04. Rozdział czwarty - Tak bawimy się w Los Angeles.

Od autorki: No i mamy kolejny rozdział. Wiem, co sobie myślicie. Kolejne zwykłe romansidło. Wszystko tak łatwo przychodzi i jest takie piękne. Ale to tylko fanFICTION, chcę zrobić z tego przyjemną do czytania historię. No i nic nie jest takie proste, jak się wydaje, więc nie osądzajcie od razu, dobrze? A teraz zapraszam do czytania.
I PROSZĘ WSZYSTKICH, KTÓRZY CHCIELIBY BYĆ INFORMOWANI O NOWYCH ROZDZIAŁACH O POZOSTAWIENIU SWOJEGO ADRESU BLOGA/TWITTERA/NUMERU GADU W ZAKŁADCE SPAM. TO WAŻNE.
Przypominam także o możliwości zadawania pytań bohaterom opowiadania TUTAJ.


1.
    Ciotka Adrianna nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
    - Uciekaliście przed fankami? – spytała po raz kolejny, powstrzymując następną salwę chichotu.
    Przewróciłam oczami, biorąc łyk herbaty z kubka, który stał przede mną. Czułam się trochę zażenowana całą tą sytuacją.
    Kiedy ciocia przeżyła już pierwszy szok naszym niespodziewanym pojawieniem się w domu z piątką znanych chłopaków, od razu zaprosiła nas do kuchni, proponując każdemu coś ciepłego do picia.
    Obserwowałam członków zespołu, chcąc odgadnąć ich myśli. Wszyscy wydawali się rozbawieni zaistniałą sytuacją.
    - Ciociu, to już przestało być zabawne – zwróciłam się do kobiety, posyłając jej uśmiech. Naprawdę nie chciałam, aby nasi goście pomyśleli, że należymy do rodziny pełnej wariatów.
    Adrianna ponownie cicho się zaśmiała, po czym wstała z miejsca, chcąc dolać trochę wody do swojego kubka.
    - Przepraszam za nią – odezwała się szeptem Domi. – Przeważnie nie zachowuje się w ten sposób.
    Cała piątka pokiwała ze zrozumieniem głowami, uśmiechając się delikatnie. Ciotka Adrianna znów zajęła swoje miejsce i zaczęła opowiadać historię o tym, jak pewnego dnia pod jej wytwórnią zebrała się ogromna grupa rozwrzeszczanych dziewczyn, myśląc, że w środku znajduje się sam Justin Bieber.
    - Uwielbiam go! – Po raz pierwszy odezwał się Niall. Jego irlandzki akcent słychać było bardzo wyraźnie. – Prowadzi pani swoją wytwórnię?
    - O nie, tylko nie to. – Usłyszałam cichy jęk Domi i sama zachichotałam. Ciotka uwielbiała swoją pracę i wykorzystywała każdą możliwą okazję, aby komuś o niej opowiedzieć, a przeważnie trwało to niemiłosiernie długo. Ten mały blondyn będzie jeszcze żałował, że zadał to pytanie.
    Mój wzrok skierował się na Zayna, który ze znużeniem wpatrywał się w swoje dłonie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że przewraca w nich papierosa.
    - Jeśli chcesz zapalić, mogę pokazać ci gdzie – powiedziałam cicho, aby nie przerywać opowieści Adrianny. Chłopak jednak i tak mnie usłyszał, gdyż spojrzał na mnie swoimi ciemnymi tęczówkami. Przyglądał mi się przez krótką chwilę, by zaraz delikatnie kiwnąć głową.
    Podniosłam się z miejsca i ruszyłam w stronę należącego do mnie i Domi pokoju. Czułam obecność mulata tuż za sobą.
    Jednym ruchem otworzyłam szklane drzwi wychodzące na plażę i gestem dłoni dałam chłopakowi znak.
    - Dzięki – mruknął i wyszedł na zewnątrz.
    Na dworze robiło się ciemno. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że zrobiło się już tak późno.
    Zayn odpalił papierosa, zaciągnął się dymem i po chwili wypuścił go s ust. Dopiero potem zerknął na mnie i ruchem głowy wskazał ocean.
    - Macie tutaj niesamowity widok.
    Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową. Nie wiedzieć czemu, jego obecność dziwnie mnie onieśmielała. Bałam się, że gdy coś powiem, będzie to głupie, niedorzeczne, lub bez sensu.
    Staliśmy więc w ciszy, wsłuchując się w delikatny szum fal uderzających o wybrzeże.  Lekki wiaterek smagał nasze twarze, przynosząc ulgę po całym dniu.
