawiając daleko za sobą. Ale gdyby ktoś teraz
spytał mnie, czy znów mogłabym go pokochać, bez wahania odpowiedziałabym „tak”.
Co więcej, myślę, że uczucie, którym go darzyłam, wciąż skrywa się gdzieś w
środku mnie.”
1.
Z
trudem dopięłam ogromną, czarną walizkę leżącą na łóżku i uśmiechnęłam się do
siebie triumfalnie. W końcu udało mi się spakować wszystkie potrzebne rzeczy w
jednym miejscu i nie musiałam szykować kilku kolejnych toreb, oprócz jednej,
podręcznej.
Chwyciłam za rączkę podróżnej torby i
uniosłam ją do góry. Sapnęłam cicho, marszcząc przy tym brwi; nie spodziewałam
się, że będzie aż tak ciężka. Z lekkim wysiłkiem postawiłam ją przy ścianie, po
czym rozejrzałam się po pokoju, chcąc sprawdzić, czy aby na pewno wszystko
zabrałam.
Starałam się poczuć coś na kształt żalu, że
zostawiam swój azyl na całe trzy miesiące. Jednak po chwili wzruszyłam tylko
ramionami i znów się uśmiechnęłam. Czekały mnie najlepsze wakacje w całym moim
życiu i nie miałam czego żałować. Byłam pewna, że przez cały ten okres nawet
przez chwilę nie zatęsknię za Nowym Jorkiem.
W końcu kto myśli o szarym, nudnym mieście
będąc w takim miejscu jak Los Angeles?
Wyciągnęłam rączkę tak, aby można było
ciągnąć walizkę na kółkach i wyszłam z pokoju, nie odwracając się za siebie.
Zostawiłam bagaż na środku jasnego przedpokoju i przejrzałam się w wiszącym tam
lustrze.
Krótkie, brązowe włosy przykrywał duży,
słomiany kapelusz przewiązany błękitną wstążką. W niebieskich oczach można było
dostrzec iskierkę radości, a pełne usta wyginały się w uśmiechu.
Strzepnęłam niewidzialny pyłek z białej
sukienki odkrywającej ramiona i nasunęłam na bose stopy niebieskie koturny. Raz
jeszcze przyjrzałam się sobie i kiwnęłam głową, zadowolona z końcowego efektu.
- Jeszcze nie jesteś w Los Angeles, córciu.
Spojrzałam w prawo i dostrzegłam swoją
rodzicielkę, stojącą w progu kuchni i przyglądającą się mi z uśmiechem. To po
niej odziedziczyłam swoją urodę – tak samo gęste, ciemne włosy; ten sam kolor
oczu.
- Wiem, ale kiedy już wyjdę z samolotu,
chcę się czuć tak, jakbym mieszkała tam od zawsze – odpowiedziałam radośnie i
zdjęłam z wieszaka szary sweterek po czym zarzuciłam go na swoje ramiona.
- Musisz już iść, jeśli chcesz w ogóle
zdążyć na ten samolot.
Westchnęłam cicho i odwróciłam się w stronę
kobiety. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do niej, by zaraz zamknąć ją w
swoich objęciach.
- Bądź grzeczna i uważaj na siebie –
szepnęła Anna, klepiąc mnie po plecach. – Nie chcę, żeby ciocia Adrianna
dzwoniła do mnie i robiła wykład na temat złego wychowania.
Zaśmiałam się cicho i odsunęłam od
rodzicielki, po czym starłam samotną łzę z policzka kobiety.
- Ciocia Adrianna jest w porządku –
powiedziałam. – I mamo, to tylko trzy miesiące. Nic mi się nie stanie.
Po tych słowach odwróciłam się na pięcie,
chwyciłam za swoją walizkę i ruszyłam w stronę wyjściowych drzwi. Odwróciłam
jeszcze głowę i posłałam matce całusa.
- Dominica, obiecaj, że będziesz dzwonić
codziennie! – krzyknęła jeszcze kobieta, kiedy zamykałam już za sobą drzwi.
- Co dwa dni! – odkrzyknęłam, przewracając
oczami. – Kocham cię!
Zjeżdżając windą na sam dół wielkiego
wieżowca, w którym mieszkałam, czułam się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w
życiu. Wiedziałam, że to będą wakacje, których nigdy nie zapomnę.