    W jednej chwili ogarnął mnie całkowity spokój. Miałam wrażenie, że nic innego nie znajduje się wokół. Tylko ja i Zayn, i cisza otaczająca naszą dwójkę.
    Marzyłam o tym, by obok mnie stanął Charlie i dał ponieść się tej wspaniałej chwili. Złapałabym go za rękę, a on po chwili objął by mnie swoim ramieniem. Stalibyśmy złączeni w uścisku, nic nie mówiąc.
    Tak bardzo za nim tęskniłam.
    - Gdybym tylko mógł, zamieszkałbym tu na zawsze. – Z rozmyślań wyrwało mnie nagłe stwierdzenie Zayna, na którego twarzy pojawił się nikły uśmiech.
    Patrzyłam jak powoli przykłada papierosa do warg, obserwowałam gęstą chmurę gryzącego dymu wznoszącego się w powietrze.  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że powinnam coś odpowiedzieć.
    - Ja tak samo – odparłam cicho, przenosząc spojrzenie na swoje buty.
    - Nie mieszkacie tu?
    - Nie. Jesteśmy tu na wakacjach.
    Mulat rzucił niedopałek na ziemię i zasypał go piaskiem. Odwróciłam się, by z powrotem wejść do pokoju, kiedy poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Spojrzałam na niego, unosząc pytająco brwi.
    - Dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa.
    Nie odpowiedziałam. Zamiast tego zaczęłam wpatrywać się w jego czekoladowe tęczówki. Dostrzegłam w nich blask czegoś, czego w tym momencie nie potrafiłam nazwać. Jego ozy bez wątpienia były piękne.
    Chłopak puścił moje ramię, co sprawiło, że poczułam się tak, jakby ktoś wyrwał mnie z głębokiego transu.
    Czym prędzej wróciliśmy do kuchni, gdzie reszta chłopaków uściskiem dłoni żegnała się z ciotką Adrianną. Żałowałam, że już wychodzą. Bałam się, że gdy tylko zamkną się za nimi drzwi, to wszystko okaże się jednym wielkim snem.
    Domi stanęła obok mnie i przypatrywała się całej sytuacji. W końcu piątka gwiazdorów stanęła przed nami, każdy z uśmiechem na twarzy.
    - Wielkie dzięki za pomoc – powiedział Liam, zerkając na chłopaków. – Gdyby nie wy, wciąż stalibyśmy i rozdawali autografy. Jesteśmy wdzięczni. To był naprawdę miły wieczór.
    - Żaden problem – odpowiedziałam natychmiastowo. – To było niesamowite przeżycie, poznać was osobiście.
    Razem z przyjaciółką odprowadziłyśmy ich do drzwi i raz jeszcze się pożegnałyśmy. Kiedy wyszli, przekręciłam zamek i spojrzałam na Domi. Wpatrywała się we mnie z osłupieniem.
    - To już? – spytała szeptem. – Tak zakończyła się wielka przygoda z One Direction?
    - Polubiłaś ich?
    - Są sympatyczni.
    - Nawet Zayn?
    - Nie wyobrażaj sobie za dużo.
    Parsknęłam śmiechem i wróciłam do kuchni, z szatynką depczącą mi po piętach. Ciotki Adrianny już tam nie było. Po minionym wieczorze pozostały jedynie puste kubki, teraz znajdujące się w zlewie.
    Nagle dostrzegłam granatową bluzę przewieszoną przez krzesełko, które zajmował Zayn. W tym samym momencie znalazła się przy nim Domi, która wzięła ubranie do ręki i zaczęła przeszukiwać jego kieszenie.
    - Co ty wyrabiasz? – spytałam ostro i podeszłam bliżej, po czym spróbowałam wyrwać bluzę z rąk dziewczyny. Ta jednak cofnęła rękę i odwróciła się do mnie plecami. – Nie powinnaś tego robić.
    - Moje bogate w doświadczenia życie miłosne pozwala mi stwierdzić, że nie jest to przypadek – powiedziała spokojnie, na co od razu się zaśmiałam.
    - Jakie życie miłosne, Domi? – zapytałam z przekąsem, jednak zaraz zmarszczyłam brwi. – Czekaj, co?
    Dziewczyna znów stała do mnie przodem, trzymając w dłoni komórkę należącą do Zayna. Otworzyłam szeroko oczy.
    - Nie rób takiej miny. – Dominica spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy. – Myślisz, że przepuściliby okazję poznania nas bliżej? Jesteśmy zbyt wspaniałe. Dali nam wszystko jak na tacy.
    Dopiero po chwili zrozumiałam, o co jej chodzi i w jednej chwili miałam ochotę wybuchnąć gromkim śmiechem.
    - Chyba nie myślisz, że…
    - Tak, tak właśnie myślę.
    Zastanowiłam się nad wnioskami, do których doszła moja przyjaciółka. Czy to możliwe, aby Zayn zostawił swoją bluzę z pełną świadomością tego, że to robi? Czy naprawdę chcieli, abyśmy się ponownie do nich odezwały? Dlaczego więc sami o to nie poprosili? Miałam tyle pytań i kompletnie żadnych pomysłów na odpowiedzi.
    - Gotowe. – Powróciłam do rzeczywistości, słysząc radosny głos Domi. Spojrzałam na nią pytająco. – Właśnie stałam się posiadaczką numerów Louisa, Harry’ego, Nialla i Liama. Brakuje mi tylko Zayna, ale najwyraźniej zna swój numer na pamięć. Zresztą, jego i tak nie potrzebuję.
    - Jesteś nienormalna – rzuciłam tylko, wyrwałam jej rzeczy Zayna i czym prędzej zaniosłam do naszego pokoju.
    Rzuciłam się na łóżko i z leżącej na nim małej torebki wyjęłam swój telefon. Wybrałam numer Charliego i już po chwili wsłuchiwałam się w sygnał. Chłopak nie odebrał jednak i w końcu włączyła się automatyczna sekretarka.
    - Cześć kochanie – zaczęłam nagrywać wiadomość. – Pewnie jesteś zajęty, więc proszę, oddzwoń do mnie jutro. Mam ci wiele do opowiedzenia. Śpij dobrze, kocham cię.
    Rozłączyłam się i cicho westchnęłam. Byłam zmęczona dzisiejszym dniem, chociaż bogaty był w niesamowite wrażenia. Dwukrotne spotkanie One Direction to coś, o czym można jedynie pomażyć. Coś całkowicie nierealnego dla zwykłych, szarych nastolatek. Nam jednak się to udało i wciąż zastanawiam się, jak to w ogóle możliwe.
    Przebrałam się w pidżamy, wykonałam wieczorną toaletę i wróciłam do łóżka, niemal cała zakrywając się kołdrą. Nie miałam pojęcia, co robiła Domi, ale nie miałam zamiaru na nią czekać.
    Zamknęłam oczy i wystarczyła krótka chwila, abym zapadła w głęboki sen.


2.


    Ze znudzeniem przeglądałam twittera, siedząc na łóżku i co jakiś czas popijając gorącą czekoladę stojącą na szafce nocnej, kiedy do pokoju weszła Marti. Rzuciła we mnie butelką wody, o którą poprosiłam ją, gdy wychodziła do sklepu.
    - Będziemy siedzieć w domu cały dzień? – spytała, siadając na brzegu mojego łóżka.
    Powoli odkręciłam zakrętkę butelki, wzięłam łyk wody i odstawiłam całość na półkę. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał równo godzinę siedemnastą. Tego dnia jeszcze niegdzie nie wyszłyśmy.
    - Nie mam pojęcia, co mogłybyśmy robić – mruknęłam. – I nie wierzę, że mówię to w takim miejscu jak Los Angeles.
    Między nami zapadła cisza, zakłócona jedynie przez szum fal słyszanych przez otwarte drzwi. Zastanawiałam się na idealną propozycją na dzisiejszy wieczór, jednak w głowie wciąż czułam denerwującą pustkę.
    - Przejdźmy się gdzieś – zaproponowała Martina. – Może znowu spotkamy kogoś sławnego. Kolejna gwiazda do kolekcji.
    - Może zadzwonimy po te, które już znamy?
    Marti posłała mi spojrzenie pełne dezaprobaty.
    - Mówiłam ci już, że nie będziemy się narzucać.
    Parsknęłam cicho, przewracając oczami. Zamknęłam laptopa i schowałam go pod łóżko. Podniosłam się z miejsca i podeszłam do szklanych drzwi, po czym skierowałam twarz w stronę słońca.
    - Pewnie boisz się, że mogłabyś się w którymś zakochać – powiedziałam cicho, niemal szeptem. – I zapomnisz o Charliem.