Po
chwili wyszłam na zatłoczoną ulicę Nowego Jorku i czym prędzej złapałam taksówkę,
która miała zawieźć mnie na lotnisko. Po drodze wyglądałam przez szyby
samochodu, obserwując śpieszących się gdzieś ludzi. Większość z nich zmierzała
do pracy, gdzie mieli spędzić kolejny ciężki dzień. Trochę im współczułam; będą
musieli użerać się z wrednymi klientami lub niedoceniającymi szefami, podczas
gdy ja będę siedziała w samolocie do Los Angeles, mając przy sobie najlepszą
przyjaciółkę.
Byłam
bardzo wdzięczna ciotce Adriannie, że ta zgodziła się przyjąć mnie i Martinę
pod swój dach na całe trzy miesiące. W końcu mieszkanie z dwoma nastolatkami
mogło być nieco uciążliwe, ale znając siostrę mojej mamy, nie będzie miała z
tym większego problemu.
Po kilkunastu długich minutach drogi w
końcu znalazłam się na lotnisku. Zapłaciłam taksówkarzowi odliczoną sumę
pieniędzy i wysiadłam z samochodu, po czym rozejrzałam się dookoła. Czym
prędzej skierowałam się w stronę wejścia do wielkiego, dwupoziomowego gmachu, ciągnąc
za sobą walizkę. Wokół mnie tłum ludzi zmierzał w przeciwnym kierunku niż ja –
prawdopodobnie właśnie jakiś samolot wylądował w Nowym Jorku. Ludzie zjeżdżali
się na wakacje, podziwiać to wielkie miasto. Prychnęłam cicho pod nosem,
zastanawiając się, co ich tu przyciąga. Możliwe, że to fakt iż mieszkałam tu od
urodzenia sprawiał, że miejsce to nie robiło na mnie takiego wrażenia.
Zatrzymałam się pośrodku dużego
pomieszczenia, w którym stało kilkanaście ławek, a z głośników wydobywał się
damski głos informujący o przylotach i odlotach poszczególnych samolotów.
Wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer Martiny, chcąc się dowiedzieć,
ile czasu zajmie jej jeszcze dotarcie tutaj. Przed spotkaniem ze mną miała
pożegnać się jeszcze z Charliem sam na sam i mogłam się tylko domyślać, jak
długo będzie to trwało.
Kiedy po kilku sygnałach włączyła się
poczta głosowa, zrezygnowana westchnęłam i usiadłam na jednej z ławek.
Obserwowałam ludzi wokół mnie, starając się rozgryźć, o czym każdy z nich może
myśleć; od zawsze lubiłam to robić.
Miałam tylko nadzieję, że czas spędzony na
czekaniu na przyjaciółkę zleci jak najszybciej.
2.
Podekscytowana zmierzałam w stronę
lotniska, trzymając za rękę najwspanialszego chłopaka na świecie, a drugą
ciągnąc za sobą zieloną walizkę. Po tak długich oczekiwaniach w końcu nadszedł
jeden z najwspanialszych dni w moim życiu – wylot na wakacje do Los Angeles. Co
prawda fakt, że musiałam zostawić tu swoją rodzinę i Charliego sprawiał, że
chciało mi się płakać, jednak myśl o wyjeździe do tak wspaniałego miasta
poprawiał mi humor.
Zatrzymałam się przed szerokimi,
automatycznie rozsuwającymi się drzwiami i odwróciłam w stronę towarzyszącego
mi chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego i przejechałam dłonią bo jego ciemnej
skórze twarzy. Przez chwilę podziwiałam jego piękne, duże, ciemne oczy, po czym
złączyłam nasze wargi w pocałunku.
- Będę za tobą tęsknił – szepnął, kiedy w
końcu się od siebie odsunęliśmy. – Nie chcę, żebyś zostawiała mnie na tak
długo.
Westchnęłam lekko, po czym splotłam nasze
dłonie w silnym uścisku.
- To tylko trzy miesiące, Charlie –
powiedziałam pewnie. – Zobaczysz, że nawet się nie obejrzysz, a ja już będę z
powrotem.
Mulat kiwnął niepewnie głową, po czym
zamknął mnie w silnym uścisku.