    Przez chwilę panowała cisza, a potem usłyszałam dźwięczny śmiech Martiny. Po kilku sekundach stanęła obok mnie, zanurzając stopy w ciepłym piasku.
    - Kocham Charliego i nie zamieniłabym go na nikogo innego – stwierdziła z pewnością. Nie odpowiedziałam; kiwnęłam jedynie głową i delikatnie się uśmiechnęłam. – Przestań wymyślać niedorzeczne rzeczy i lepiej zacznij się szykować. Może dzisiaj powinnyśmy wybrać się do jakiegoś klubu.
    Pomysł Martiny przypadł mi do gustu – klub wydawał się dobrym sposobem na zapełnienie wolnego czasu. Dlatego już ponad godzinę później byłyśmy wyszykowane i gotowe do wyjścia. Raz jeszcze przejrzałyśmy się w lustrze, aby sprawdzić, czy wszystko na pewno wygląda idealnie.
    Miałam na sobie krótkie, dżinsowe spodenki i białą, dosyć luźną koszulkę na ramiączka, ze złotymi ćwiekami przy dekolcie, którą włożyłam w dół stroju. Na nogi założyłam balerinki, aby tańczyło mi się jak najwygodniej.
    Martina wybrała czarną spódniczkę mini i tego samego koloru koszulę, która ozdobiona była jasnym paskiem przechodzącym przez guziki. Do tego dobrała ciemno niebieskie buty na koturnie, które wydłużyły jej nogi.
    W końcu stanęłam przed pokojem ciotki Adrianny i cicho zapukałam. Nie czekając na odpowiedź, wsadziłam głowę pomiędzy framugę a uchylone drzwi. Kobieta siedziała przy masywnym biurku i przeglądała jakieś papiery.
    - Ciociu? – Spojrzała na mnie i szeroko się uśmiechnęła. – Wychodzimy do klubu. Nie czekaj na nas, mamy klucze.
    - Nie pijcie zbyt dużo – przestrzegła i powróciła do wykonywanej wcześniej czynności. – Wiesz, że nie toleruję pijaństwa.
    Rzuciłam krótkie „Tak jest” i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się w stronę drzwi wyjściowych, gdzie czekała już na mnie Martina.
    - Życie z moją ciotką to raj na ziemi – powiedziałam, szczerząc się do przyjaciółki.
    Przybiłyśmy sobie piątkę i wyszłyśmy z posiadłości, gotowe na kolejne przygody.  Złapałyśmy taksówkę i wsiadając do samochodu ze śmiechem przywitałyśmy się z kierowcą.
    - To dokąd ma być? – spytał, uważnie się nam przyglądając.
    - Niech pan zawiezie nas do jakiegoś klubu. Gdziekolwiek.
    Facet zrobił zdziwioną minę, jednak posłusznie odpalił samochód i ruszył przed siebie. Jechałyśmy w ciszy; żadna nie spuszczała wzroku z migocących za oknem obrazów.
    Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się przed nieznanym nam klubem niemal w samym centrum miasta. Zapłaciłam taksówkarzowi odpowiednią sumę i chwilę potem wchodziłyśmy już na imprezę.
    Muzyka dudniła niesamowicie głośno. Zmieszany zapach papierosów, alkoholu i spoconych ciał sprawiał, że przez chwilę zakręciło mi się w głowie. Złapała Marti za rękę i pociągnęłam ją w stronę baru. Nie wyobrażałam sobie dobrej imprezy bez chociaż jednego drinka.
    Razem z przyjaciółką zamówiłyśmy mocny trunek i ze szklankami w dłoniach ruszyłyśmy na parkiet. Nogi same niosły nas do tańca, a dobra muzyka wywoływała na naszych twarzach uśmiech.
    Nie wiem, która była godzina, kiedy w końcu zorientowałam się, że Martina ledwo stoi na nogach. Wypiła nieco więcej ode mnie i teraz widać było tego skutki. Zarzucała ramiona na szyję jakiegoś mężczyzny, który zdecydowanie nie miał nic przeciwko.
    - Pora wkroczyć do akcji – mruknęłam do siebie i ruszyłam w kierunku przyjaciółki.
    Musiałam nieźle się nasiłować, aby w końcu wyciągnąć blondynkę przed klub. Zaczęłam rozglądać się na boki w celu znalezienia taksówki, aby wrócić do domu.
    I wtedy pewna myśl uderzyła we mnie gwałtownie.
    Nie mogłyśmy wrócić do domu. Nie w takim stanie. Ciotka Adrianna zabiłaby nas i mogłybyśmy pożegnać się z wakacjami w Los Angeles. Nienawidziła, kiedy ktoś ignorował jej polecenia.
    Zaczęłam gorączkowo myśleć, co zrobić. Marti uwiesiła mi się na ramieniu, cicho chichocząc. Nie wiedziałam, czy mam się z niej śmiać czy być na nią zła.
    Na tą jedną noc mogłabym wynająć pokój w hotelu, ale prawdopodobnie nie miałam przy sobie tyle pieniędzy, aby było mnie na to stać.
    Wyciągnęłam telefon z małej torebki, którą miałam przewieszoną przez ramię i wybrałam numer osoby, która jako pierwsza przyszła mi na myśl.
    - Horan, jeśli to kolejny twój głupi żart to obiecuję ci, że jutro będziesz już martwy. – Usłyszałam zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
    - Louis, tu Domi. Przepraszam, ale…
    - Domi? Jaka znowu Domi?
    Westchnęłam cicho i przewróciłam oczami.
    - Spotkaliśmy się wczoraj na plaży i…
    - Ach tak, już pamiętam! – Chłopak znowu mi przerwał, a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu. – Nie żebym miał coś przeciwko, ale zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
    Nawet jeśli był zdziwiony faktem, że posiadam jego numer, nie okazał tego w żaden sposób. To nie był odpowiedni moment, by tłumaczyć mu, jak przeszukałam komórkę Zayna.
    - Potrzebuję twojej pomocy… - zaczęłam, a Martina ponownie zachichotała. Wzięłam głęboki wdech i starałam się skupić na rozmowie. – Widzisz, byłyśmy dzisiaj na imprezie i trochę nas poniosło. Nie możemy wrócić do domu w takim stanie. Znasz może kogoś, kto mógłby po nas przyjechać i zrobić… nie wiem, cokolwiek?
    Po drugiej stronie panowała kompletna cisza. Przez chwilę bałam się, że chłopak się rozłączył i poszedł dalej spać. Jednak zaraz usłyszałam jego głos – wydawał się już być całkowicie rozbudzony.
    - Gdzie jesteście?
    Wzrokiem odnalazłam tabliczkę z adresem na budynku klubu i podałam go Louisowi.
    - Niedługo będę. Nie ruszajcie się stamtąd – powiedział i odłożył słuchawkę.
    Odetchnęłam z ulgą i poczułam, jak wielki kamień spada mi z serca. Złapałam mocniej Martinę i oparłam ją o zimne mury budynku.  Starała się coś powiedzieć, jednak bełkot był zbyt niewyraźny, bym mogła coś zrozumieć.
    Tak bawimy się w Los Angeles, pomyślałam sarkastycznie, sama opierając się o ścianę.
    I dopiero wtedy dotarło do mnie, co zrobiłam.

19 komentarzy:

  1. A ja lubię, kiedy wszystko łatwo przychodzi i jest pięknie! Poprzez takie właśnie historie poprawia mi się humor i uśmiecham się do monitora jak mysz do sera. Rozdział ten jest wprost genialny! Tak, tak właśnie to bardzo dobre określenie :) Tak sobie myślę i myślę i powiem ci, że znów powaliłaś mnie końcówką, mam wrażenie, że wchodzi ci to już w nawyk - chcesz najbardziej zaskakujące wydarzenie ---> zajrzyj na koniec rozdziału i masz je zagwarantowane :D Nie mogę jednak powiedzieć, aby mi się to nie podobało. Zdecydowanie taki zabieg sprawia, że automatycznie mam ochotę zajrzeć do kolejnego rozdziału i najgorsze w tym wszystkim jest to, że jeszcze go nie ma! :D Ogólnie mam wrażenie, że Domi postąpiła pod wpływem chwili i raczej na trzeźwo nie dzwoniłaby właśnie do Louisa po pomoc. Poza tym chłopak musiał naprawdę polubić nasze bohaterki, bo w innym wypadku nie zadeklarowałby się z przyjazdem... Eh... Ja chcę więcej! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział nie jest tak jak powiedziałaś romansidłem. Mi się bardzo podoba. Naprawdę. Czekam na następny rozdział :)
    ostatni-wdech.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Dziś tutaj wpadłam i widzę że zapowiada się ciekawie, więc powiem ci że będę tutaj wpadać.