- Kocham cię, wiesz o tym, prawda? –
mruknął mi do ucha, po czym przygryzł jego płatek. Zaśmiałam się delikatnie na
ten gest. – Nie zapomnij tam o mnie, dobrze? Dla jakiegoś opalonego
miejscowego.
Pokręciłam ze śmiechem głową i spojrzałam
mu prosto w oczy. Starałam się zrobić wszystko, żeby łzy nie poleciały mi
ciurkiem. Doskonale wiedziałam, że będę za nim tęsknić i każdy dzień będzie
przepełniony myślami o nim.
- Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego,
skarbie. Za bardzo cię kocham.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Pocałował mnie delikatnie, jednak w tym
prostym geście poczułam całą miłość, jaką mnie darzył. Puściłam go i chwyciłam
swoją walizkę, po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie,
powstrzymując cisnące się do oczy słone łzy.
Kiedy byłam już w środku budynku,
odwróciłam się raz jeszcze, by pomachać stojącemu tam chłopakowi. Uśmiechał się
do mnie najpiękniejszym ze swoich uśmiechów, przez co moje serce momentalnie
przyśpieszyło swe bicie.
Nie ryzykując, że nagle zrezygnuję i
pobiegnę do niego, by rzucić mu się w ramiona, zrobiłam kolejne kroki, by
znaleźć się jak najdalej od głównych drzwi. Skierowałam się w kierunku ławek,
gdzie miała czekać na mnie Domi.
Zauważyłam ją praktycznie od razu, gdyż jej
duży, słomiany kapelusz wyróżniał się w tłumie. Pokręciłam głową z
rozbawieniem, gdy przeleciałam wzrokiem po reszcie jej stroju. Jej opalenizna
ładnie kontrastowała z białą sukienką, ale byłam niemal pewna, że jeszcze za
nim wylądujemy w Los Angeles, będzie narzekała na bolące stopy. Buty, które
miała na sobie były ładne, ale niewygodne. Domi na próżno starała się wmówić
sobie za każdym razem, gdy je nakładała, że będzie inaczej. A potem ja musiałam
wysłuchiwać jej marudzenia.
Dominica była kompletnym przeciwieństwem
mnie, jeśli chodzi o wygląd. Moje sięgające nieco za ramiona blond włosy i
jasna cera kontrastowały z jej opalonym ciałem i ciemnymi włosami. Ja miałam
piwne oczy, a ona zachwycała wszystkich swoimi niebieskimi tęczówkami.
Na szczęście z charakteru idealnie się
dopasowywałyśmy. Miałyśmy podobne poczucie humoru, takie same gusty i zawsze
dobrze czułyśmy się w swoim towarzystwie. Rzadko zdarzało się, żebyśmy się
kłóciły, a kilka dni pozbawionych spotkań ze sobą były dla nas katorgą.
Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i byłam
pewna, że to miało się już nigdy nie zmienić.
- Mam nadzieję, że nie czekałaś na mnie
zbyt długo? – spytałam szatynki, kiedy znalazłam się tuż obok niej. Uniosła
delikatnie głowę i spojrzała na mnie wilkiem. Najwyraźniej czekała dłużej, niż
miałaby na to ochotę. – A tak przy okazji… Cześć, przyjaciółko.
Pochyliłam się i pocałowałam ją w policzek,
a Domi przewróciła tylko oczami i zaraz się uśmiechnęła. Wstała z zajmowanego
przez siebie miejsca i objęła mnie ramieniem.
- To jest ten dzień, Martino Scott –
powiedziała dumnym głosem, drugą ręką rozgarniając powietrze przed sobą i
wpatrując się gdzieś w sufit. – Dzień, w którym dwie desperatki postawią swoją
nowojorską stopę w Los Angeles, sprawiając, że cały świat zatrzyma się na kilka
sekund, by podziwiać te dwie, wspaniałe damy, którym nikt nie ośmieli się
przeciwstawić.
W
momencie, gdy skończyła wygłaszać swoją przemowę, nieznajomy facet o
rozbudowanych barkach uderzył ją w ramię swoją torbą, tak, że dziewczyna
zatoczyła się do tyłu i upadłaby, gdybym jej nie przytrzymała. Zaczęłam się
śmiać, a Domi spojrzała wściekle za odchodzącym mężczyzną i posłała w jego
stronę środkowy palec.