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;)

    Z niecierpliwością czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Czas spędzony z chłopakami na pewno był udany i na odwrót :) Zresztą, to dziewczyny uratowały ich przed tłumem fanek! Marti chyba jednak będzie w stanie zapomnieć o swoim chłopaku na rzecz Zayna, tak czuję. No ale wszystko w swoim czasie. No tak, będąc w LA i nie zaszaleć? Toż to grzech! Tak czy siak, dobrze że Lou zdeklarował się pomóc, bo nie wiem jak by sobie poradziły. Czekam na rozdział kolejny, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, że tak to ujmę, ale kiedy skończyłam rozdział, na usta cisnęły mi się jedynie dwa słowa: "ja pierdolę" XD Było to spowodowane głównie ostatnią scenką, jednak trzeba przyznać, że niemal przez cały czas szczerzyłam się do monitora jak jakaś idiotka. No ale może po kolei.
    Ciotka Adrianna wyjątkowo dobrze zniosła widok sławnego boysbandu w swoim domu. W sumie jako właścicielka wytwórni chyba jest już przyzwyczajona do bliskiej obecności gwiazd muzyki :D Niemniej coraz bardziej lubię tę kobietę. Jest wyjątkowo wyluzowana jak na osobę w średnim wieku, a przy tym bardzo wesoła i otwarta. W sumie gdyby była inną osobą, to zapewne dziewczyny nie chciałyby spędzić u niej wakacji.
    Kiedy Martina towarzyszyła Zaynowi, czułam między nimi taką napiętą atmosferę. Swoją drogą kiedy wyobraziłam sobie chłopaka z papierosem w ręku, patrzącego na ocean, takiego zamyślonego, to aż się rozmarzyłam... Naprawdę. W sumie para niewiele ze sobą rozmawiała, aczkolwiek odniosłam wrażenie, że powstała między nimi swojego rodzaju więź. A kiedy Malik położył rękę na ramieniu dziewczyny, sama zamarłam. I mogłabym się dłużej cieszyć z tej sceny, jednak w powietrzu cały czas latało widmo Charliego. Nie mam pojęcia dlaczego, bo pojawił się tylko raz, ale jakoś go nie lubię xd I aż szkoda, że Marti jest przez kogoś zajęta. Tylko ciekawe, jak długo :D
    Hm, gdyby Zayn zostawił tylko bluzę, to obstawiałabym, że to czysty przypadek, ale jakoś nie wierzę, że potrafiłby wyjść bez swojego telefonu, dlatego też mi się wydaje, że celowo nie zabrał rzeczy ze sobą. Czyżby Martina zainteresowała go na tyle, że zapragnął jeszcze się z nią spotkać? :D Cóż, na miejscu Domi pewnie też bym się nie powstrzymała i spisała numery pozostałych chłopaków. Ogólnie rzecz biorąc całe One Direction i nasze bohaterki wyraźnie się polubili (pomijając oczywiście drobne spięcia między Zaynem a Dominicą), więc jestem przekonana, że ich znajomość się rozwinie, ciekawi mnie tylko, w jaki sposób.
    No, to dziewczyny nieźle sobie zaszalały... Wiesz, przez chwilę sądziłam, że spotkają w klubie 1D, ale dobrze, że tak się nie stało. To byłoby nudne, gdyby trzeci raz tak "przypadkowo" na nich wpadły. Ja bym jednak, nawet w takiej sytuacji, chyba nie odważyła się na to, by zadzwonić do któregokolwiek członka zespołu. Jasne, Domi jest poniekąd w opłakanej sytuacji, bo nie ma za dużo pieniędzy, a Martina - łagodnie mówiąc - nawaliła się jak stodoła, ale tak czy siak podziwiam ją za wykonanie tego telefonu. Alkohol dodaje jednak odwagi :D Miłe ze strony Louisa, że postanowił pomóc koleżankom, zwłaszcza w środku nocy, kiedy pewnie chciał odpocząć. Ale przynajmniej dziewczyny nie będą się błąkać po LA.
    Rozdział bardzo mi się podobał, w gruncie rzeczy był bardzo zabawny i dlatego tak przyjemnie się go czytało :)
    Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko jak ja dawno nie czytałam (a tym bardziej nie komentowałam) czegoś spod Twojego pióra... Aż nie mogę w to uwierzyć. Wciąż jednak ubolewam nad tym, że usunęłaś moje najulubieńsze opowiadanie o Kai'u. Nie wybaczę Ci tego nigdy :(. Ale wróćmy do rozdziału.
    Motyw dziewczyn, które mają ciotkę w wytwórni wydaje mi się nieco oklepany. Tak samo jak nagłe spotkanie zespołu One Direction... Nie wiem czemu ostatnio w opowiadaniach tak często pojawia się ten motyw. Nie mniej jednak historię czytać będę i podobać mi się podoba - w końcu to Ty ją piszesz. Ciotka Adrianna jest naprawdę wyluzowaną kobietą jak na swój wiek. Nie mówię, że jest stara, ale trudno spotkać kogoś tak szalonego i otwartego w takim wieku. Nie dziwię się, że dziewczyny chciały spędzić u niej wakacje.
    Martina (dziwne imię. Kojarzy mi się z Martinem i na początku tak też przeczytałam xD) jak na razie niewiele ma wspólnego z naszym cudownym Malikiem. Nawet niewiele ze sobą rozmawiali podczas spaceru. Po prostu stali obok siebie, wpatrując się w ocean. Wyobrażenie Malika (chociaż nienawidzę papierosów, Malik, jest jedyną osobą u której to toleruję ;)) wpatrzonego w ocean sprawił, że miałam ochotę pojawić się w tym rozdziale, skoczyć na niego i całować jak oszalała. Ten chłopak zawsze będzie na mnie tak działał. Nie ma innej opcji. Ideał w każdej postaci *,*. Martina jest zajęta, ale coś mi się wydaje, że jej związek nie będzie trwał na wieki wieków. W końcu rzuci Charliego i... ja to wiem! :). W dodatku Malik zostawił swoją bluzę i telefon... Oj. Numery wszystkich gwiazd byłyby od razu spisane do mojego xD. Kto normalny by się przed tym powstrzymał? Wcale nie dziwi mnie reakcja Dominicy. Mądra dziewczyna :).
    Trochę nie pasuje mi fakt, że dziewczyny pierwsze co to dzwoniły do chłopaków z 1D... Co jak co, ale jednak to mi (ale pewnie tylko mi) jakoś nie odpowiada. Może już za dużo podobnych opowiadań czytałam, a wiem, że kogo jak kogo - ale Ciebie naprawdę stać na coś oryginalniejszego. W końcu Cię znam i czytałam wiele cudownych opowiadań spod Twojego pióra. Ale może po prostu się czepiam... Nieważne. Ważne, że wciąż masz świetny styl, choć brakuje mi trochę opisów.
    Czekam na nowość, pozdrawiam, kochana <3.

    OdpowiedzUsuń
  8. Więc witaj :) Rozdział świetny (ale to już wiesz) myślę, że coś się kroi między Zayn'em i Martiną oraz między Domi i Loui'em...
    Chciałabym napisać ci coś takiego ale nie wiem co :/
    O! Akcja 'Domi i telefon Zayn'a' była PER-FECT!

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajne , fajne ...
    Dużo dialogów :-)
    Jeżeli masz ochotę to wpadnij na mojego bloga :-)
    http://onedreamabout1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jak zwykle świetny, ale tego ci mówić chyba nie muszę. Ale za to chciałabym powiedzieć, że nie zgadzam się ze Snooki. Sama na samym początku napisałaś, że chcesz zrobić z tego zwykłą, prostą i przyjemną do czytania opowieść, więc nie widzę powodu, żeby wymyślać jakieś skomplikowane rzeczy. Ludzie mają się uśmiechać, kiedy będą to czytać i ma to być dla nich zrozumiałe i właśnie proste. Dlatego motyw wytwórni i to spotkanie chłopców... To po prostu wyobraźnia, dobra zabawa, a nie opis prawdziwego życia. I Domi zadzwoniła od razu do Lou, bo przecież nikogo innego nie znała, a ciotki się bała, prawda? Może trzeba czytać uważniej zarówno tekst przed rozdziałem jak i samą jego treść.
    Dziękuję.
    A ty kochana pisz dalej tak, jak ty masz na to ochotę. Dla mnie jesteś najlepsza! Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział piękny. A końcówka powala... Domi dzwoni do Lou. Wyczuwam Love Story *-*
    A Malik jak zwykle zajebisty, nawet nic nie robiąc powala mnie na miejscu. Mam nadzieje, że bd z Martiną ^^.