- Nikt oprócz jakiegoś idioty, który
zdecydowanie ma problemy ze sterydami – warknęła szatynka i potarła obolałe
ramię. Przeniosła wzrok na mnie i uniosła brwi do góry. – To wcale nie jest
śmieszne, więc zachowaj swój piękny uśmiech do oświetlania ulic w Los Angeles,
a teraz bierz swoje rzeczy i w ciszy udajmy się na odprawę.
- Jesteś po prostu niemożliwa, Domi –
powiedziałam ze śmiechem, chwytając za rączkę swojej walizki i ruszając za
przyjaciółką. – Naprawdę nie wiem, jak ja z tobą wytrzymuję.
3.
Kiedy w końcu po ciągnącej się w
nieskończoność odprawie znalazłyśmy się w samolocie, nie mogłam ukryć
podekscytowania. Tylko kilkanaście minut dzieliło nas od wystartowania, a
jedynie kilka godzin od przybycia do Los Angeles.
- Wyobrażasz to sobie, Marti? – zwróciłam się
do siedzącej obok przyjaciółki. – Będziemy w Los Angeles! W Los Angeles!
Blondynka zaśmiała się cicho i pokiwała z
entuzjazmem głową. Po jej oczach widziałam jednak, że coś jest nie tak.
- No więc jak przebiegło pożegnanie z
Charliem?
Martina spojrzała na mnie i wzruszyła
ramionami. W jej oczach zalśniły łzy, więc objęłam ją ramieniem i przytuliłam
do siebie.
- Zobaczysz, że te trzy miesiące szybko
zlecą i znów będziecie razem. – Potarłam jej ramię, by dodać dziewczynie trochę
otuchy. – No, chyba że poznasz tam jakiegoś niesamowitego chłopaka, z którym
będziesz miała krótki, lecz wspaniały romans, z którego wyjdzie mały, słodki bachorek.
Dziewczyna zaśmiała się i delikatnie
uderzyła mnie w ramię. Zawtórowałam jej, po czym wyjęłam z podróżnej torby
aparat cyfrowy i machnęłam nim Martinie przed oczami.
- Otrzyj łzy złotko, czas na pierwsze
zdjęcie dokumentujące naszą podróż – powiedziałam i zrobiłam zabawną minę,
wyciągając dłoń z aparatem przed siebie. Marti dołączyła do mnie i już po
chwili kilka zabawnych zdjęć zapełniło pamięć urządzenia.
- Domi? – Usłyszałam głos przyjaciółki,
więc oderwałam wzrok od oglądanych fotografii i spojrzałam na nią. – Co byś
zrobiła, gdybyś w Los Angeles poznała miłość swojego życia? Wróciłabyś ze mną,
czy zostałabyś tam z nim?
- Zdecydowanie bym z nim została. –
Machnęłam ramionami i uśmiechnęłam się szeroko, widząc oburzoną minę
dziewczyny. – Daj spokój, chyba nie myślisz, że mogłabym mieszkać tak daleko od
ciebie? Poza tym, jadę tam by przeżyć przygodę, nie spotkać chłopaka.
Martina pokiwała tylko głową, a ja wróciłam
do oglądania zdjęć. Byłyśmy na nich takie radosne i już nie mogłam doczekać
się, aż pokaże je rodzinie, kiedy wrócimy do Nowego Jorku.
Kiedy w końcu samolot wzbił się w
powietrze, włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę z odtwarzacza MP4, po
czym ułożyłam się wygodnie, by trochę podrzemać. Martina zrobiła dokładnie to
samo.
Gdy zamknęłam powieki, przed oczami pojawił
mi się widok plaży w Los Angeles, która
przez cały pobyt w tym mieście miała stać się moim drugim domem. Uśmiechnęłam
się sama do siebie, czując jak radość wypełnia całe moje ciało.
Los Angeles, nadchodzimy.
Ciekawy rozdział. Fabuła wydaje się naprawdę fajna. Jeszcze ten szablon jest bajeczny *o* Będę czytać, na pewno :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńyou-and-me-equals-we.blogspot.com
Podoba mi się. Zapowiada się taka lekka, ciekawa historia, którą z chęcią będę śledzić. Nie mogę się doczekać przygód dziewczyn w Los Angeles. Wydaję mi się, ze trochę ich tam na nie czeka. Poza tym nasze bohaterki wydają się sporo od siebie różnić, ale to chyba najbardziej przyciąga ludzi - ich różnice. Cóż będę czekać na więcej. Póki co jestem pozytywnie nastawiano na ciąg dalszy. Więc do następnej notki! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNo nareszcie! Już myślałam, że się nie doczekam. *-*
OdpowiedzUsuńJak one mogą tak prychać na przepiękny, boski, genialny i omomomomomom Nowy Jork? Gdybym ja tam mieszkała... Żadna siła nadprzyrodzona nie zdołałaby mnie stamtąd wygonić. Nawet do Los Angeles. Ale jak widać, główne bohaterki nie mogą doczekać się przyjazdu do Kalifornii. Z pewnością liczą na dużo ciekawych przygód, wspomnień i takich różnych. Jestem prawie pewna, że obie znajdą dla siebie kalifornijskich dżentelmenów, którzy jeszcze bardziej umilą im ten czas. Właśnie... tak się zastanawiam czy związek Martiny i Charliego wytrzyma próbę czasu. Widać, że totalnie się kochają i zależy im na tej relacji, więc tym bardziej zżera mnie ciekawość czy uda mi się to jakoś pogodzić i nadal będą ze sobą, czy jednak coś się między nimi niedobrego zdarzy... Intryguje mnie to, zdecydowanie.
Takim to pozazdrościć! Domi i Martina tworzą cudowną przyjaźń. Przynajmniej tak to póki co wygląda. Mam tylko nadzieję, że nic się między nimi nie zepsuje, bo szkoda by było.
Czekam na kolejny rozdział. Chcę się dowiedzieć, jakie są pierwsze wrażenia dziewczyn po przylocie do LA.
Coś czuję, że uzależnię się od tego opowiadania.
Życzę weny!
http://ohwilliamsburg.blogspot.com
Po pierwsze: masz prześliczny szablon i miło się na to patrzy, nie bije po oczach i w ogóle.
OdpowiedzUsuńPo drugie: piszesz poprawnie gramatycznie i składniowo - wybacz, że o tym piszę, ale jestem wyczulona na tym punkcie a dzisiaj praktycznie wszystkie blogi pisane są przez dziesięciolatki, które nic nie umieją. I aż dziwne, że takie blogi mają po 50 komentarzy, skoro to właśnie takim opowiadaniom jak Twoje powinno się poświęcać jak najwięcej czasu. Piszesz bardzo ciekawie i mi się to podoba. Przekonuje mnie ta historia i będę ją czytać. :)
W wolnym czasie zapraszam do siebie:
http://wonderland-fanfiction.blogspot.com/
Nie będę pisać, że super, extra. Takich słów używam do blogów które pisane są przez osoby z małym talentem. Opowieść jest bardzo ale to bardzo ciekawa. Nie wiem jak ja mogę to oceniać po przeczytaniu prologu i pierwszego rozdziału. Jednak tak mam. Piszesz iż początki bywają trudne. Teraz piszesz znakomicie więc już nie mogę doczekać się kiedy będziesz rozkręcona. Bardzo piękne cytaty? na początku. Chociaż odkrywają skrawek tajemnicy, przez to (ja tak uważam)osoba czytająca opowiadanie może się domyślić końca. Jednak jest to subtelne. Nie mogę się doczekać przygód dziewczyn w LA. Widać iż to ich marzenie. Co do bohaterek. Domi. Można by powiedzieć, że to ja chociaż ona ma "większą" duszę artystyczną. Mam nadzieje iż mężczyzna który do niej dobił to Zayn... Oceniam to po układzie nagłówka gdyż (wydaje mi się), że Zayn jest za Lou przez co pasuje do Domi, która jest za bohaterką (przepraszam imię wypadło mi z głowy)związaną z Charlie. Wiem iż to nie tym mogłaś się sugerować ;D
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to chyba tyle. Pozdrawiam!
Zapraszam na nowego dopiero zaczętego bloga: faith-hope-love-zayn.blogspot.com
PS proszę dodaj obserwatorów!
Coś czuję, że to będzie jedno z najlepszych opowiadań, jakie kiedykolwiek przeczytam. Zapowiada się wesoło i ciekawie. Jestem pewna, że pokocham główne bohaterki. O Louisie, Zaynie i reszcie chłopaków chyba mówić nie muszę. I tak ich kocham.
OdpowiedzUsuńDemi to taka wariatka, chociaż Marti też jest niczego sobie. No i wydaje się być naprawdę zakochana w Charliem. Ciekawe tylko na jak długo, he.
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, więc naprawdę się pośpiesz w jego pisaniu, dobrze? I te cytaty na samym początku są fajne, takie... prawdziwe.
Trzymam za ciebie kciuki, mam nadzieję, że nigdy nie stracisz weny na to opowiadanie. Pozdrawiam! x
Przepraszam najmocniej, że dopiero teraz komentuję ten rozdział. Nie umiałam się zabrać za nadrabianie zaległości, a kiedy wreszcie zaczęłam, spadł na mnie pewien problem i nie dałam rady... Ech, nieważne.
OdpowiedzUsuńWakacje w Los Angeles! Co prawda zazdroszczę bohaterkom samego mieszkania w Nowym Jorku, ale lato spędzone w Mieście Aniołów po prostu musi być udane. Swoją drogą polubiłam obie dziewczyny - wydają się pełne optymizmu i dobrej energii, dzięki czemu jestem pewna, że ich losy będę śledziła z prawdziwą przyjemnością. Oczywiście zrobiło mi się nieco przykro, kiedy doszło do pożegnania Martiny z Charliem - widać, że to kochająca się para - ale wprost nie mogę doczekać się ich przygód w nowym miejscu. Co się wydarzy przez te krótkie, a jednocześnie bardzo długie trzy miesiące? Sądzę, że Twoje opowiadanie będzie dla mnie idealną lekturą na lato :)
Wiem, że mój komentarz wiele nie wnosi, ale na razie ciężko jest cokolwiek powiedzieć. Ten rozdział jest lekkim i zachęcającym wprowadzeniem do historii. A przede wszystkim - zakochałam się w Twoim stylu. Piszesz naprawdę bardzo dobrze, tak więc jesteś kolejną osobą, od której mogę się uczyć :)
Pozdrawiam <3
Mam nadzieję, że Martina nie wda się w żaden romans. Jeju ile bym dała za to, żeby polecieć do Los Angeles... Rozdzial jak zwykle świetny :)
OdpowiedzUsuńSorry za takie lakoniczne komentarze, ale nie jestem za dobra w ich pisaniu...
O jej, zapowiada się ekscytująco, aż mam ochotę usiąść i przeczytać wszystko za jednym zamachem! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postać Domi, nawet jeśli sama mam tak na imię i nienawidzę, gdy ktoś je tak zdrabnia ;P W każdym razie - dobry wybór imienia! Haha :D Martina też jest sympatyczna, tylko boję się, że w Mieście Aniołów stanie się coś co ją złamię i bidulka będzie przez to cierpieć. Jest w niej dużo takiego życiowego smutku.
Jak przeczytałam prolog to myślałam, że będzie to bardziej opowiadania typu: dwie stare przyjaciółki siedzą i przeglądają zdjęcia wspominając stare, dobre czasy, ale chyba masz na to inny pomysł, więc nie będzie przeszkadzać ;)
Kurczę, chcę już wiedzieć co się wydarzy w Los Angeles!!!
xx
Poprzedni szablon naprawdę bardzo mi się podobał, ale w tym jest coś tak magicznego, że się rozpływam *.* Pod poprzednim postem chyba zapomniałam dodać, jak bardzo spodobała mi się obsada w Twojej historii. Hilary i Jessica <3 Uwielbiam je :D A wracając do opowiadania, to pierwszy rozdział jest równie zachwycający co prolog. Takie spokojne wprowadzenie w historię, dużo przypuszczeń można wysnuć po niektórych fragmentach. Np. wydaje mi się, czy pytania dziewczyn nie były przypadkowe? No, chyba odpowiedź dostanę z czasem :3 Chyba polubiłam te dziewczyny, choć na razie w sumie nie wiele o nich wiem, to i tak przypadły mi do gustu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
{Things I can}
nie wiem, jak macha się ramionami, ale to zdecydowanie jeden z lepszych zwrotów, jakie poznałem . ;d
OdpowiedzUsuń