    Tak czytam, czytam, coraz bardziej się wkręcam, a tu koniec rozdziału. Da Fuq???!!! Ja chce więcej, teraz, zaraz! Kochana, możesz mnie informować o nowych rozdziałach na pamietnik-umarlej.blogspot.com? Byłabym wdzięczna! :) A tak przy okazji zapraszam na nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. fajnie piszesz, ale kurde, to wszystko jest takie sztuczne, wiadomo, ze nic takiego naprawdę nie miałoby sensu, napisz coś rzeczywistego a nie bo to trochę żałosne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Drogi Anonimowy, sam/sama jesteś żałosny, a pokazałeś/łaś to swoim komentarzem ;) to nie jest jakiś pamiętnik żeby pisać o rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  14. Piszą, że historia wydaje się oklepana, ale jak dla mnie wcale taka nie jest. Z resztą- jak sama mówiłaś- ta historia nie ma być żadną innowacją, to obyczajówka, przy której "będzie można się uśmiechnąć i może popłakać". Mi tam taki układ pasuje, szczególnie, że piszesz bardzo dobrze. :) Jeśli chodzi o to, że "przypadkowo" spotykają 1D. W wielu opowiadaniach tak jest, fakt. Ale jak dla mnie ty dodałaś tu coś świeższego, nie same "wpadłam na niego, zakochałam się od pierwszego wejrzenia"- o nie! Tutaj to Zayn walnął ją drzwiami, a Dominica kłóciła się z nim ( a przynajmniej chciała) w najlepsze. Według mnie twoje opowiadanie jest realistyczne, może nie oszołamiająco realistyczne, ale realistyczne. Tym, że zadzwoniła do nich się nie dziwię- tonący brzytwy się chwyta. Jest b. ciekawa, co wydarzy się dalej, więc czekam na kolejny rozdział! :)
    I nie przejmuj się negatywnymi komentarzami, jak dla mnie to bd bardzo fajna historia. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny rozdział? Ta historia jest świetna i po prostu już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Przy okazji, zwiastun genialny, obejrzałam z 10 razy. :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Lubię takie opowiadania. Takie przyjemne w czytaniu, lekkie, tak jak to ujęłaś. Historia wydaje się być taka, jakich wiele, ale jestem pewna, że nas zaskoczysz. Z resztą wystarczy mi to, że ty ją piszesz i sama w sobie jest cudowna.
    Ogólnie to rozdział boski, szczególnie druga część. Sama muzyczna sprawiła, że miałam banana na twarzy, haha. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i wybacz mi taki krótki komentarz. Mam dużo zaległości w blogach i chciałabym się w miarę szybko uwinąć i u każdego zostawić chociaż krótki ślad.
    Pozdrawiam i czekam na następny! x

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak! Podoba mi się taki rozwój akcji! :D
    Jasne, że w prawdziwym życiu tak nie ma. Jasne, że normalnie sławny piosenkarz nie zostawia w twoim domu komórki z numerami do wszystkich możliwych celebrytów, jasne, że nie dzwonisz do nich w środku nocy. Ale co z tego?! Przecież o to chodzi w fan fiction, prawda? Żeby pokazać świat takim, jakim ściałybyśmy go widzieć! Żeby przeżyć coś, czego w życiu trudno się spodziewać! :D
    Strasznie mi się podoba to opowiadanie i chociaż nie mam zbyt wiele czasu na czytanie, mam nadzieję, że już niedługo nadrobię zaległe rozdziały i będę na bieżąco z historią :)

    xx
    {blue-green-black}

    OdpowiedzUsuń
  18. Choć ciotka A. jest świetną i chyba dość rozrywkową kobietą, to nie dziwię się, a wręcz naprawdę bardzo się cieszę, że ma też swoje żelazne zasady. Inaczej sama zaczęłabym się bać o dziewczyny, które, jak widać na załączonym obrazku, całkiem nieźle poczynają sobie w LA :D No, Martinę czeka niezła niespodzianka następnego ranka. Całkiem niezły pomysł z telefonem do nowego przyjaciela, gratuluję Domi, ciekawa jestem jak później zareaguje Lou. Mam nadzieję, że nawiąże do tego, że osobiście nie dawał dziewczynom numeru telefonu, chciałabym zobaczyć jak się tłumaczą :D Ach, zapomniałabym - uwielbiam scenę na balkonie. Pierwsza scenka Martiny i Zayna, aww. No, ciekawe ile czasu minie, nim M. zdradzi Charliego. Chcę wierzyć, że tak się nie stanie, bo wydawało mi się, że są świetną parą, ale jakoś... coś mi się wydaje, że stanie się inaczej. Pożyjemy zobaczymy, zgadza się?
    Ogólnie mówiąc podoba mi się rozdział, cały czas coś się dzieje, a to najważniejsze.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział <3 zapraszam do mnie http://onedirection-bloggg.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń